Premierze, dlaczego nie ostrzegłeś nas przed Fenicjanami?

Premierze, dlaczego nie ostrzegłeś nas przed Fenicjanami?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy premier Donald Tusk, który ostrzegał swojego syna Michała przed współpracą z niejakim Michałem P., powinien był jednocześnie wystąpić z orędziem do narodu, w którym przed owym Marcinem P. ostrzegłby cały naród? Jeśli przyjmiemy, że powinien – to należałoby natychmiast powołać Ministerstwo ds. Grozy Życia. Bo – jak wiadomo – life is brutal.
Polacy pożegnali się z tzw. realnym socjalizmem ponad 20 lat temu – ale wciąż cierpią z powodu marksistowskiego ukąszenia i gdzieś głęboko w sercach noszą przekonanie, że państwo powinno opiekować się nimi od urodzin aż po dzień ostatni. To znaczy powinno się opiekować wtedy, gdy ludziom dzieje się źle – gdy bowiem dzieje im się dobrze, to państwa widzieć chcieliby jak najmniej, a jego obecność (odczuwalną boleśnie w postaci podatków i przepisów prawa) traktują jako rzecz całkowicie nieznośną. Innymi słowy człowiek jest mądry oprócz tych chwil, kiedy mądry nie jest. Kiedy jest mądry – państwo powinno pozostawić go w spokoju, kiedy mądry nie jest – państwo powinno się nim czule zająć.

Powiedzmy sobie wprost – do tej pory Donald Tusk spełniał marzenia Polaków o takim liberalno-socjalnym państwie. Kiedy problemów nie było – wysyłał Polaków na grilla, którego to grilla każdy mógł sobie organizować sam. Ale kiedy na Polaków czyhali źli producenci dopalaczy, pedofile, branża hazardowa i inne tego typu czarne charaktery – Tusk uderzał pięścią stół, a parlament szybciutko uchwalał opiekuńcze prawo, które obywateli przed złem chroniło. Teraz jednak szef rządu przypomniał sobie o tym, że kiedyś był wojującym liberałem i oświadczył Polakom: nie mogę was obronić przed wami samymi.

I premier ma tu stu procentową rację – o ile można mieć zastrzeżenia do prokuratury i sądów, że przez trzy lata umknęło ich uwadze, że Marcin P. to skazany kilkoma sądowymi wyrokami oszust, który powinien być trzymany jak najdalej od pieniędzy Polaków, o tyle trudno wymagać od premiera, by ostrzegał Polaków przed ryzykiem związanym z inwestowaniem. Tak, Amber Gold oszukiwało obiecując gwarantowany kilkunastoprocentowy zysk na swoich lokatach – ale przyjrzycie się reklamom Funduszy Inwestycyjnych, OFE i innych instytucji gotowych zaopiekować się naszymi pieniędzmi. Owszem – żadna z nich nie mówi o gwarantowanym zysku, ale żadna z nich też specjalnie nie eksponuje informacji o tym, że inwestowanie przynosi zysk tylko dlatego, że może przynieść również stratę. Jeśli ktoś nie chce przyjąć tego do wiadomości – czekają go bolesne rozczarowania. A zrozumieć, że jeśli można dużo zyskać – można również dużo stracić, jest w stanie każdy, nawet jeśli w szkole nie uczono go przedsiębiorczości. Gdyby bowiem możliwy był kilkunastoprocentowy zysk bez ryzyka ludzie dzieliliby się na bogatych i bardzo bogatych. A skoro nie wszyscy są bogaci, to znaczy, że ktoś zyskuje, a ktoś traci. Proste.

Gdyby premier miał nas ostrzegać przed Amber Gold – musiałby nas też ostrzegać przed całym konceptem gospodarki opartej na papierowym pieniądzu. Odkąd bowiem ci przeklęci Fenicjanie sprawili, że do lamusa oparła gospodarka barterowa – wszyscy jesteśmy narażeni na to, iż oszczędności naszego życia mogą błyskawicznie wyparować. Tak, tak – to że za 100 złotych możemy kupić chleb z masłem i nawet jakąś wędlinę do tego jest wyłącznie efektem umowy. Jeśli umowa ta przestanie obowiązywać – to 100 złotych będzie warte tylko tyle, ile wart jest papier na którym je wydrukowano i farba jakiej użyto do drukowania. Jeszcze nikt bowiem nigdy 100-złotówką się nie najadł.

Przerażające prawda? Ale życie generalnie jest pełne niebezpieczeństw i zagrożeń – i Tusk, nawet gdyby chciał, przed wszystkimi nas nie obroni. Na szczęście natura każdego człowieka wyposażyła w rozum. I – jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił – jest najwyższy czas, by z niego korzystać.

Ostatnie wpisy

  • Wiadro, parówka, Smoleńsk22 paź 2013Prof. Jacek Rońda wyrzuca do kosza telefony komórkowe, bo głos jego kolegi w czasie rozmowy brzmiał tak, jakby dobiegał z wiadra. Poza tym zdarza mu się powoływać na nieistniejące dokumenty przy dowodzeniu hipotez dotyczących przebiegu katastrofy...
  • Czy Polaków stać na demokrację?14 paź 2013Wprawdzie PKW wciąż jeszcze prowadzi heroiczną walkę z głosami oddanymi przez warszawiaków, ale - nie czekając na oficjalne wyniki referendum, które być może poznamy dopiero w listopadzie – można już dziś jednoznacznie stwierdzić: referendum...
  • Czy Polska demokracja potrzebuje posłów?27 lip 2013Jarosław Gowin, John Godson i Jacek Żalek w sprawie nowelizacji ustawy o finansach publicznych zagłosowali inaczej niż chciała partia i rząd. Zdrada? Nielojalność? A może po prostu demokracja?
  • Rostowski mówi: inni chorują – zachorujmy i my24 lip 2013Jacek Rostowski wyliczający w Sejmie bogate kraje Zachodu, w których dług stanowi wyższy odsetek PKB niż w Polsce (w USA – ponad 100 proc. PKB!) zachowuje się jak bosman na Titanicu uspokajający pasażerów III klasy słowami: - Owszem,...
  • Jak Barcelona nie doceniła zwycięstwa Polaków pod Grunwaldem23 lip 2013„Panie Michale larum grają! Ojczyzna w potrzebie!” – chciałoby się po sienkiewiczowsku zawołać po despekcie jaki spotkał Lechię Gdańsk, a za jej pośrednictwem wszystkich Polaków, ze strony FC Barcelony.