Jak urzędnicy dobijają popularne apteki sieciowe. „Łatwiej kupić wódkę i tanie wino”

Jak urzędnicy dobijają popularne apteki sieciowe. „Łatwiej kupić wódkę i tanie wino”

Jedna z aptek w Gorzowie w Wielkopolskim
Jedna z aptek w Gorzowie w Wielkopolskim Źródło: Newspix.pl / Boguslaw Sacharczuk/Newspix.pl
W Kamieńsku trudno o leki. Urzędnicy z Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego odgórnie zdecydowali, że najpopularniejsza, najlepiej zaopatrzona i najtańsza apteka w mieście zostanie zamknięta – poinformowały media.

Pacjenci skarżą się, że w jedynej działającej teraz w mieście aptece brakuje najbardziej podstawowych i najpopularniejszych produktów leczniczych – zmuszeni są czekać po kilka dni na dostawy niezbędnych medykamentów lub jeździć z receptami do oddalonego o 16 km Radomska. Zapewne w Kamieńsku łatwiej kupić wódkę i tanie wino.

Kamieńsk jest tylko jednym z przykładów. Od 2017 roku liczba aptek w całym kraju zmniejszyła się o prawie 1,2 tysiąca. Likwidacja aptek w największym stopniu dotyka obszarów wiejskich i małych miejscowości, gdzie dostęp do usług farmaceutycznych zwykle i tak jest bardzo utrudniony. To niepokojąca tendencja dla starzejącego się społeczeństwa, które i tak boryka się już z potężnymi brakami kadrowymi wśród lekarzy i pielęgniarek.

Pandemia pokazała jak bardzo ważnym ogniwem służby zdrowia są farmaceuci. Mieliśmy bardzo utrudniony dostęp do lekarzy specjalistów i to właśnie apteki w czasach lockdownów stały się dla wielu pacjentów pierwszym miejscem wsparcia i porady. Pewnie zastanawiacie się dlaczego liczba aptek spada? Czy bankrutują, a może farmaceuci wyjeżdżają za granicę lub porzucają zawód? Nic bardziej mylnego – to urzędnicy szykanują popularne apteki sieciowe, doprowadzając je do likwidacji.

Czytaj też:
W których aptekach można się już zaszczepić przeciwko COVID-19? Mapa otwartych punktów

Okazuje się, że inspektorzy farmaceutyczni mogą z łatwością wstrzymać pozwolenie na prowadzenie apteki, jeżeli farmaceuci chcą rozpocząć współpracę z siecią franczyzową. To jest absurd – przecież wszyscy farmaceuci kończą ten sam kierunek studiów – i jawna dyskryminacja tych, którzy chcą być również przedsiębiorcami. Okazuje się, że nie mogą decydować o zawodowej przyszłości i wyborze rodzaju działalności.

Co ciekawe, dzieje się tak, wbrew Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który orzeka w sprawach przekroczenia koncentracji aptek. Jednak to Inspektoraty same decydują, które apteki zamknąć, a które mogą działać dalej. Dochodzi do sytuacji zadziwiających. – W zachodniopomorskim aptekom grozi zamknięcie, ponieważ Inspektor Farmaceutyczny po roku czasu od ich uruchomienia zdecydował, że poprzednie prawomocne decyzje były nieprawidłowe i je zmienił – powiedział portalowi wnp.pl mgr farm. Mariusz Kisiel, prezes zarządu Związku Aptek Franczyzowych.

Czytaj też:
Jak przechowywać leki latem, by nie straciły swych właściwości? Farmaceuci wyjaśniają

Dlaczego tak się dzieje? Czy inspektorzy farmaceutyczni są nadgorliwi i dlatego wyrywają kompetencje z rąk innego urzędu? Może mają zbyt wielu prawników i za dużo czasu? Wygląda na to, że są zwolennikami aptek indywidualnych i martwią się o ich rentowność. Niższa liczba aptek to mniejsza konkurencja, wyższe ceny leków i dzięki temu większe zyski pozostałych na rynku aptek.

Nie trudno się domyślić, traci na tym pacjent, który ma do apteki coraz dalej, często czeka na przepisane leki nawet kilka dni i za nie przepłaca – istny powrót do przeszłości. Inspektorzy zdecydowanie nie nadążają za zmianami na rynku, a o swobodzie prowadzenia działalności gospodarczej i braku zbędnych regulacji, pewnie nie słyszeli.

