Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Centrum Monitoringu Wolności Prasy pragnie wyrazić swoje zaniepokojenie przebiegiem procesu koncesyjnego, którego celem jest nowy podział naziemnych częstotliwości dla telewizji. Nasze obawy budzi sposób traktowania Telewizji Niepokalanów.
List otwarty do przewodniczącego KRRiTV Juliusza Brauna
Szanowny Panie Przewodniczący
Centrum Monitoringu Wolności Prasy pragnie wyrazić swoje zaniepokojenie przebiegiem procesu koncesyjnego, którego celem jest nowy podział naziemnych częstotliwości dla telewizji. Nasze obawy budzi sposób traktowania Telewizji Niepokalanów. Stacja ta jest jednym z najmniejszych nadawców telewizyjnych na polskim rynku mediów. Jej obecne plany rozwoju stwarzają widzom niepowtarzalną szansę na zwiększenie oferty programowej. Dlatego też za głęboko niewłaściwe uważamy nierównoprawne traktowanie stacji przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Obawiamy się, że zmierza to do wyeliminowania tego nadawcy drogą decyzji administracyjnych i do monopolizacji rynku przez jedną opcję polityczną. Przejawem tego problemu jest decyzja uniemożliwiająca TV Niepokalanów zwiększenie ilości czasu reklamowego do 15 proc., z czego korzystają inni nadawcy.
Zwracamy się do Pana o zapewnienie pełnej obiektywności procesu koncesyjnego w imię równości konkurujących na rynku stacji oraz prawa do swobody wypowiedzi.

prof. ANDRZEJ RZEPLIŃSKI przewodniczący Rady CMWP
ANDRZEJ GOSZCZYŃSKI dyrektor CMWP

Wojna światów
Reality shows są w dużej mierze programami edukacyjnymi. Nieraz siedzę u znajomych, oglądając "Big Brother" i dyskutując o poczynaniach i przemyśleniach uczestników. Takie wspólne spotkania pogłębiają i poszerzają wiedzę o społeczeństwie, prowokują do dyskusji na temat ludzkich zachowań. Poza tym, oglądanie bohaterów programu pozwala zapomnieć o własnych problemach. Przedstawiciele KRRiTV twierdzą, że "autentyzm uczestników Big Brother jest wątpliwy" ("Wojna światów", nr 13). Być może tak było na początku. Przecież nie każdy ma do czynienia z kamerami. Teraz zachowują się swobodnie i nie zwracają uwagi na kamery i mikrofony, ba, nawet o nich zapominają. Czyżby radę raziła wesołość i bezpośredniość bohaterów reality shows? KRRiTV niech spojrzy wreszcie na świat oczami widza, który płaci abonament na telewizję publiczną. Trochę więcej tolerancji i życzliwości, panowie!

MICHAŁ O.
Ostróda

Big kołtun
Autor tekstu "Big kołtun" (nr 12) dowodzi, że polski widz nie nadąża za światowymi trendami w dziedzinie kultury. A skoro już taki jest z natury, że woli totalitaryzm w postaci zakazów bądź nakazów, to niech przynajmniej innym nie przeszkadza wyżywać się do woli. Pragnienie wolności obarcza każdego "przekleństwem wyboru". Jaki ten wybór był - dobry czy zły - najłatwiej poznać po skutkach. Brak przymusu przy naborze chętnych do zamknięcia się w kontenerach niczym w klatkach w ZOO nie jest żadną gwarancją, iż wybrali właściwie. Ludzie omamieni forsą, chęcią pokazania się, zdobycia popularności i zeznania sławy mają nikłą świadomość skutków własnej decyzji. Cytowanie zasady, że "chcącemu nie dzieje się krzywda", jest w tym wypadku mocno bałamutne. Z własnej woli niektórzy biorą narkotyki, nadużywają alkoholu, rabują, zabijają. Jeśli nawet nie krzywdzą siebie, to bez wątpienia szkodzą innym, a na to nie pozwala nie tylko katolicka moralność. Ranienie cudzych uczuć jest także krzywdą, tyle że niematerialną. Dlatego wolność jednostki czy "artystycznego twórcy" powinna się kończyć tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka. Jeśli w opinii autora nietolerancja wobec podglądactwa, schlebiania najniższym instynktom, szokowania za wszelką cenę i przekraczania granic dobrego smaku jest kołtuństwem, to jestem dobrowolnym "kołtunem", ponieważ wielokrotnie padająca w tekście inwektywa tym razem wręcz nobilituje.

ELŻBIETA HAMERLIŃSKA
Warszawa

Myszy Wielkiego Brata
Zauważyłam, że uczestnicy programu "Big Brother" są zmęczeni. Brak im kondycji psychicznej, która pozwala zawodowym aktorom zmierzyć się z własnym ekshibicjonizmem. Aktor wie o tym, że nawet jeśli wieczór w teatrze nie był udany, spektakl skończy się po dwóch godzinach. Mam nieodparte wrażenie, że żaden z bohaterów "Big Brother" nie przewidział, iż bycie obserwowanym bez przerwy może być aż tak wyczerpujące. Myślę, że cena za tę nieszczęsną popularność może być większa od oszacowanej przez Tomasza Raczka w felietonie "Myszy Wielkiego Brata" (nr 12).

MARZANNA KIELAN
Więcej możesz przeczytać w 14/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.