Kiełbasiany jad

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ci, którzy sączą truciznę w polskie życie publiczne, nie zasługują na podanie ręki. Ich miejsce jest za drzwiami "Nie znam na was hańby słowa" Zygmunt Krasiński "Nie-boska komedia". Trzynasty już rok urzęduje w gabinecie prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej pan Moskal. Specjalista branży handlowo-mięsnej, urodzony już w Chicago i tam mieszkający do dzisiaj, zabierał swego czasu głos w sprawie uczestnictwa Polski w NATO (co bez wątpienia jest powodem do chwały), ale, niestety, zabiera go także w wielu innych kwestiach, w których z powodu prostej przyzwoitości po stokroć lepiej byłoby, gdyby swe poglądy - skoro stać go jedynie na takie - zachował dla siebie i nie dzielił się odpowiedzialnością za nie z szacownym KPA.
Polacy mają do Polonii stosunek tradycyjnie nacechowany szacunkiem i często także wdzięcznością.
Nie wynika to tylko z liczebności ani nawet pozycji zajmowanej przez naszych rodaków w nowych, drugich ojczyznach. Ta postawa "krajowców" ma źródło w odwiecznym szacunku, jakim darzono w Polsce wychodźców politycznych, zesłańców, ludzi cierpiących za nasze wspólne sprawy, płacących dożywotnim oddaleniem od kraju za heroizm, na jaki zdobywali się w czasach narodowych prób. Pan Moskal - choć nigdy za nic nie cierpiał, choć nigdzie nie musiał emigrować (ani za wolnością, ani nawet za chlebem), choć wreszcie żadne okoliczności nie wymagały od niego heroizmu - jest beneficjentem tego tradycyjnego szacunku: po prostu Polonia żyjąca w Ameryce dała mu w 1988 r. swój mandat i od tego czasu głos prezesa stał się głosem amerykańskiej Polonii.
Nie bywam często w Stanach Zjednoczonych i moje kontakty z mieszkającymi tam Polakami są sporadyczne, nierzadko przypadkowe. Dane mi było wszakże spotykać się z niektórymi przynajmniej spośród najbardziej zasłużonych. Niektórzy zjawiają się w Polsce już rzadko, choćby Bolesław Wierzbiański, inni - mimo zaawansowanego wieku, jak Jan Nowak-Jeziorański - przylatują nad Wisłę możliwie często i nadal niemal na co dzień uczestniczą w naszych wspólnych sprawach. Jeszcze od innych słyszę o wieloletnim klinczu, jaki zapanował w kwaterze głównej kongresu, o zniechęceniu młodych i starych działaczy, o skutkach polityki prezesa. Trudno w te sprawy wchodzić. Amerykańscy polonusi muszą je jakoś załatwić między sobą w trosce o dobro pierwszej ojczyzny, w trosce o pozycję Polski i Polaków w kraju, który stał się ich drugim domem.
Istnieją jednak granice. Sam już nie wiem, jak to się mogło stać, by naród tak wiernie przez lata całe czczący pow-stańców styczniowych, weteranów wojny bolszewickiej, bohaterów pow-stania warszawskiego, by ten sam naród mógł tak łatwo akceptować błoto, jakim obrzucani są niekiedy ludzie najwybitniejsi. Jak mogło się stać, że tyle złego, nieprawdziwego i haniebnego bezkarnie można było mówić o Józefie Tischnerze, Jerzym Turowiczu, a z żyjących - o Tadeuszu Mazowieckim, Władysławie Bartoszewskim, Janie Nowaku-Jeziorańskim wreszcie. Jak mogło się stać, że eksponowany przedstawiciel amerykańskiej Polonii potrafi o tym ostatnim powiedzieć: "zaufany hitlerowców" lub "uchodzący za polskiego patriotę", i równocześnie ten sam człowiek jest z honorami zapraszany do uczestnictwa w rozpoczynającym się wkrótce kongresie Wspólnoty - spotkaniu Polaków z całego świata. Ba, ma je otwierać w imieniu Polonii...
Handel kiełbasą jest niewątpliwie zajęciem godnym szacunku - jak każda uczciwie i dobrze wykonywana praca. W tym wypadku można mieć jednak wrażenie, że nie chodzi o żadną pożywną strawę. Mamy do czynienia z kiełbasianym jadem, z trucizną sączoną w polskie życie publiczne. Ci, którzy ją serwują, nie tylko nie zasługują na podanie ręki. Ich miejsce jest za drzwiami. Demokracja i swoboda wypowiedzi nie oznacza, że wolno wszystko. Mam tylko osobistą prośbę do Jana Nowaka-Jeziorańskiego: proszę przypadkiem nie podawać Moskala do sądu. Pan nie potrzebuje obrony swego dobrego imienia, Panie Janie. Pan je ma.
Więcej możesz przeczytać w 17/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.