Żywy lub martwy

Dodano:   /  Zmieniono: 
W belgradzkim więzieniu dla Slobodana Milosevicia przygotowano już całe piętro. Nic już zapewne nie uratuje Slobodana Milosevicia przed aresztowaniem, sądem i wyrokiem. Nie wiadomo tylko jeszcze, za co będzie odpowiadał były serbski dyktator: za zbrodnie przeciwko ludzkości - jak chciałaby prokurator Carla del Ponte z haskiego trybunału ds. zbrodni w byłej Jugosławii - czy jedynie za malwersacje finansowe i oszustwo przy zakupie belgradzkiej willi - jak pragnąłby obecny prezydent Jugosławii Vojislav Kostunica.
Cena dyktatora
Unia Europejska wyznaczyła 5 mln euro nagrody dla tego, kto dostarczy Slobodana Milosevicia do Hagi. Rząd USA od jego aresztowania uzależnia przyznanie Belgradowi 50 mln dolarów pomocy gospodarczej. To i tak kropla w morzu potrzeb, ale dla zrujnowanej Serbii liczy się każdy dolar. Mimo to Slobo nadal pozostaje na wolności. Chroniony przez 30-osobową grupę weteranów wojny mieszka w eleganckiej dzielnicy Belgradu i zapowiada, że nie zamierza się stawić na żadne przesłuchania, na które chcieliby go wezwać jugosłowiańscy prokuratorzy.
Vojislav Kostunica, znając nastroje panujące wśród swoich rodaków, jeszcze podczas kampanii wyborczej obiecywał, że Milosevicia nie wyda. Teraz - widząc, że proces będzie nieunikniony - dąży przynajmniej do tego, by odbył się w Belgradzie. Gdy Zachód przypomina konwencję rzymską (o obowiązku wydania osób podejrzanych o zbrodnie przeciwko ludzkości), Serbowie tłumaczą, że konstytucja nie zezwala na ekstradycję dyktatora. Na dodatek - jak wynika z ostatnich sondaży - wydanie byłego dyktatora Zachodowi będzie kolejnym upokorzeniem co najmniej dla 40 proc. Serbów.

Gdzie są dowody?
Działacze studenckiego ruchu Otpor uważają, że 6 października 2000 r. doszło do cichej umowy - przed oddaniem władzy Slobodan Milosević uzyskał od swojego następcy gwarancję nietykalności. Jednym z głównych żądań watażki było pozostawienie na stanowisku szefa tajnych służb wiernego mu Rade Markovicia. Przez pięć miesięcy, aż do aresztowania, Marković niszczył wszystkie dokumenty obciążające Milosevicia i jego klan. Jedyne oskarżenie, jakie można poprzeć materiałem dowodowym, to stosunkowo drobne oszustwo przy zakupie rezydencji przy ul. Uzickiej 34 w Dedinie, eleganckiej dzielnicy Belgradu. Milosević kupił tę piękną willę od państwa za równowartość... 8,5 tys. dolarów.
Pod koniec lutego jedna z niemieckich gazet poinformowała o 173 kg czystego złota przewiezionego do Szwajcarii na zlecenie dyktatora, jednak po bliższym badaniu wyszło na jaw, że nie miał on z tymi transportami nic wspólnego. Nie odnaleziono też spodziewanej fortuny Miloseviciów w bankach szwajcarskich.
W sobotę 10 marca studenci z Otporu rozdawali w 135 jugosłowiańskich miejscowościach ankiety z prośbą o wskazanie, za co powinien odpowiadać były dyktator. Najwięcej respondentów odpowiedziało, że "zrujnował Serbię". Serbowie nie byli przekonani, że Milosević dopuścił się defraudacji, dziwi więc, że politycy belgradzcy zdecydowali się właśnie na taką linię oskarżenia. Aresztowany po powrocie z Cypru bankier Jezdimir Vasiljević stwierdził, że "ma tyle dowodów, że dyktator będzie jeszcze prosił, by go wysłać do Hagi". Nie wiadomo, czy są to materiały przeciwko Miloseviciowi, czy przeciwko żonie Mirianie "Mirze" Marković i synowi Marko.

Klan Slobo
Mira Marković, przewodnicząca Partii Jugosłowiańskich Komunistów (JUL), odpowiedzialna jest - jak się powszechnie uważa - za wszystkie większe machlojki finansowe, które przypisuje się jej mężowi. Podejrzewa się też, że to na jej zlecenie agenci służb specjalnych zamordowali krytycznego wobec reżimu wydawcę i dziennikarza Slavka Curuviję oraz byłego prezydenta Serbii Ivana Stambolicia, w przeszłości mistrza i protektora Slobo, który później go oszukał, odsunął od władzy i upokorzył. Była pierwsza dama broni się - 8 marca w wywiadzie dla tygodnika "Vreme" stwierdziła: "Żyliśmy tylko z naszych pensji niższych od zarobków różnych kombinatorów krążących wokół poprzedniego reżimu".
Córkę Miloseviciów, Marię, podejrzewa się o niezbyt czyste operacje, m.in. kupno za bezcen pięknego mieszkania w Belgradzie. Za największego aferzystę w rodzinie uważany jest jednak syn Slobodana - Marko. Playboy jeżdżący luksusowymi samochodami sportowymi natychmiast po demokratycznym przełomie uciekł za granicę. Ostatnio widziano go w należącym do serbskiej spółki hotelu Sun w Irkucku. Podobno Marko chroniony jest przez rosyjską mafię za 40 mln dolarów.
Oprócz malwersacji zarzuca się mu najzwyklejsze gangsterstwo, a zwłaszcza handel narkotykami. Jego życiowym sukcesem był pakt z chińskimi triadami. Dzięki niemu tylko w 2000 r. przez Jugosławię przerzucono do Europy Zachodniej ok. 100 tys. Chińczyków. Na procesie o zabójstwo Zeljko Raznatovicia (Arkana) mówiono, że zamordowano go, bo stał się konkurentem Marka, działającego w tych samych przestępczych branżach.
Dla Slobodana Milosevicia przygotowano już całe piętro w belgradzkim więzieniu, ale wielu Serbów uważa, że Slobo nie da się wziąć żywcem i popełni samobójstwo, jak uczynili to kiedyś jego matka, ojciec i wuj.
Więcej możesz przeczytać w 12/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.