Franczyza jest jednym z podstawowych sposobów rozwijania działalności gospodarczej. Przedsiębiorcy dostają bardzo rozpoznawalną markę, dostęp do finansowania i wsparcia dużej organizacji. Gdy zaczynamy swoją przygodę z biznesem i nie dysponujemy dużymi oszczędnościami, przystąpienie do sieci franczyzowej jest często jedynym rozwiązaniem, także dla farmaceuty.

Z tych powodów franczyza od lat cieszy się dużą popularnością w bardzo wielu branżach, także na bardzo konkurencyjnym rynku aptecznym. Według danych z 2020 roku w Polsce funkcjonuje 1300 sieci franczyzowych i 80 tys. franczyzobiorców, którzy zatrudniają około 405 tys. osób. Chyba każdy z nas kupował kosmetyki w Rossmannie lub jadł burgera w McDonald’s. Niskie ceny, przewidywalna jakość, programy lojalnościowe – to nam gwarantują popularne sieciówki, niezależnie od miejsca pobytu na mapie Polski. Ponadto, sieci są silnymi partnerami dla dostawców i producentów, a dzięki temu mogą wynegocjować lepsze warunki zakupów, z korzyścią dla nas, konsumentów.

Czytaj też:
Prof. Sieroń: Nie wiemy, jaka będzie czwarta fala pandemii. Każda kolejna jest inna

Jest niezrozumiałe, że urzędnicy promują tylko i wyłącznie tak zwane indywidualne apteki. Otwarte pozostaje pytanie czy indywidualne apteki rzeczywiście są niezależnymi placówkami?

Polski rynek hurtowy leków zawojowało 3 wielkich hurtowników – kontrolują aż 80 proc. handlu medykamentami.

Jak w konfrontacji z tak silnymi graczami ma się zachowywać właściciel jednej małej apteki? Musi przystać na wszystkie warunki stawiane przez hurtownię. Jego siła negocjacyjna jest symboliczna. Dlatego aptekarze, chcąc nie chcąc, muszą się konsolidować – w programach partnerskich hurtowni lub w sieciach franczyzowych. Najważniejsze żeby farmaceuci mieli prawo wyboru i swobodę działania.

Tylko wtedy będą mogli zająć się tym, do czego zostali powołani – opieką nad pacjentami. Tym bardziej, że ich rola będzie rosła – w kwietniu tego roku weszła w życie ustawa o zawodzie farmaceuty, która definiuje zawód farmaceuty jako samodzielny zawód medyczny. Z punktu widzenia pacjenta, otwiera ona możliwość korzystania z profesjonalnej opieki farmaceutycznej, m.in. przeglądów lekowych, wystawiania przez farmaceutów recept dla przewlekle chorych czy skoordynowanej z lekarzem opieki nad pacjentem. Wreszcie zniknie największa zmora farmaceutów – po długich studiach występowali za okienkami aptek wyłącznie w charakterze sprzedawców.

To ogromne marnotrawstwo ich wiedzy i umiejętności, szczególnie w obliczu braków kadrowych w świecie medycyny.Na pewno sieciowym aptekom z większą obsadą i zapleczem finansowym będzie łatwiej proponować takie usługi, gdyż małe indywidualne placówki mogą mieć ograniczone możliwości spełniania tej roli.

Każdy, kto podróżuje po naszym kraju widzi sklepiki z szyldem: spożywczo-alkoholowy, „alkohole 24h”. Takie obiekty w formacie blaszaków rozsiane są też w dużych miastach. Nikomu to nie przeszkadza, a nabywcom flaszek daje wręcz radość z picia, co jest ich prywatną sprawą. Czy w tej kwestii działają aktywnie jakieś państwowe urzędy regulacyjne? Podobno jest jakiś przepis, że alkohol można kupić ileś metrów od szkoły itp. Fikcja. A smutna rzeczywistość, to prześladowanie aptekarzy tylko dlatego, że wybrali taki, a nie inny model biznesowy prowadzenia własnej placówki.

Artykuł został opublikowany w 32/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.