Występują: Jarosław Prawy – władca sędziwy, acz wciąż żywotny; Zbigniew Sprawiedliwy – młodzian ambitny i niecierpliwy; Król Salomon – specjalista od rozstrzygania sporów.
Miejsce akcji: na prawo od lewa
Jarosław Prawy i Zbigniew Sprawiedliwy wyrywają sobie z rąk koronę. Każdy ciągnie symbol władzy w swoją stronę. Twarze zacięte i złowrogie. Obaj ciężko dyszą.
Jarosław Prawy: Ja jestem prawy, ja! (szarpie koronę)
Zbigniew Sprawiedliwy: A właśnie, że ja jestem prawszy! (nie chce wypuścić korony z rąk)
Jarosław Prawy: Przede mną dzieci zdejmują czapki! A dzieci to największe autorytety! One nie miały jeszcze czasu, by zdradzić!
Zbigniew Sprawiedliwy: A ja przelewałem krew za sprawę. O – tu się skaleczyłem papierem (pokazuje jeden z palców) , kiedy sporządzałem listę lewych, których miałem wtrącić do lochu. A tu się spinaczem ukułem, gdy zamykałem jedną ze spraw.
Jarosław Prawy: A kto ci ten papier i spinacz dał? Już nie pamiętasz?
Zbigniew Sprawiedliwy: A kto w ciebie tym spinaczem nie strzelał?
Jarosław Prawy: Ty mi grozisz. O żesz ty kondoministo!
Zbigniew Sprawiedliwy: Ja kondoministą? A żeby cię ty liberale!
Król Salomon (nieoczekiwanie pojawia się na scenie) : Przechodziłem właśnie obok i usłyszałem straszliwe krzyki. A że jestem specjalistą od rozstrzygania sporów, proszę zresztą – to moja wizytówka (wręcza obu wizytówkę, na której znajduje się napis „King Salomon –The Master of Justice sp. z.o.o. Twój spór – nasz wyrok. Sprawiedliwie, ostro, tanio. Dla matek z dziećmi 50 procent zniżki”) , chętnie wam pomogę. Co was poróżniło?
Jarosław Prawy: Ja jestem prawdziwą prawicą, a on udaje, że sam nią jest!
Zbigniew Sprawiedliwy: Tyle że prawdziwą prawicą jestem w rzeczywistości ja. Przelewałem krew… (znów pokazuje skaleczony niegdyś palec).
Król Salomon: Hmmm. Być może obaj jesteście prawicą i powinniście działać razem?
Jarosław Prawy: Ależ od początku mu to proponowałem. Wystarczy, że założy ten wór pokutny (pokazuje zgrzebny, jutowy worek z dziurami na głowę, ręce i nogi) , klęknie przede mną na grochu, a potem jeszcze zrobi jaskółkę i przez najbliższe 30 lat będzie do mnie mówił per „Nieomylny”. Tyle że on się nie chce zgodzić – taki zawzięty.
Zbigniew Sprawiedliwy: A pewnie, że nie chcę. Ja mogę razem z nim dalej – ale nie w żadnym worku i nie na żadnym grochu. Możemy być razem prawicą jeśli on pozwoli mi usiąść sobie na kolanach, gdy siada na tronie.
Jarosław Prawy: Niedoczekanie twoje. Wtedy nie będzie mnie widać!
Zbigniew Sprawiedliwy: Ja im będę opowiadał jak wyglądasz.
Jarosław Prawy: Nigdy! Oddaj koronę uzurpatorze! (znów stara się wyszarpnąć koronę z rąk Zbigniewa) .
Zbigniew Sprawiedliwy: Nie! TKM (skrót od wyrażenia „teraz korona moja” – aut.)!
Król Salomon: Już widzę na czym polega problem. Miałem kiedyś taką sprawę. W jakim wy kraju tę prawicę robicie?
Jarosław Prawy i Zbigniew Sprawiedliwy: (jednocześnie) W Polsce!
Król Salomon: (mruczy pod nosem) No tak, mogłem się domyślić. (Głośniej) Słuchajcie ja mam tu takie specjalne narzędzie do rozstrzygania tego typu sporów (wyciąga miecz z pochwy) . Podzielę wam tę Polskę na pół. Będzie mniejsza, słabsza i skłócona – ale każdy z was będzie miał swoją część w której będzie jedyną prawicą. Uwaga, tnę… (bierze zamach)
Jarosław Prawy: Tnij, tylko tak, żeby większa połowa była moja.
Zbigniew Sprawiedliwy: (patrzy przerażony na to co się ma stać) Nie! Przestań!...
Król Salomon: (uśmiecha się) Ten manewr mnie nigdy nie zawodzi.
Zbigniew Sprawiedliwy: Nie mieczem! Topór się do tego lepiej nadaje…
Król Salomon: (przestaje się uśmiechać. Blednie. Wreszcie jednym sprawnym ruchem odcina sznurki podtrzymujące kurtynę)
Kurtyna: (spada jak notowania podzielonej prawicy)
Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.
