Pryszczata Europa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Swąd ze stosów palonych ciał zwierząt hodowlanych unosi się już nie tylko nad Wielką Brytanią, ale nad całą Europą, psując nastroje rolników, konsumentów i polityków. Najpierw choroba szalonych krów (BSE), a teraz epidemia pryszczycy - atakująca także owce, świnie i kozy - uderzyły dotkliwie po kieszeniach hodowców i sprzedawców.


Kupujący w panice odwracają się od mięsa, a państwa Unii Europejskiej od siebie nawzajem, ustanawiając kordony sanitarne na do niedawna symbolicznych granicach. Państwa kandydujące do UE obawiają się, że kłopoty natury weterynaryjnej będą - przynajmniej przejściowo - ważniejsze niż rozszerzanie unii. W stosunkach Brukseli z Waszyngtonem powraca atmosfera wojny handlowej. Inne kraje też nie chcą kupować mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego ze Starego Kontynentu. Europie trudno będzie zrzucić odium miejsca, gdzie hodowla została wynaturzona, powodując nieprzewidywalne zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi.

Wyścig rzeźników
Zaczęło się od kilku świń na farmie w Essex. W lutym Brytyjczycy musieli przyznać, że wybuchła epidemia pryszczycy. W szaleńczym wyścigu z jej postępami Wielka Brytania planuje wybić milion zwierząt. Do tej pory pod nóż poszło około 300 tys. zwierząt. Po stwierdzeniu choroby w Irlandii i w płn.-zach. Francji także tam przystąpiono do wybijania stad. Profilaktycznie zrobiono to w Niemczech (wcześniej rozpoczęto ubój 400 tys. zdrowych krów, by ratować rynek wołowiny po kryzysie wywołanym przez chorobę szalonych krów) i Włoszech. We Francji po wykryciu kilku ognisk choroby i wybiciu kilkudziesięciu tysięcy zwierząt władze zadziwiająco szybko uznały, że "sytuacja jest pod kontrolą". Tymczasem okazało się, że pryszczyca zawędrowała już do Holandii. Belgowie czekają w napięciu, kiedy pojawi się u nich.
Nastroje wśród farmerów są bliskie rewolty. Masowy ubój i palenie zwłok zwierząt na oczach zszokowanej opinii publicznej wydaje się wielu rolnikom nie usprawiedliwionym marnotrawstwem, wręcz barbarzyństwem. Koszty psychiczne są nie mniej dotkliwe niż straty finansowe. Przeciw ubojowi i paleniu zwierząt wystąpił m.in. holenderski minister rolnictwa Laurens-Jan Brinkhorst, uznając je za "nieetyczne". Jego zdaniem, lepszym wyjściem byłyby szczepienia. Komisja Europejska - organ wykonawczy Unii - chce tego uniknąć. Szczepienie zamknęłoby na kilka lat rynki zagraniczne przed europejskim mięsem.
Na amerykańskich lotniskach psy obwąchujące bagaże podróżnych z Europy nie węszą teraz za narkotykami. Szukają produktów mięsnych. W Europie dezynfekowane są pojazdy i sami podróżni na przejściach granicznych. Już nie tylko USA, ale także Kanada, Australia, Nowa Zelandia oraz kraje Bliskiego Wschodu, Azji i Ameryki Łacińskiej wprowadziły zakaz importu z Europy mięsa i produktów mlecznych. Amerykanie mieli okazję do "słodkiej zemsty" - za europejski zakaz importu wołowiny ze zwierząt karmionych hormonami. David Byrne, komisarz unii do spraw zdrowia i ochrony konsumentów, nazwał te środki przesadnymi i zapowiedział zaskarżenie ich do Światowej Organizacji Handlu.

Trędowaty kontynentu
Tymczasem w Europie już nie tylko Norwegia ("zdezynfekowano" tam aktora Gérarda Depardieu, który przyjechał na plan filmowy), Czechy czy Polska zawiesiły import mięsa z krajów UE. Tak samo stało się w samej unii. Niemcy zakazały jego przywozu z Wielkiej Brytanii i Francji. Podobnie uczyniło kilka innych krajów. Stowarzyszenie farmerów bawarskich wezwało zwolenników Bayernu Monachium, by podczas niedawnego meczu Ligi Mistrzów trzymali się z daleka od kibiców Arsenalu Londyn - nie po, by zapobiec potyczkom fanów futbolu, ale z obawy przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Brytyjczykom odbierano kanapki. Niemiecka straż na granicy z Francją odbiera nawet czekoladki. Tak wygląda dziś "Europa bez granic".
Irlandzki minister nie wahał się nazwać Wielkiej Brytanii "trędowatym Europy". Emocje biorą górę nad rozsądkiem. Powód? Jeżeli we Francji pryszczyca zacznie się rozprzestrzeniać w takim tempie jak w Wielkiej Brytanii, gdzie nadal rośnie liczba jej ognisk, to nie tylko Francja, ale cała Europa stanie w obliczu największego kryzysu rolnego od zakończenia II wojny światowej. Zagrożonych jest 300 mln zwierząt. A tylko francuski eksport mięsa i produktów mlecznych jest wart rocznie około 7 mld dolarów.
Cały budżet rolny unii na rok 2001 to 42,8 mld euro. Do czasu pojawienia się pryszczycy Komisja Europejska utrzymywała, że poradzi sobie z kryzysem na rynku wołowiny, przeznaczając na ten cel środki w ramach istniejącego bud-żetu rolnego. Przewidywania komisji były jednak oparte na założeniu spadku popytu na krowie mięso o 15 proc., podczas gdy był on przeszło dwukrotnie większy. W Niemczech zmniejszył się o 80 proc. Trzeba doliczyć inne straty, np. w turystyce. W Wielkiej Brytanii protestują pracownicy sektora agroturystycznego - w obawie, że tegoroczna wiosna i lato są już stracone. Cała branża turystyczna szacuje straty w tym sezonie na 27 mld euro. Widok kordonów policyjnych i oddziałów wojska skierowanych do pomocy w akcji oraz stosów palonych krów na pewno nie zachęca turystów. Odwołano wiele imprez sportowych: wyścigów konnych, meczów, pozamykano parki narodowe.

Pryszcze polityczne
Sukces gospodarczy był podstawą powodzenia europejskiej polityki i całego projektu integracji. Katastrofa w rolnictwie nie pozostanie bez wpływu na politykę UE. W rolnictwie krajów unii pracuje tylko kilka procent ogółu zatrudnionych, ale pochłania ono połowę unijnego budżetu. O ile więcej trzeba będzie wydać z powodu kryzysu wywołanego pryszczycą? Firma Goldman Sachs oszacowała, że walka z epidemią szalonych krów kosztowała rządy państw unii 6 mld euro. Pryszczyca ma większy zasięg.
Tymczasem nawet dotychczasowa wspólna polityka rolna unii była przedmiotem ros-nącej krytyki. Najbardziej bulwersują bezpośrednie dopłaty dla rolników, powodujące wzrost cen detalicznych. To także powód zadrażnień w stosunkach z krajami pozaeuropejskimi, które skarżą się na naruszanie przez unię zasad konkurencji. Wspólna polityka rolna w obecnym kształcie nie pomaga krajom kandydującym do UE w przyspieszeniu integracji. Blokuje ją m.in. strach przed tym, ile trzeba będzie dopłacać do polskiego rolnictwa.
Straty gospodarcze i kiepskie nastroje w Wielkiej Brytanii mogą storpedować mające się odbyć 3 maja wybory lokalne i być może parlamentarne. Premier Tony Blair nie chce dopuścić do zmiany terminu, mówiąc, że mogłoby to pogłębić problemy, wysyłając fałszywy sygnał w świat, że cały obszar wysp jest zamknięty i objęty kwarantanną.
Pryszczyca to już problem polityczny całej Europy. Göran Person, premier Szwecji, sprawującej obecnie rotacyjne przewodnictwo w unii, podróżował ostatnio po krajach piętnastki, próbując rozwiać niemiłą woń. Starał się zapobiec temu, by szczyt w Sztokholmie zdominowała dyskusja o rolnictwie. Choć premier Holandii Wim Kok twierdził, że jedynym tematem szczytu powinna być pryszczyca, poświęcono jej tylko 20 minut. Szwedzkie gazety uznały to za przejaw braku bliskiego kontaktu polityków z wyborcami. Szkopuł w tym, że straty rolników są ogromne, a odszkodowania ich nie zrekompensują. Unia nie ma rozwiązania, a Szwecja nie chce, by jej przewodnictwo przeszło do historii w cieniu nieudanej dyskusji o rolnictwie. Nie chce jej ani teraz, ani w czerwcu, na szczycie w Göteborgu, który ma zakończyć jej prezydencję. Jednym z jej priorytetów jest rozszerzenie unii.
Szwedzki premier znalazł oparcie w Chiracu. Zdaniem prezydenta Francji, zmiany we wspólnej polityce rolnej spowodowałyby tylko wzrost niezadowolenia rolników i paniki. Francja jest największym beneficjentem unijnej polityki rolnej, a Chiraca nazywają w Brukseli złośliwie "permanentnym ministrem rolnictwa". Wbrew Chiracowi i bez względu na komplikacje polityczne proste pytanie o sens produkowania coraz większych gór mięsa po to, by je potem niszczyć, będzie musiało doczekać się odpowiedzi. Niemiecka minister rolnictwa z Partii Zielonych Renate Künast, twierdzi, że potrzebny jest zwrot w kierunku rolnictwa ekologicznego. Kanclerz Gerhard Schröder też opowiada się za naturalną hodowlą bydła. Niemcy mówią o potrzebie większego urynkowienia rolnictwa, co może zwiastować kres nieoficjalnego filaru unii: "niemiecki przemysł płaci za francuskie rolnictwo".

