Mąteczny świazurek

Mąteczny świazurek

Dodano:   /  Zmieniono: 
W KRRiTV zabrakło miejsca dla niekwestionowanego autorytetu, jakim jest Krzysztof Piesiewicz. "Weź kopę jaj, dwie dziewki i niech je ubiją na pianę"Staropolski przepis na ciasto na mazurek. Tytuł felietonu jest moją słodką wielkanocną zemstą na korekcie "Wprost", która tydzień temu, zapewne w ramach primaaprilisowego żartu, zamieniła moje "Kraty i kratki" na "Karty i kartki". Czytelnicy mogli być zdezorientowani, czytając o Slobodanie Miloseviciu, więziennych kratach i pogodzie w kratkę i próbując dociec, jaki to wszystko ma związek z kartami i kartkami.
 
Tytuł felietonu jest moją słodką wielkanocną zemstą na korekcie "Wprost", która tydzień temu, zapewne w ramach primaaprilisowego żartu, zamieniła moje "Kraty i kratki" na "Karty i kartki". Czytelnicy mogli być zdezorientowani, czytając o Slobodanie Miloseviciu, więziennych kratach i pogodzie w kratkę i próbując dociec, jaki to wszystko ma związek z kartami i kartkami. Śpieszę więc ich uspokoić: żadnego, po prostu pomieszanie z poplątaniem. Mąteczny świazurek, dwa czeskie błędy wrzucone do polskiego garnka. Zakalec.
A właściwie epidemia zakalców. Kolejne dwa upichcił ostatnio Senat Rzeczypospolitej. Najpierw deliberował nad wyższością senator Czuby nad senatorem Piesiewiczem. Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem finału tych deliberacji mógłby być zamiar wprowadzenia miejsc dla kobiet (30 proc. miejsc) na wszelkich możliwych listach kandydackich. Tutaj jednak Senat poszedł dalej niż Sejm, oferując 100 proc. miejsc paniom. Jedną połowę miejsc na liście pretendentów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zajęła radykalna przedstawicielka Sojuszu Lewicy Demokratycznej pani Szyszkowska (która woli propagandę spod znaku Wołgi, socjalizmu i gwiazdy, bo była... ideowa). Druga połowa zaoferowana została nie mniej radykalnej reprezentantce Radia Maryja, pani Czubie (przerażonej intelektualnym upadkiem ks. bp. Życińskiego). Jak nie kijem, to pałką i w ten sposób zabrakło miejsca dla niekwestionowanego autorytetu etycznego i merytorycznego, jakim powszechnie cieszy się senator Krzysztof Piesiewicz. Niby wiadomo od dawna, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, ale póki wolno się publicznie dziwić, ja się dziwię. Nowe BSE jakie, czy co?
"Izba refleksji" poświęciła też czas zagadnieniu finansowania partii. Prości ludzie niewiele z tego wszystkiego rozumieją. Chwyta ich za serce teza, że politycy nie powinni sięgać po pieniądze budżetowe (których brakuje dla pielęgniarek i nauczycieli), i zarazem nie dostrzegają, że sięganie do kieszeni sponsorów jest również sięganiem do kieszeni zwykłych ludzi, z pielęgniarkami i nauczycielami włącznie, tyle że bez ich wpływu na przeznaczenie pieniędzy przekazanych tą drogą partiom wybranym przez biznes. Wciąż nie jest dla wszystkich jasne, że nawet abstrahując od ryzyka korupcji, mechanizm sponsoringu partii przez przedsiębiorców i ludzi majętnych oznacza, że hojne wpłaty na rzecz ugrupowania X lub Y zostaną wliczone w koszty wytwarzania produktów lub usług, kupowanych przez zwykłych obywateli bez względu na ich preferencje wyborcze. Jeśli partia X będzie, dajmy na to, sponsorowana przez producenta pasty do butów, każdy, kto ma zwyczaj pastowania co jakiś czas butów, będzie ją współfinansował, choćby od lat z przekonaniem głosował na partię Y i równie wytrwale skreślał na kartce wyborczej wszystkie nazwiska kojarzące mu się ze znienawidzoną partią X. Mechanizm finansowania budżetowego nie jest wcale dodatkowym łupieniem podatników, lecz sprowadza się do uruchomienia prostego mechanizmu: jeśli obywatel preferuje partię Z, to jego głos na kartce wyborczej popiera zarazem możliwe do skontrolowania dofinansowanie wybranego przez niego ugrupowania - bo kwota przekazana z budżetu jest związana z liczbą głosów oddanych na partię.
Pieczenie świątecznego mazurka jest zapewne mniej skomplikowane niż wybór członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji lub modelu finansowania partii w demokratycznym państwie. Ale przecież nawet podczas pieczenia słodkiego mazurka trzeba przestrzegać reguły, by zamiast cukru nie sypać soli, a pieprzu zamiast rodzynek. Chyba że ktoś woli mąteczne świazurki. W tym duchu życzę wesołych świąt wszystkim, a szczególnie staremu druhowi z sąsiedzkiej "Tratwy Noego", Markowi Skwarnickiemu, i wszystkim broniącym się przed Bardzo Szaloną Epidemią.
Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.