Neymar, moralność i pieniądze

Neymar, moralność i pieniądze

Informacje o transferze Neymara z FC Barcelona do paryskiego PSG, ukazywały się rubrykach i programach sportowych. Jednocześnie, informacje o jakimś tam transakcjach w branży odzieżowej, czy wydobywczej lądowały w sekcji: gospodarka. Czym zakup Neymara różni się od zakupu Polkomtela przez Piotra Solarza, zakupu kopalni Brzeszcze przez Tauron, czy zakontraktowania wrześniowych koncertów Rolling Stones, lub kwoty za sesję zdjęcoiwą Natalii Siwiec w ciąży dla poczytnego magazynu o nikim i o niczym. To odległe porównania, popatrzmy jednak wreszcie na sport nie przez pryzmat tylko emocji, ale też kasy i zwykłego biznesu.

Można się wzruszyć słuchając Neymara, że powodem transferu nie była kasa, a konkretnie 30 mln euro za sezon, tylko głos serca, który przekazał mu impuls do głowy. I coś tam gadał o świetnym francuskim winie. Brawo dla PR-owca, który to wymyślił i mu napisał. Carlos Tevez, najlepiej zarabiający piłkarz świata, 36 mln euro za sezon, grający w nikomu nieznanym chińskim klubie Shanghai Shenhua, pewnie zafascynował się tamtejszą kulturą, korupcją i dyktaturą.

Lepsza już szczerość właściciela Legii Dariusza Mioduskiego, który sugeruje, że jego byli wspólnicy szastali kasą, a klub jak każda firma, musi być finansowo zrównoważony. Słusznie, tylko że, za zeszły sezon było ponad 200 mln zł przychodu, głównie za udział w Champions League, a teraz co? Wyprzedaż najlepszych piłkarzy, porażki z drużynami kiedyś do ogrania, niepewny udział nawet w Lidze Europy. No ale budżet zrównoważony.

Tych problemów nie ma katarski właściciel PSG. Mogli kupić Neymara za niewyobrażalną kwotę 222 mln euro (do tej pory najwyższy transfer to Paul Pogba: transfer powrotny do Manchester United za 105 mln euro). Katarskiego właściciela stać też byłoby na kary z tytułu naruszenia zasady finansowego fair play, że klub nie może wydać na piłkarzy więcej niż zarobił. Choć ten pomysł Platiniego banalnie prosty jest do ominięcia, jak większość sztucznych regulacji w każdym biznesie.

222 mln euro. Już słychać głosy, że to szaleństwo, „niemoralna propozycja”. Nie mylić z kultowym filmem o tym tytule, gdzie Robert Redford kupuje seksowną noc z Demi Moor za milion dolarów, za przyzwoleniem męża. Może to i niesmaczne, ale strony umowy wyraziły zgodę, i to na piśmie, łącznie z oświadczeniem Redforda o braku problemów z erekcją. W Polsce to jest właśnie kodeksowa swoboda umów (kodeks cywilny art. 353, mająca swoją podstawę także w Konstytucji (art. 31 ust 1 i 2). Ta zasada obowiązuje także w branży zwanej piłką nożna. Barcelona wpisała w umowie z Neymarem kwotę 222 mln odstępnego netto. PSG te kwotę wyasygnowało, a Brazylijczyk dogadał indywidualny kontrakt. O co więc chodzi? Swoboda umów.

Swego czasu, a konkretnie w 2000 roku, Jan Paweł II wyraził dezaprobatę w związku z „bulwersującą” kwotą 56 mln euro za transfer Hermana Crespo z Parmy do rzymskiego Lazio. Wątpliwości moralne wyraził też watykański dziennik Osservatore Romano. Szanujmy naukę Kościoła, lecz niech Watykan uporządkuje własne finanse i moralne patologie, co na szczęście robi obecny papież Franciszek.

Skoro jesteśmy już w Rzymie, na Via Condotti, ulicy luksusowych butików, w salonie Burberry można kupić szalik w kultową kratkę za prawie 700 euro (nowa kolekcja) lub taniej - za 400 euro (stara, czyli ta sama kolekcja). Pod sklepem, u murzyna na chodniku ów szalik kosztuje 20-30 euro i niczym się różni od tamtych. Pewnie i tak wszystkie wyprodukowano w Indiach, czy Bangladeszu za 2 euro, bo konstrukcja szalika do skomplikowanej sztuki krawiectwa nie należy.

W tej sprawie rzadko wypowiadają się moralizatorzy od biznesu. Nieznane jest mi też stanowisko Watykanu. Próbowałem zapytać włoskiego policjanta, ale nie znaleźliśmy wspólnego języka komunikacji. Tym niemniej, na nielegalnego handlarza podrobionym towarem w kratkę nie reagował. Być może, po pracy pije oburzony kwotą transferu Neymara. I tym, że nim nie jest.

Ostatnie wpisy