Zastanawiałam się nieraz czy ja mam niebezpieczne ciągoty do chaosu – wierząc, że jednak to firmy powinny odkrywać potrzeby i je realizować - czy też może z tymi Chinami coś nie jest całkiem tak... I pasowały mi do koncepcji wszystkie raporty, które głosiły, że innowacja prywatna jest lepsza, bo innowacja finansowana wielkimi programami państwowymi, bywa nieefektywna. W materiałach OECD czy Banku Światowego można sporo znaleźć na ten temat. Zarzut ogólnie, był taki: chiński model wywołuje bańki inwestycyjne, które potem pękają i choć zostaje zawsze kilka dobrych firm, to jednak cały proces jest mało efektywny.
A tymczasem Chińczycy i marzyciele z Zachodu patrzyli na chińskie PKB rosnące stale i szybko (nawet jeśli zwalniało) i myśleli sobie, że fajnie by tam było robić interesy. I choć czasem ktoś cos przebąkiwał o bańce spekulacyjnej i o jakimś pękaniu – wiara w Politbiuro była prawie niezachwiana...
No i gdyby nie Grexit, to pewnie teraz wszyscy patrzylibyśmy na coś, co prawie niezauważone dla nas Europejczyków dzieje się nad Morzem Wschodniochińskim, u ujścia rzeki Jangcy... Politbiuro walczy, zmienia regulacje, stara się jak może... a chińskie giełdy jadą w dół jak dżonka z wodospadu.
Nie chcę zanudzać Was wszystkimi możliwymi indeksami – więc tylko najważniejszy, żeby nie być gołosłowną: SSE Composit: 5 czerwca miał wartość 5023,10 punktów. Do 16 czerwca spadał sobie spokojnie aż do 4887.43 punktu a potem... do 3 lipca zjechał, a może spikował, do zaledwie 3686.92 punktu. Czyli w miesiąc giełda w Szanghaju straciła przeszło ¼ kapitalizacji.
Winni, zdaniem władz, są „szorterzy”, czyli ludzie, którzy stosują krótką sprzedaż (pożyczają droższe akcje, sprzedają i oddają kiedy są tańsze, inkasując różnicę pomiędzy kursami). Ale... z rynkiem nikt jeszcze nie wygrał. Więc i chińskie politbiuro nie ma specjalnych szans, niestety.
A to mnie martwi trochę... bo jak patrzę na Grexit i myślę o wciąż trudnej sytuacji w Europie, mam wrażenie, że to chińskie, szybko rosnące PKB wszystkim by się nam przydało. A ono.. jak na złość od kilku kwartałów zwalnia. W tym roku pierwszy kwartał zamknął się na poziomie 7% (rok do roku) i tym samym osiągnął najniższy od 6 lat poziom.
I wiecie, co mnie martwi jeszcze bardziej? Jeśli nic się nie zmieniło (a nie trafiłam na żadną publikację naukową na ten temat), to taki spadek notowań może okazać się przewidzianą przez inwestorów recesją na tamtym rynku (hmm ale pamiętajmy, że rozumianą jako poziom wzrostu poniżej 10-letniej średniej). Szkoda by było...
...choć jest światełko w tunelu, niekoniecznie będące jadącym z naprzeciwka pociągiem: poprawia się sytuacja ekonomiczna w Indiach. Może więc jednak będzie miał kto podtrzymywać wzrost światowego PKB?
Tak czy inaczej, na dalekim wschodzie jest teraz ekonomiczny tygiel. Będę tam na wakacjach – i chyba się nie powstrzymam przed napisaniem stamtąd kilku zdań. Szczególnie w tej sytuacji!
Pozdrawiam! IW.
Gdzie jeszcze warto zajrzeć?
-
Krótko, ciekawie i z wykresem – najlepsi ekonomiści i ich prognozy dla Chin:
http://www.focus-economics.com/news/china/gdp/growth-slows-six-year-low-q1
-
Wielkie bum! Czyli ostatnie 11 miesięcy sukcesów indeksu SSE Composite i miesiąc spektakularnej klapy:
http://finance.yahoo.com/echarts?s=000001.SS+Interactive...
-
Łapanie smoka – czyli PKB Indii rosnące szybciej od PKB Chin:
http://www.economist.com/news/business-and-finance/21642656...