Koniec solidarności
Już kryzys wywołany przez BSE podkopał europejską solidarność w sprawie wspólnej polityki rolnej, o czym świadczy m.in. decyzja Lionela Jospina. Francuski premier obiecał rolnikom specjalny pakiet pomocy, nawet jeśli unia nie przeznaczy więcej środków na ten cel. Austria stara się wymóc na Brukseli zwrot 58 mln euro wydanych na walkę z BSE. Austriacki minister finansów Karl-Heinz Grasser stwierdził, że koszty te są rezultatem "błędnej polityki rolnej" unii. Unijny komisarz do spraw rolnictwa Austriak Franz Fischler zgadza się, że potrzebne są większe zachęty do mniej intensywnego rolnictwa.
Konsumenci zaczynają się domagać bezpiecznej żywności i przyjaznego środowisku rolnictwa. "Wielu ludzi sądzi, że industrializacja produkcji rolnej zaszła za daleko i spowodowala problemy, których teraz doświadczamy" - stwierdziła minister rolnictwa Szwecji Margareta Winberg. Paradoksalnie, to Wielka Brytania najsilniej żądała rewizji unijnej polityki rolnej jako nieefektywnej, wręcz szkodliwej. Teraz zwierzęta na rysunku satyrycznym we francuskim dzienniku "Le Monde" pytają złośliwie: "Czy jesteśmy zaszczepione przeciw wirusowi brytyjskiej produktywności?". Prawda leży pośrodku. Francuskie rolnictwo też jest intensywne, a handel i przetwórstwo artykułów rolnych ze względu na globalną konkurencję ulegają koncentracji. Nie zaszła ona tak daleko jak po drugiej stronie kanału La Manche, gdzie zlikwidowano lokalne rzeźnie i zwierzęta trzeba wozić do uboju po 300 km, rozsiewając po całym kraju zarazki pryszczycy. Jak na ironię model produkcji rolnej ukierunkowany na efektywność i zysk przynosi teraz ogromne straty.Tymczasem smród palących się zwłok zwierząt zatruwa stosunki między państwami unii. Włoski dziennik "La Stampa" napisał, że rozsądnemu środkowi zapobiegawczemu, jakim jest zamykanie granic przed chorobą, towarzyszą oskarżenia i środki odwetowe: "Kontynent, do wczoraj zjednoczony marzeniem o wspólnocie, nagle uwalnia emocje z przedednia wojny trzydziestoletniej".

Więcej możesz przeczytać w 13/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.