Wojna o franka

Wojna o franka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bankier uprzedził mnie, że jak wejdzie w życie ustawa o pomocy dla frankowiczów i jeszcze podatek bankowy, oferta oprocentowania moich lokat spadnie pewnie do zera. A może nawet będę musiał dopłacać za trzymanie pieniędzy w banku zamiast w materacu. Czyli spadną moje przychody kapitałowe lub wręcz kapitał zacznie topnieć. W ten sposób bank powetuje sobie starty związane z narzuconymi przez państwo regulacjami. Zapewne wzrosną też opłaty stałe za prowadzenie rachunków, przelewy, posiadanie kart płatniczych.
Załóżmy, że to właśnie z przychodów kapitałowych spłacam kredyt wzięty dawno temu w złotówkach. Brak przychodów - mniejsze możliwości spłaty kolejnych rat. Czy ktoś już w Sejmie myśli jak pomóc tym, którzy finansując pomoc frankowiczom wpadną sami w finansowe tarapaty? Przez lata płacili wyższe raty niż ci co wzięli kredyt w szwajcarskiej walucie, teraz poniosą konsekwencje dużej zmiany kursu tej waluty, w której kredytu wziąć nie chcieli. A więc nagrodę dostaną ci, którzy podjęli błędną z perspektywy czasy decyzję. Kara finansowa dotknie roztropnych, tych którzy wiedzieli iż kredyt należy brać w walucie, w której się zarabia. Logiczne?
Te argumenty są znane i  kompletnie lekceważone. Bo nie o argumenty chodzi, tylko o wybory i elektorat. Co będzie dalej, to już ustawodawców mało interesuje. A powinno, bo cała akacja może okazać się niekonstytucyjną i grożącą potężnymi odszkodowaniami na rzecz banków ze strony skarbu państwa. Proszę nie myśleć, że bronię banki, skupiam się na prawie i sprawiedliwości (nie mylić z nazwą jednej z partii politycznych).

Renomowana kancelaria Allen & Overy uważa, że ustawa łamie dwie konstytucyjne zasady – prawo własności kredytodawców i tzw. ekonomiczne interesy kredytodawców w toku. Dowodzą, że każde umorzenie części zadłużenia należy interpretować jako wywłaszczenie (wierzytelność to rodzaj własności) a to może odbywać się jedynie za odszkodowaniem, tak jak przejęcie przez państwo gruntów pod autostradę. Jeśli zaś chodzi o interesy w toku, to są one chronione konstytucyjnie. Czyli nowe regulacje prawne nie mogą zmieniać obowiązków stron już zawartych umów. Słynna reguła – prawo nie działa w wstecz.

Na tym nie koniec. Nowe regulacje mogą naruszać Europejską Konwencję Praw Człowieka i Praw Podstawowych, gdzie chronione jest prawo własności niezależnie kto jest właścicielem. W tym przypadku należy uznać, że „bankowiec to też człowiek”.
Zapowiada się wiec wojna, bo prawnych obrońców przewalutowania też nie brakuje. Wykazują oni niezgodność z prawem samych kredytów frankowych (banki udostępniały klientom złote więc wątpliwe jest samo prawo do rozliczeń we frankach). Prawnicy będą chcieli też wykazać, że kredyt należy traktować podobnie jak zakup jednostek w funduszu inwestycyjnym. A to - zgodnie z unijnym prawem - wymaga sprawdzenia klienta na okoliczność podejmowania świadomego ryzyka, czyli wypełnienia często durnych ankiety i podpisu.

Wojny mają to do siebie, że straty są po obu stronach. Władza ma jeszcze amunicję w postaci podatku bankowego. Jak to się wszystko skończy, nie wiadomo. Wiadomo, że po kieszeni dostaną klienci banków, prawdopodobnie najbardziej ci, co kredytem frankowym nie mieli świadomie nic do czynienia. Jest przysłowie: „mądry Polak po szkodzie”. Zapraszam do egzegezy opisanego przypadku.

Ostatnie wpisy