Film Anity Gargas „Anatomia upadku” dużo więcej powiedział mi o katastrofie smoleńskiej niż niejeden przeczytany tekst.
Zobaczyłem wstrząsający zapis tego co działo się i dzieje do dziś w Smoleńsku, na miejscu katastrofy. Do tego sprawnie zrealizowany, trzymający w napięciu, wciągający. Czy jest to film propagandowy? Tak. Prezentuje spójną wizję jednej wersji katastrofy i jej podporządkowuje narrację. Tak, bo Gargas dorabia czytelny przekaz polityczny, wzmocniony właśnie siłą obrazu, montażem, muzyką i słowami z poza kadru.
Ale „Anatomia upadku” to film autorski. W dużej mierze reportaż, niesamowity, przeszywający w wielu scenach. Jest to dokument w tym sensie, że rekonstruuje na podstawie faktów historię niepełną i nieznaną – właśnie o relacje świadków, miejsca, których nie widzieliśmy, nowe wnioski i spostrzeżenia, o archiwalne zdjęcia. Choćby scena, w której władze Smoleńska dopuszczają do wraku gapie, całe rodziny z dziećmi, które zachowują się jak w zoo. Robią zdjęcia, filmują. A wśród części samolotu nadal leżą ludzkie szczątki. Sens archiwalnych zdjęć – choć wiele z nich było już publikowanych – nie mieści się w znanych pojęciach. Obrazy budzą gwałtowny protest, niedowierzanie, że to się mogło w ogóle wydarzyć.
Duże wrażenie robi z pozoru nieistotna scena. Rosjanie sypią na terenie katastrofy tony piachu, pod sam wrak, i układają betonowe płyty pod ciężki sprzęt. Czuć pośpiech, żeby jak najszybciej oczyścić teren. Obrazy pozostają w pamięci i rodzą pytania, niezależne od przyczyn katastrofy tupolewa. Czy naprawdę nie można było powiedzieć Rosjanom NIE. Zatrzymać to wszystko, upomnieć się o własne prawa i godność? Ta postawa godzenia się z tym, co robią Rosjanie, trwa do dziś. Pokazuje to też film Gargas. Jeden z rozmówców twierdzi, że pod plandeką praktycznie nie ma już wraku tupolewa. Że wszystko, co wartościowe i cenne, rozkradli złomiarze. To jak to się ma do zapowiedzi, że robimy wszystko, żeby wrak sprowadzić do Polski? Czy filmowy świadek mówi prawdę? Jak puszczą śniegi, do Smoleńska powinni pojechać dziennikarze, bo tylko w ten sposób możemy się czegoś jeszcze dowiedzieć. I przy okazji zadać pytanie, które w filmie nie padło do właściciela działki, na której rośnie brzoza. Czy widział, jak skrzydło samolotu ścięło drzewo. Przecież mówił, że powaliły go na ziemię spaliny z silnika odrzutowca. Dziwne, że Gargas nie zadała tego pytania.
Ale „Anatomia upadku” to film autorski. W dużej mierze reportaż, niesamowity, przeszywający w wielu scenach. Jest to dokument w tym sensie, że rekonstruuje na podstawie faktów historię niepełną i nieznaną – właśnie o relacje świadków, miejsca, których nie widzieliśmy, nowe wnioski i spostrzeżenia, o archiwalne zdjęcia. Choćby scena, w której władze Smoleńska dopuszczają do wraku gapie, całe rodziny z dziećmi, które zachowują się jak w zoo. Robią zdjęcia, filmują. A wśród części samolotu nadal leżą ludzkie szczątki. Sens archiwalnych zdjęć – choć wiele z nich było już publikowanych – nie mieści się w znanych pojęciach. Obrazy budzą gwałtowny protest, niedowierzanie, że to się mogło w ogóle wydarzyć.
Duże wrażenie robi z pozoru nieistotna scena. Rosjanie sypią na terenie katastrofy tony piachu, pod sam wrak, i układają betonowe płyty pod ciężki sprzęt. Czuć pośpiech, żeby jak najszybciej oczyścić teren. Obrazy pozostają w pamięci i rodzą pytania, niezależne od przyczyn katastrofy tupolewa. Czy naprawdę nie można było powiedzieć Rosjanom NIE. Zatrzymać to wszystko, upomnieć się o własne prawa i godność? Ta postawa godzenia się z tym, co robią Rosjanie, trwa do dziś. Pokazuje to też film Gargas. Jeden z rozmówców twierdzi, że pod plandeką praktycznie nie ma już wraku tupolewa. Że wszystko, co wartościowe i cenne, rozkradli złomiarze. To jak to się ma do zapowiedzi, że robimy wszystko, żeby wrak sprowadzić do Polski? Czy filmowy świadek mówi prawdę? Jak puszczą śniegi, do Smoleńska powinni pojechać dziennikarze, bo tylko w ten sposób możemy się czegoś jeszcze dowiedzieć. I przy okazji zadać pytanie, które w filmie nie padło do właściciela działki, na której rośnie brzoza. Czy widział, jak skrzydło samolotu ścięło drzewo. Przecież mówił, że powaliły go na ziemię spaliny z silnika odrzutowca. Dziwne, że Gargas nie zadała tego pytania.