Głów wojna o gŁowy

Głów wojna o gŁowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdyby udało się nam przekonać Billa Gatesa, aby przeniósł się z brygadą programistów Microsoftu do Polski, ratingi naszego kraju niechybnie i to bardzo szybko poszybowałyby w górę. A gdyby tak jeszcze za Gatesem i jego mózgami zechcieli wyemigrować ze Stanów Zjednoczonych i przywędrować do Polski Steve Jobs z głowami Apple’a, Jeff Bezos z mózgami tworzącymi Amazon.com, Andy Grove i głowy Intela, Craig Venter z mózgami Cellera Genomics oraz mózgi IBM i Xeroxa, Polska z pewnością w krótkim czasie wyrosłaby na absolutnego lidera emerging markets.

 
Nie ma żadnego znaczenia, czy kraj wytwarza frytki (potato chips) czy procesory (computer chips) - słowa te przypisano Michaelowi Boskinowi, przewodniczącemu zespołu doradców ekonomicznych prezydenta George’a Busha seniora. Nic bardziej mylnego. Liczą się tylko głowy - nie ręce i nie nogi! Jedna głowa niepełnosprawnego, całkowicie unieruchomionego, genialnego fizyka Stephena Hawkinga warta jest dziś więcej niż miliony całkowicie sprawnych, ale za to nisko wykwalifikowanych robotników. Na świecie toczy się zażarty, śmiertelny bój o ludzkie głowy. Amerykanie kontra Kanadyjczycy kontra Australijczycy kontra Nowozelandczycy; wszyscy przeciwko wszystkim! Gigantyczne międzykontynentalne polowanie łowców głów trwa, bo wiadomo, że ten kto pozyska najlepiej wykształconych, najzdolniejszych, ten wygra, ten na trzeciej - informatycznej - fali dopłynie najdalej.
Dopóki nie pojmą tego Europejczycy i nie włączą się aktywniej do walki o mózgi, dopóty Europa będzie z każdą dekadą coraz mniej konkurencyjna w globalnym wyścigu gospodarczym. A nadarza się po temu - abyśmy również w tej dziedzinie zechcieli nieco uważniej podglądać, a może i naśladować USA - znakomita okazja. "W ciągu najbliższego półwiecza liczba rdzennych Europejczyków spadnie o 170 mln. Mający dziś 775 mln mieszkańców Stary Kontynent straci ich więcej, niż liczy obecnie Rosja. Do 2100 r. ubędzie kolejnych 60 mln. Jeszcze 50 lat temu co piąty mieszkaniec Ziemi był Europejczykiem; za 50 lat będzie nim już tylko co czternasty. Starzejących się rdzennych mieszkańców będą zastępować obcy - szukający lepszego życia przybysze z przeludnionych państw Trzeciego Świata" - dowodzą Piotr Cywiński i Maria Graczyk, autorzy "Eurazjafryki", okładkowego artykułu tego numeru "Wprost". Do 2050 r. do Europy - czy nam się to podoba, czy nie - przybędzie co najmniej 160 mln cudzoziemców. Pytanie, czy nadal pozostaniemy pasywni i będziemy przyjmować niemal wyłącznie tych, którzy sami zechcą się do nas pofatygować, czy też wreszcie zrozumiemy, że wojnę o głowy trzeba prowadzić z głową, i czym prędzej na wzór amerykańskiej zielonej karty wprowadzimy europejską zieloną kartę - z prawem do stałego pobytu i automatycznego uzyskiwania obywatelstwa (na przykład po trzech latach posiadania karty). Ale też: czy zrobimy wszystko, by nakręcić w Europie koniunkturę, czyli przemienić niewydolne europejskie państwo socjalne w efektywne państwo liberalne (między innymi poprzez obniżenie podatków)? Oraz: czy nauczymy się traktować nowych Europejczyków jak jednych z nas - jak nowych sąsiadów? Bez tego pozyskanie wielu tęgich głów nie wydaje się możliwe, choćby Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej, osobiście na lotnisku w Brukseli zachęcał wysoko wykwalifikowanych specjalistów do pozostania w eurolandzie, a prezydent Kwaśniewski czynił to na użytek naszego kraju na Okęciu.
Polska, która na razie zmaga się z wchodzącym na rynek pracy wyżem demograficznym, wkrótce znajdzie się w sytuacji podobnej do tej, w jakiej już się znajduje reszta Europy. Także nas od dwóch lat ubywa, zamiast przybywać, a w najbliższych dziesięcioleciach będziemy się jako społeczeństwo coraz bardziej starzeć. I będziemy potrzebowali setek tysięcy, a z czasem może nawet milionów imigrantów; najlepiej tych najlepszych! Dlatego czas najwyższy pomyśleć również o polskiej zielonej karcie - o przyznawanym poszukiwanym przez Polskę, wysoko wykwalifikowanym fachowcom prawie do stałego pobytu, automatycznie (po trzech latach?) wieńczonym uzyskaniem obywatelstwa. Czas też najwyższy pomyśleć, aby ta polska zielona karta kojarzyła się z możliwością odniesienia sukcesu, zrobienia kariery w kraju o niskich podatkach, zamieszkanym przez sympatycznych, lubiących cudzoziemców ludzi, czyli w Rzeczypospolitej Wielu Narodów, w której Okił Khamidow lub Brian Scott mogą bez przeszkód stanąć na czele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Alosza Awdiejew może zostać prezesem zarządu TVP, Emmanuel Olisadebe - szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a szef Fiata Auto Poland, Enrico Pavoni (gdyby przyjął polskie obywatelstwo) - ministrem gospodarki RP.
Wojna o głowy to bowiem prawdziwa wojna głów; wojna tęgich głów!
Więcej możesz przeczytać w 12/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.