Mniej więcej w czasie, gdy polskie kluby piłkarskie przegrywały w rozgrywkach europejskich z klubami, którym daleko do czołówki, a nasza reprezentacja została ośmieszona przez Kamerun, opublikowany został coroczny ranking uczelni wyższych na świecie. Pokazuje on, że poziom naszej nauki jest mniej więcej taki jak piłki nożnej.
Prestiżowy ranking opracowywany jest od kilku lat przez ekspertów z szanghajskiego Uniwersytetu Jiao Tong. Kryteria są maksymalnie obiektywne i bezwzględne. Punktowani są absolwenci i wykładowcy będący laureatami Nagrody Nobla i Medalu Filedsa, liczona jest ilość cytowań w prestiżowych pismach naukowych oraz artykuły opublikowane w „Science” i „Nature”.
Na liczącej pięćset uczelni liście są dwie nasze – Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski , tyle, że ulokowane one zostały w ostatniej setce. UJ na 700 możliwych punktów zdobył tylko 71, UW dostał 75. Pozycję (i tak mierną) UW ratuje to, że studiował tu w latach 30-tych Menachem Begin, który dostał Nobla, tyle, że pokojowego. Noblistą (w dziedzinie ekonomii) był też Leonid Hurwicz , który ukończył UW w 1938 roku. Gdyby nie absolwenci sprzed ponad 70 lat UW nie znalazł by się w rankingu w ogóle!
Owszem, w rankingu dominują uczelnie amerykańskie, obrzydliwie bogate i gromadzące najlepszych wykładowców i najzdolniejszych studentów z całego świata. Może jednak wytrzymujemy porównanie z uczelniami z naszego regionu? I nie mówię o Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie, bo to nieosiągalne dla nas wyżyny…
Niestety, podobnie jak Lech Poznań przegrał rywalizację ze Spartą Praga, tak UW i UJ przegrywają z Uniwersytetem Karola IV w Pradze. Jeszcze kilka lat temu uczelnie polskie i ta praska szły łeb w łeb w czwartej setce, ale od kilku lat praska uczelnia awansowała do trzeciej. Tymczasem pozycja naszych nie zmienia się, a specjaliści twierdzą wręcz, że ich pozycja w stosunku do czasów realnego socjalizmu obniżyła się. Obala to argumenty tych, którzy wszystko chcą zwalić na komunizm.
Nie można powiedzieć, że problemy szkolnictwa wyższego nie pojawiły się w czasie niedawnej kampanii wyborczej. Owszem – obaj główni kandydaci zajęli się tematem. Konkretnie - obiecywali przywrócenie zniżek na transport dla studentów. Studenci nie wykorzystali szansy do końca – mogli przy okazji zażądać zniżek na piwo.
Może sytuacja na uczelniach to jakiś szczególny wyjątek? Niestety nie - Polska pod względem czytelnictwa książek znajduje się na szarym końcu w Europie. A może w zamian postawiliśmy na Internet? Otóż jest on w Rzeczpospolitej najdroższy na naszym kontynencie i mamy jeden z najniższych wskaźników dostępu do sieci przez co i pod tym względem znajdujemy się tam gdzie czytelnictwo, uczelnie wyższe no i piłka nożna.
Za to nikt nam nie podskoczy jeśli chodzi o wojnę o krzyż przy głównej promenadzie stolicy, toczoną przy pomocy wyzwisk, demagogii, fekaliów i grantów ręcznych.
Na liczącej pięćset uczelni liście są dwie nasze – Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski , tyle, że ulokowane one zostały w ostatniej setce. UJ na 700 możliwych punktów zdobył tylko 71, UW dostał 75. Pozycję (i tak mierną) UW ratuje to, że studiował tu w latach 30-tych Menachem Begin, który dostał Nobla, tyle, że pokojowego. Noblistą (w dziedzinie ekonomii) był też Leonid Hurwicz , który ukończył UW w 1938 roku. Gdyby nie absolwenci sprzed ponad 70 lat UW nie znalazł by się w rankingu w ogóle!
Owszem, w rankingu dominują uczelnie amerykańskie, obrzydliwie bogate i gromadzące najlepszych wykładowców i najzdolniejszych studentów z całego świata. Może jednak wytrzymujemy porównanie z uczelniami z naszego regionu? I nie mówię o Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie, bo to nieosiągalne dla nas wyżyny…
Niestety, podobnie jak Lech Poznań przegrał rywalizację ze Spartą Praga, tak UW i UJ przegrywają z Uniwersytetem Karola IV w Pradze. Jeszcze kilka lat temu uczelnie polskie i ta praska szły łeb w łeb w czwartej setce, ale od kilku lat praska uczelnia awansowała do trzeciej. Tymczasem pozycja naszych nie zmienia się, a specjaliści twierdzą wręcz, że ich pozycja w stosunku do czasów realnego socjalizmu obniżyła się. Obala to argumenty tych, którzy wszystko chcą zwalić na komunizm.
Nie można powiedzieć, że problemy szkolnictwa wyższego nie pojawiły się w czasie niedawnej kampanii wyborczej. Owszem – obaj główni kandydaci zajęli się tematem. Konkretnie - obiecywali przywrócenie zniżek na transport dla studentów. Studenci nie wykorzystali szansy do końca – mogli przy okazji zażądać zniżek na piwo.
Może sytuacja na uczelniach to jakiś szczególny wyjątek? Niestety nie - Polska pod względem czytelnictwa książek znajduje się na szarym końcu w Europie. A może w zamian postawiliśmy na Internet? Otóż jest on w Rzeczpospolitej najdroższy na naszym kontynencie i mamy jeden z najniższych wskaźników dostępu do sieci przez co i pod tym względem znajdujemy się tam gdzie czytelnictwo, uczelnie wyższe no i piłka nożna.
Za to nikt nam nie podskoczy jeśli chodzi o wojnę o krzyż przy głównej promenadzie stolicy, toczoną przy pomocy wyzwisk, demagogii, fekaliów i grantów ręcznych.