Szczypanie misia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy mają z Rosjanami własne rachunki krzywd i żadna obca dłoń ich nie przekreśli. Wrogość na pokaz czy na zamówienie nie jest w naszym stylu i wypada sztucznie
Nie znam się na niuansach polityki zagranicznej i może dlatego niepokoję się trochę ostatnio stanem stosunków polsko-rosyjskich. Gołym okiem widać, że ewoluują one w złą stronę i nie do końca wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Wygląda na to, że Polska odgrywa rolę najbardziej aktywnego obrońcy dręczonej przez Rosjan Czeczenii i jako jedyny kraj wolnego świata płaci za to słoną cenę. Historia znowu zaczyna się do nas ironicznie uśmiechać.

Jest rzeczą smutną i nienaturalną, że nasza przemiła skądinąd, komputerowo-internetowa młodzież prawie nic o Rosji nie wie. Ugrzęzła po uszy w amerykańskiej popkulturze i Wschód przestał dla niej istnieć. Nikt nie uczy się języka rosyjskiego i nikogo w istocie nie obchodzi Wielki Miszka, z którym zmagaliśmy się przez siedemset lat wspólnej historii. Czy przekreśla ją nasze nagłe wejście do NATO? Czy nominalne przyjęcie nas na łono Zachodu zmienia geografię Europy? Czy musimy odgrywać rolę owczarka, którego ktoś wyciągnął z niewoli i każe teraz groźnie warczeć albo nawet trochę podgryzać osłabionego chwilowo niedźwiedzia?
Polacy mają z Rosjanami własne rachunki krzywd i żadna obca dłoń ich nie przekreśli. Wrogość na pokaz czy na zamówienie nie jest w naszym stylu i wypada sztucznie. Myślę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że dramat Czeczenii jest dla większości Polaków sprawą obojętną. Jestem pewien, że dobrze zorganizowana, masowa akcja pomocy humanitarnej, na wzór tego, co czyni Janina Ochojska, przyniosłaby znaczne, pozytywne efekty. Bo jak inaczej możemy pomóc Czeczenom? Wysłać Grom czy ochotników do walki? A może rozpocząć otwartą wojnę z Rosją, której panicznie przecież obawia się cały Zachód?
Dzielni, młodzi ludzie, którzy w Poznaniu na oczach kamer, a w tajemnicy przed policją demolują konsulat i depczą flagę rosyjską, nie dokonali niczego chwalebnego. Jeżeli marzy im się wolny Kaukaz, to wzorem dziadów i pradziadów powinni się przedrzeć do Czeczenii i wspomóc walczących braci z bronią w ręku. Woleli jednak akcję bezpieczniejszą, zadowalając się - być może nieświadomie - rolą prowokatorów. Akcja poznańska wpisuje się przecież w pewien ciąg antyrosyjskich incydentów, takich jak wywołana przed laty dziwna awantura na warszawskim Dworcu Wschodnim, żałosne i przypominające najgorsze czasy łapanki handlarzy zza wschodniej granicy czy też modne ostatnio, hurtowe wydalanie dyplomatów podejrzanych o szpiegostwo.
W slangu młodzieżowym mojego pokolenia można by powiedzieć, że szuramy z Rosją, czyli zaczepiamy ją lub prowokujemy, bez wyraźnego i dostatecznie ważnego powodu. Czeczenia jako pretekst pojawiła się niedawno i związana jest tylko z wydarzeniami w Poznaniu. Poprzednie antyrosyjskie gesty, pomijając sprawę szpiegów, nie miały w istocie żadnego rzeczywistego uzasadnienia. Były czystą demonstracją pogardy i siły, która nie przystoi naszemu państwu. W dodatku - wedle mojej wiedzy - w Rosji rządzonej przez prezydenta Jelcyna nic podobnego się nie zdarzyło. Może się mylę, ale jakoś nie zauważyłem żadnych kroków odwetowych w czasach dawnego prezydenta. Istotne zaostrzenie stosunków polsko-rosyjskich nastąpiło ostatnio, wyraźnie z naszej, a nie rosyjskiej inicjatywy. I żenujące są głosy niektórych naszych polityków, że rosyjska reakcja jest przesadna, że w końcu nic takiego się nie stało. Czyżby kryło się za tym następujące, nieco wstydliwe przesłanie do braci Rosjan: "Kochani! Szuramy z wami, bo trochę musimy. Wiecie, rozumiecie, ale nie bierzcie tego zbyt poważnie". Ktoś nas wmontowuje w kampanię wyborczą Władimira Putina, jako drugiego po Czeczenii wroga Rosji. I jakoś nie widać, żeby większość narodu była tym zachwycona. Przypominając na koniec tradycyjnie, że sprawa Gromu nadal nie jest przyzwoicie załatwiona, pozwalam sobie zwrócić się do żołnierzy jednostki z następującym komunikatem: jeżeli pewnego dnia przyjdzie rozkaz, abyście zaczęli zapuszczać brody, będzie to znaczyło, że coś się w Waszej sprawie rusza. Pojedziecie do Czeczenii bronić wolnego świata.
Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.