Oglądałam niedzielny mecz. Jako kibic. Nie przedstawiciel mediów. I jako kibic poczułam się zawiedziona. I nie przegraną biało-czerwonych, ale postawą Janowicza. Jeśli uważa, że gra dla mamy i taty, niech nie żąda na swoje hobby publicznych pieniędzy.
Rozumiem, że Janowicz zszedł z kortu niezadowolony. Ale pretensje o przegraną powinien mieć do siebie. Nie publiczności i dziennikarzy. Ci dopingowali go do końca, nawet gdy on sam nie wierzył już w zwycięstwo. I gdy zachowywał się na korcie, jakby robił łaskę że w ogóle gra i pozwala się oglądać.
O Jurku mówi się, że jest młody, że 18-letni Federer wyklinał na sędziów i rzucał po korcie rakietą, a dziś wyrósł na gentlemana. Tyle, że Janowicz ma już o kilka lat więcej, a ciągle jak dziecko tupie nogami. W dodatku zdaje się zapominać o jednym. To publiczność: kibice i media, w jakiejś mierze przyczyniają się do tego, że jest tym, kim jest, że ma status gwiazdy. Oczywiście, może dalej udawać że nie wie jakie zasady rządzą dzisiaj sportem i że nie tylko fakt, że zabłysnął na korcie, ale też że zaraz po tym pojawił się w kilku telewizyjnych programach i tytułach prasy sprawił, że ludzie go polubili i chcą oglądać. I że miało to wpływ np. na to, że podpisał całkiem dochodowy kontrakt reklamowy z Play.
"Kim jesteście, że macie oczekiwania?” – krzyczał Jurek na konferencji prasowej. Odpowiem: tymi, dla których Janowicz może grać. I tymi, których zdecydował się reprezentować w biało-czerwonych barwach. Jeżeli ten układ mu nie odpowiada, jeżeli uważa, że jego zadaniem jest jedynie sprostać wymaganiom trenera (który jak się domyślam, nie jest przy nim tylko z sympatii, ale też dla pieniędzy), mamy i taty, nie wiem skąd pretensja, że gra po szopach. Wśród licznych zadań Państwa (z których wywiązuje się lepiej albo gorzej), akurat tego żeby sponsorować prywatne hobby obywateli nie ma.
"Jesteśmy generalnie krajem, w którym nie ma jakiejkolwiek perspektywy, czy to w sporcie, czy w biznesie czy w życiu prywatnym. Nie ma perspektywy dla nikogo. Studenci studiują tylko po to, żeby z tego kraju wyjechać” – wyrzucał dalej Janowicz, pomijając w swoich wywodach kilka istotnych spraw. Po pierwsze, nikt go w Polsce siłą nie trzyma. Po drugie, do studiowania nikt nie zmusza. Zapomina też, że absolwenci, mogą wyjeżdżać, bo w przeciwieństwie do wielu krajów na świecie, w których edukacja jest płatna, nie trzymają ich w Polsce kredyty, które musieli zaciągnąć, żeby móc kończyć studia. Tego Jurek nie docenia i jakoś nie chce dostrzegać. Co do biznesów natomiast, byłabym jeszcze ostrożniejsza. Starszy (i to sporo) kolega Janowicza po fachu, też bardzo znana rakieta, jeszcze w latach 90. współtworzył dochodowy interes w Europie, zdaje się że we Francji. Ostatecznie jednak przeniósł się z nim do Polski i mówi się na mieście, że dobrze sobie radzi. Nie narzeka. I też Jurkowi doradził więcej rozwagi i spokoju w wypowiedziach.
Fanką akurat tego kolegi Janowicza nie jestem, ale uważam, że tym razem Jurek powinien posłuchać jego rady. Trochę się uspokoić i na przyszłość nieco mniej stroszyć kolce.
O Jurku mówi się, że jest młody, że 18-letni Federer wyklinał na sędziów i rzucał po korcie rakietą, a dziś wyrósł na gentlemana. Tyle, że Janowicz ma już o kilka lat więcej, a ciągle jak dziecko tupie nogami. W dodatku zdaje się zapominać o jednym. To publiczność: kibice i media, w jakiejś mierze przyczyniają się do tego, że jest tym, kim jest, że ma status gwiazdy. Oczywiście, może dalej udawać że nie wie jakie zasady rządzą dzisiaj sportem i że nie tylko fakt, że zabłysnął na korcie, ale też że zaraz po tym pojawił się w kilku telewizyjnych programach i tytułach prasy sprawił, że ludzie go polubili i chcą oglądać. I że miało to wpływ np. na to, że podpisał całkiem dochodowy kontrakt reklamowy z Play.
"Kim jesteście, że macie oczekiwania?” – krzyczał Jurek na konferencji prasowej. Odpowiem: tymi, dla których Janowicz może grać. I tymi, których zdecydował się reprezentować w biało-czerwonych barwach. Jeżeli ten układ mu nie odpowiada, jeżeli uważa, że jego zadaniem jest jedynie sprostać wymaganiom trenera (który jak się domyślam, nie jest przy nim tylko z sympatii, ale też dla pieniędzy), mamy i taty, nie wiem skąd pretensja, że gra po szopach. Wśród licznych zadań Państwa (z których wywiązuje się lepiej albo gorzej), akurat tego żeby sponsorować prywatne hobby obywateli nie ma.
"Jesteśmy generalnie krajem, w którym nie ma jakiejkolwiek perspektywy, czy to w sporcie, czy w biznesie czy w życiu prywatnym. Nie ma perspektywy dla nikogo. Studenci studiują tylko po to, żeby z tego kraju wyjechać” – wyrzucał dalej Janowicz, pomijając w swoich wywodach kilka istotnych spraw. Po pierwsze, nikt go w Polsce siłą nie trzyma. Po drugie, do studiowania nikt nie zmusza. Zapomina też, że absolwenci, mogą wyjeżdżać, bo w przeciwieństwie do wielu krajów na świecie, w których edukacja jest płatna, nie trzymają ich w Polsce kredyty, które musieli zaciągnąć, żeby móc kończyć studia. Tego Jurek nie docenia i jakoś nie chce dostrzegać. Co do biznesów natomiast, byłabym jeszcze ostrożniejsza. Starszy (i to sporo) kolega Janowicza po fachu, też bardzo znana rakieta, jeszcze w latach 90. współtworzył dochodowy interes w Europie, zdaje się że we Francji. Ostatecznie jednak przeniósł się z nim do Polski i mówi się na mieście, że dobrze sobie radzi. Nie narzeka. I też Jurkowi doradził więcej rozwagi i spokoju w wypowiedziach.
Fanką akurat tego kolegi Janowicza nie jestem, ale uważam, że tym razem Jurek powinien posłuchać jego rady. Trochę się uspokoić i na przyszłość nieco mniej stroszyć kolce.