Jarosław Prawy i Zbigniew Sprawiedliwy wyrywają sobie z rąk koronę. Każdy ciągnie symbol władzy w swoją stronę. Twarze zacięte i złowrogie. Obaj ciężko dyszą.
Jarosław Prawy: Ja jestem prawy, ja! (szarpie koronę)
Zbigniew Sprawiedliwy: A właśnie, że ja jestem prawszy! (nie chce wypuścić korony z rąk)
Jarosław Prawy: Przede mną dzieci zdejmują czapki! A dzieci to największe autorytety! One nie miały jeszcze czasu, by zdradzić!
Zbigniew Sprawiedliwy: A ja przelewałem krew za sprawę. O – tu się skaleczyłem papierem (pokazuje jeden z palców) , kiedy sporządzałem listę lewych, których miałem wtrącić do lochu. A tu się spinaczem ukułem, gdy zamykałem jedną ze spraw.
Jarosław Prawy: A kto ci ten papier i spinacz dał? Już nie pamiętasz?
Zbigniew Sprawiedliwy: A kto w ciebie tym spinaczem nie strzelał?
Jarosław Prawy: Ty mi grozisz. O żesz ty kondoministo!
Zbigniew Sprawiedliwy: Ja kondoministą? A żeby cię ty liberale!
Król Salomon (nieoczekiwanie pojawia się na scenie) : Przechodziłem właśnie obok i usłyszałem straszliwe krzyki. A że jestem specjalistą od rozstrzygania sporów, proszę zresztą – to moja wizytówka (wręcza obu wizytówkę, na której znajduje się napis „King Salomon –The Master of Justice sp. z.o.o. Twój spór – nasz wyrok. Sprawiedliwie, ostro, tanio. Dla matek z dziećmi 50 procent zniżki”) , chętnie wam pomogę. Co was poróżniło?
Jarosław Prawy: Ja jestem prawdziwą prawicą, a on udaje, że sam nią jest!
Zbigniew Sprawiedliwy: Tyle że prawdziwą prawicą jestem w rzeczywistości ja. Przelewałem krew… (znów pokazuje skaleczony niegdyś palec).
Król Salomon: Hmmm. Być może obaj jesteście prawicą i powinniście działać razem?
Jarosław Prawy: Ależ od początku mu to proponowałem. Wystarczy, że założy ten wór pokutny (pokazuje zgrzebny, jutowy worek z dziurami na głowę, ręce i nogi) , klęknie przede mną na grochu, a potem jeszcze zrobi jaskółkę i przez najbliższe 30 lat będzie do mnie mówił per „Nieomylny”. Tyle że on się nie chce zgodzić – taki zawzięty.
Zbigniew Sprawiedliwy: A pewnie, że nie chcę. Ja mogę razem z nim dalej – ale nie w żadnym worku i nie na żadnym grochu. Możemy być razem prawicą jeśli on pozwoli mi usiąść sobie na kolanach, gdy siada na tronie.
Jarosław Prawy: Niedoczekanie twoje. Wtedy nie będzie mnie widać!
Zbigniew Sprawiedliwy: Ja im będę opowiadał jak wyglądasz.
Jarosław Prawy: Nigdy! Oddaj koronę uzurpatorze! (znów stara się wyszarpnąć koronę z rąk Zbigniewa) .
Zbigniew Sprawiedliwy: Nie! TKM (skrót od wyrażenia „teraz korona moja” – aut.)!
Król Salomon: Już widzę na czym polega problem. Miałem kiedyś taką sprawę. W jakim wy kraju tę prawicę robicie?
Jarosław Prawy i Zbigniew Sprawiedliwy: (jednocześnie) W Polsce!
Król Salomon: (mruczy pod nosem) No tak, mogłem się domyślić. (Głośniej) Słuchajcie ja mam tu takie specjalne narzędzie do rozstrzygania tego typu sporów (wyciąga miecz z pochwy) . Podzielę wam tę Polskę na pół. Będzie mniejsza, słabsza i skłócona – ale każdy z was będzie miał swoją część w której będzie jedyną prawicą. Uwaga, tnę… (bierze zamach)
Jarosław Prawy: Tnij, tylko tak, żeby większa połowa była moja.
Zbigniew Sprawiedliwy: (patrzy przerażony na to co się ma stać) Nie! Przestań!...
Król Salomon: (uśmiecha się) Ten manewr mnie nigdy nie zawodzi.
Zbigniew Sprawiedliwy: Nie mieczem! Topór się do tego lepiej nadaje…
Król Salomon: (przestaje się uśmiechać. Blednie. Wreszcie jednym sprawnym ruchem odcina sznurki podtrzymujące kurtynę)
Kurtyna: (spada jak notowania podzielonej prawicy)
Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.