Debata nyska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bez odrzucenia polskiego pesymizmu nie można sensownie rozmawiać o naszym państwie. W czasie prawyborów w Nysie uczestniczyłem z profesorami Andrzejem Wiszniewskim i Wiesławem Chrzanowskim w publicznej debacie programowej. Mimo ogromnego wysiłku dziennikarzy trudno było skłonić polityków do przestrzegania rygorów debaty oksfordzkiej. Jako przedstawiciele AWS, ugrupowania rządzącego, z definicji nie mogliśmy się dzielić czarnowidztwem. Pozostali folgowali sobie w nadmiarze.
 W pewnym momencie Janina Paradowska zadała pytanie, które powinno być przepustką do każdej debaty politycznej w Polsce: "Czy naprawdę wszystko, co stało się w czasie ostatniej dekady, było tak złe i beznadziejne?".
Bez odrzucenia polskiego pesymizmu nie można sensownie rozmawiać o naszym państwie. Myślę, że znaczącą część niepowodzeń poszczególnych ekip rządzących zawdzięczamy temu, iż do władzy dochodzili zadowoleni z siebie pesymiści.
Problemy własności, rynku i podatków tworzą węzeł, którego nie umieliśmy rozciąć. Debata na te tematy nie może się kończyć na wyborach. Jesteśmy jedynym państwem Europy Środkowej i Wschodniej, które nie przeprowadziło reprywatyzacji. Pewnie z powodu zmory demokracji, w której politycy zamiast proponować rozwiązania, uciekają przed problemami.
W kontekście rosnącego bezrobocia racjonalnie trzeba spojrzeć szczególnie na problemy własności, rynku, podatków. Bez uporządkowania własności obywatele mają skłonność do zrzucania odpowiedzialności z siebie na państwo. Rynek z jego bezwzględnymi, ale naturalnymi mechanizmami może być zaakceptowany wtedy, gdy na wszystkich oddziałuje takie samo prawo. I gdy prawami rynku nie tłumaczy się kapitalizmu politycznego, nepotyzmu, nonszalancji administracji. Dyskusja o podatkach, w której ignoruje się podstawowe rozróżnienie podatku od dochodów osobistych i podatku od przedsiębiorstw, nie może nas daleko zaprowadzić. Podatki przedsiębiorców muszą być niskie, aby opłacało się tworzyć nowe miejsca pracy. Ponadto nie ma społecznej zgody na podatek liniowy od dochodów osobistych.
Podczas debat przedwyborczych można odnieść wrażenie, że licząc na krótką pamięć wyborców, najlepiej jest zaproponować to, za co nie trzeba będzie później odpowiadać, a dzięki czemu można dziś szarpać adwersarzy. Można, wyrywając problemy z kontekstów, krytykować podatki, partie i ordynację. Taktycznie opłaca się to wszystkim. Strategicznie - nikomu. Szkoda Polski.
Więcej możesz przeczytać w 17/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.