Polacy wciąż mają nadzieję, że Gazociąg Północny na odcinku niemieckim zostanie tak poprowadzony, że nie będzie w przyszłości blokować statków dostarczających skroplony gaz do powstającego terminalu w Świnoujściu. Rozmowy w tej sprawie trwają... Tymczasem budowa rosyjsko-niemieckiego gazociągu przebiega w bardzo szybkim tempie. Na środku Bałtyku, w szwedzkiej strefie ekonomicznej, inwestycja jest już prawie gotowa.
Z portu Slite na wschodnim wybrzeżu szwedzkiej Gotlandii bez fajerwerków odpłynął ostatni statek z rurami, które precyzyjnie zostały ułożone na dnie Morza Bałtyckiego. Po zaledwie trzech miesiącach praca została ukończona, a robotnicy realizują teraz jednocześnie odcinek fiński i niemiecki odcinek przedsięwzięcia Nord Stream.
Pomijając kwestie ekologiczne, polityczne i dyskusje o polskim interesie energetycznym, trzeba przyznać, że podwodna inwestycja to majstersztyk (widać nieprzypadkowo słowo to pochodzi z języka niemieckiego).
Blog "Wprost ze Szwecji" był świadkiem ostatnich prac w szwedzkiej części Bałtyku. Port Slite wygląda jak supermarket w godzinach szczytu, a rury (o średnicy 1,5 metra) z kabiny 12-metrowego żurawia przypominają drobne zapałki. Niesamowite wrażenie robi szybkość i precyzja z jaką już na morzu ze specjalnego statku-platformy łączone są poszczególne elementy. W ten sposób na Bałtyku dziennie powstaje aż 2,5 kilometra gazociągu.
Inna jednostka za pomocą zatopionego w wodzie przyrządu sprawdza stan ułożonego na dnie przewodu. Wszystko ostatecznie kontrolowane jest na monitorze komputera. Tak więc pierwsza nitka gazociągu będzie gotowa za rok.
Niestety polskie inwestycje nie powstają w takim tempie. Wspomniany na początku gazoport w Świnoujściu ma działać dopiero od 2014 roku, a przecież "decyzję o możliwości budowy portu gazowego jako jednego z elementów systemu bezpieczeństwa energetycznego państwa" rząd polski podjął 3 stycznia 2005 roku.
Zdjęcia "Wprost ze Szwecji"
Pomijając kwestie ekologiczne, polityczne i dyskusje o polskim interesie energetycznym, trzeba przyznać, że podwodna inwestycja to majstersztyk (widać nieprzypadkowo słowo to pochodzi z języka niemieckiego).
Blog "Wprost ze Szwecji" był świadkiem ostatnich prac w szwedzkiej części Bałtyku. Port Slite wygląda jak supermarket w godzinach szczytu, a rury (o średnicy 1,5 metra) z kabiny 12-metrowego żurawia przypominają drobne zapałki. Niesamowite wrażenie robi szybkość i precyzja z jaką już na morzu ze specjalnego statku-platformy łączone są poszczególne elementy. W ten sposób na Bałtyku dziennie powstaje aż 2,5 kilometra gazociągu.
Inna jednostka za pomocą zatopionego w wodzie przyrządu sprawdza stan ułożonego na dnie przewodu. Wszystko ostatecznie kontrolowane jest na monitorze komputera. Tak więc pierwsza nitka gazociągu będzie gotowa za rok.
Niestety polskie inwestycje nie powstają w takim tempie. Wspomniany na początku gazoport w Świnoujściu ma działać dopiero od 2014 roku, a przecież "decyzję o możliwości budowy portu gazowego jako jednego z elementów systemu bezpieczeństwa energetycznego państwa" rząd polski podjął 3 stycznia 2005 roku.
Zdjęcia "Wprost ze Szwecji"
