"USA się nie zmienią"

"USA się nie zmienią"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nadzieje krajów europejskich, że po oczekiwanym zwycięstwie Demokratów w wyborach do Kongresu zmienią oni kurs w polityce zagranicznej USA, okażą się płonne - przestrzega w "Washington Post"neokonserwatywny publicysta Robert Kagan.
"W Europie ludzie pytają z nadzieją, czy demokratyczna wygrana w wyborach do Kongresu zmieni w końcu kurs amerykańskiej polityki zagranicznej w bardziej 'łagodnym' kierunku. Wybory parlamentarne rzadko jednak wpływają na kierunek polityki międzynarodowej USA" - pisze Kagan, ilustrując to przykładami z najnowszej historii.

Jedynym wyjątkiem - przypomina - był 1973 rok, kiedy zdominowany przez Demokratów Kongres obciął fundusze na dalsze prowadzenie wojny w Wietnamie. Zdaniem niektórych, gdyby dziś Demokraci przejęli po wyborach kontrolę w Kongresie, mogą zablokować finansowanie wojny w Iraku.

Kagan uważa jednak, że "nie jest to prawdopodobne". Przypomina, że w najnowszej historii, nawet po zmianach w Białym Domu, w polityce widoczna była raczej ciągłość, a nie zmiana kierunku. O polityce zagranicznej decyduje w USA prezydent.

Przykładem ciągłości była - pisze Kagan - polityka USA wobec wojny na Bałkanach, rozpoczętej w 1992 r. Prezydent George H.W.Bush nie zdecydował się wtedy na interwencję wojskową. Jego następca Bill Clinton też przez 2,5 roku zwlekał z akcją przeciw Serbom. Nastąpiła ona (pod egidą NATO) dopiero w 1995 r., po masakrze Muzułmanów w Srebrenicy.

Przed obecnymi wyborami demokratyczni przywódcy w Kongresie przedstawili 5-punktowy plan zmiany polityki w Iraku. Przewiduje on, że wojska amerykańskie będą tam głównie zwalczać terrorystów i pomagać w szkoleniu armii irackiej, a od końca tego roku mają rozpocząć stopniowe wycofywanie się z Iraku

Według planu USA zwołałyby także międzynarodową konferencję w sprawie przyszłości Iraku. Demokraci domagają się poza dymisji ministra obrony Donalda Rumsfelda.

Nowe elementy w tym planie w porównaniu z polityką Busha to postulat stopniowego wycofywania wojsk i zwolnienie szefa Pentagonu. Prezydent zapowiedział, że nie zrobi tego do końca swej kadencji (styczeń 2009).

Demokraci jednak - jak zauważają obserwatorzy - są w sprawie Iraku podzieleni. Senator Hillary Clinton - najbardziej na razie prawdopodobny kandydat prezydencki w 2008 r. - ma o wiele mniej krytyczny stosunek do wojny niż lewe skrzydło stronnictwa, z przewodniczącym jego Krajowego Komitetu Howardem Deanem.

Najwyższy rangą Demokrata w senackiej Komisji Spraw Zagranicznych Joseph Biden proponuje podział Iraku według linii etniczno-religijnych.

Pomysł ten odrzuca wielu ekspertów związanych z partią, jak były doradca prezydenta Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński. Nazwał on propozycję Bidena "samobójczą".

pap, ab