Przygotujcie się na cyrk wokół najnowszego raportu ONZ nt. zmian klimatu. Jedni będą trąbić, że globalne ocieplenie zwolniło, a drudzy, że przyśpieszyło. Wszyscy będą mieć po części rację.
W piątek 27 września opublikowane zostały głównie wnioski autorytatywnego raportu AR5 Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), który bada globalne ocieplenie. Ten długo wyczekiwany dokument autorstwa ośmiuset naukowców z całego świata wywołał awanturę, zanim na dobre się ukazał. Kolejne wersje robocze od miesięcy krążą w sieci, a dziennikarze wyciągają z nich sprzeczne wnioski. Według jednych raport dowodzi, że globalne ocieplenie ustało, a według innych, że wręcz przeciwnie – postępuje.
Po lekturze ostatecznej wersji streszczenia wniosków raportu musze ich pogodzić. Obie grupy mają rację.
Ciepło i zimno zarazem
Raport stwierdza, że długoterminowo, biorąc po uwagę wszystkie wskaźniki, takie jak podnoszenie się poziomu wód, wzrost temperatury czy topnienie powłoki lodowcowej, globalne ocieplenie postępuje – do roku 2100 może wzrosnąć od 0.3 do 4.8C, w zależności od działalności człowieka.
Ten sam raport wskazuje, że jeśli chodzi o wskaźnik temperatury, od 1950 roku temperatura jest z dekady na dekadę co prawda coraz wyższa, ale jej wzrost zwalnia. W latach 1950-1960 wzrost temperatury wynosił 0.15C, ale już w latach 1998-2008 tylko 0.05C. Naukowcy stwierdzają więc w raporcie, że „spauzował” lub „wyhamowuje”. To bardzo ciekawe badania, wskazujące na to, że globalne ocieplenie być może, podkreślam, być może, za jakiś czas znajdzie się w odwrocie. Dlaczego "być może” ?
Mamy trend długoterminowy, którym jest ocieplenie klimatu oraz trend krótkoterminowy, którym jest malejący przyrost temperatury na dekadę. Dlatego na dzisiaj rację poniekąd mają mówiący zarówno o postępie ocieplenia (długoterminowo), jak i o jego możliwym zwalnianiu (krótkoterminowo). Jeśli krótkoterminowy spadek wzrostu temperatury się utrzyma, być może następne dziesięciolecie będzie pierwszym, w którym przyrost temperatury będzie ujemny i wyniesie np. - 0.09.
A może globalne ochłodzenie?
Załóżmy, że w przyszłej dekadzie przyrost temperatury wyniesie - 0.09. Załóżmy, że temperatura zacznie spadać, ale równocześnie inne wskaźniki ocieplenia, takie jak topnienie lodowców nie będą sugerować ochłodzenia. Co wtedy zrobimy? Czy od razu odtrąbimy, że nadchodzi globalne ochłodzenie? Nie. I to nie dlatego, że mamy coś przeciwko globalnemu ochłodzeniu, ale dlatego, że takie są standardy rozumności ludzkiej. Aby mieć pewność o globalnej zmianie trendu potrzebny będzie koszyk wskaźników, stwierdzających ocieplenie przez dłuższy okres czasu. Takim godnym zaufania wskaźnikiem nie jest tylko i wyłącznie temperatura przez kolejną dekadę.
Jeśli jednak następne dziesięciolecia przyniosą dalszy spadek wzrostu temperatury, to z czasem także inne wskaźniki zareagują. Perspektywa krótkoterminowa zacznie stawać się długoterminowa, przez co będzie więcej „ważyć” w symulatorach klimatycznych.
Wtedy zimny pot wstąpi nam na czoło i zamiast ocieplenia zaczniemy obawiać się chłodu. A zamiast sadzić w Polsce kaktusy, stworzymy na pustyniach sady.
Przeczytaj raport IPCC o globalnym ociepleniu z 2013 roku „Summary for Policymakers”:
Po lekturze ostatecznej wersji streszczenia wniosków raportu musze ich pogodzić. Obie grupy mają rację.
Ciepło i zimno zarazem
Raport stwierdza, że długoterminowo, biorąc po uwagę wszystkie wskaźniki, takie jak podnoszenie się poziomu wód, wzrost temperatury czy topnienie powłoki lodowcowej, globalne ocieplenie postępuje – do roku 2100 może wzrosnąć od 0.3 do 4.8C, w zależności od działalności człowieka.
Ten sam raport wskazuje, że jeśli chodzi o wskaźnik temperatury, od 1950 roku temperatura jest z dekady na dekadę co prawda coraz wyższa, ale jej wzrost zwalnia. W latach 1950-1960 wzrost temperatury wynosił 0.15C, ale już w latach 1998-2008 tylko 0.05C. Naukowcy stwierdzają więc w raporcie, że „spauzował” lub „wyhamowuje”. To bardzo ciekawe badania, wskazujące na to, że globalne ocieplenie być może, podkreślam, być może, za jakiś czas znajdzie się w odwrocie. Dlaczego "być może” ?
Mamy trend długoterminowy, którym jest ocieplenie klimatu oraz trend krótkoterminowy, którym jest malejący przyrost temperatury na dekadę. Dlatego na dzisiaj rację poniekąd mają mówiący zarówno o postępie ocieplenia (długoterminowo), jak i o jego możliwym zwalnianiu (krótkoterminowo). Jeśli krótkoterminowy spadek wzrostu temperatury się utrzyma, być może następne dziesięciolecie będzie pierwszym, w którym przyrost temperatury będzie ujemny i wyniesie np. - 0.09.
A może globalne ochłodzenie?
Załóżmy, że w przyszłej dekadzie przyrost temperatury wyniesie - 0.09. Załóżmy, że temperatura zacznie spadać, ale równocześnie inne wskaźniki ocieplenia, takie jak topnienie lodowców nie będą sugerować ochłodzenia. Co wtedy zrobimy? Czy od razu odtrąbimy, że nadchodzi globalne ochłodzenie? Nie. I to nie dlatego, że mamy coś przeciwko globalnemu ochłodzeniu, ale dlatego, że takie są standardy rozumności ludzkiej. Aby mieć pewność o globalnej zmianie trendu potrzebny będzie koszyk wskaźników, stwierdzających ocieplenie przez dłuższy okres czasu. Takim godnym zaufania wskaźnikiem nie jest tylko i wyłącznie temperatura przez kolejną dekadę.
Jeśli jednak następne dziesięciolecia przyniosą dalszy spadek wzrostu temperatury, to z czasem także inne wskaźniki zareagują. Perspektywa krótkoterminowa zacznie stawać się długoterminowa, przez co będzie więcej „ważyć” w symulatorach klimatycznych.
Wtedy zimny pot wstąpi nam na czoło i zamiast ocieplenia zaczniemy obawiać się chłodu. A zamiast sadzić w Polsce kaktusy, stworzymy na pustyniach sady.
Przeczytaj raport IPCC o globalnym ociepleniu z 2013 roku „Summary for Policymakers”: