Jaki doktor?

Jaki doktor?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Uprzedzałem. Uczciwie uprzedzałem, że najbardziej kręci mnie popkultura w jej najróżniejszych przejawach - i że czasem będzie tu o komiksach a nieraz i o rzeczach anglojęzycznych. No to dzisiaj wszystko to w jednym.
Jestem fascynatem wielkich fantastycznych wielomedialnych serii - „Gwiezdne Wojny” są najbardziej oczywistym przykładem, ale wciągam też z radością wszelkie „Star Treki”, „Terminatory”, „Buffy”. I to w każdej postaci: telewizyjnej, kinowej, literackiej, komiksowej. Każdej.

Jednym z ulubionych moich tytułów jest najdłuższy brytyjski serial science-fiction „Doctor Who”. To rzecz w Polsce nieomal nieznana i nierozpoznawalna, a tymczasem na Wyspach to jedna z największych marek kulturalnych wszech czasów. Ot, wyobraźcie sobie jak bardzo rozpoznawalny w Polsce byłby kapitan Kloss, gdyby po wybuchu popularności w latach 60-tych serial ten był (z krótkimi przerwami) kontynuowany do dziś. Taka skala.

Tytułowy doktor to kosmita – Władca Czasu, który przy pomocy swej maszyny TARDIS (przypominającej klasyczną niebieską budkę policyjną, acz zdecydowanie większej wewnątrz niż zewnątrz), podróżuje zarówno w przestrzeni jak i czasie. Niezbędne zmiany w obsadzie głównej roli załatwiono sprytną ideą „regeneracji” - co jakiś bohater umierał i odradzał się natychmiast w innym ciele. Bieżący doktor jest więc jedenastym (od 1963 r.), a każdy wcześniejszy występował przez kilka/kilkanaście lat. Każdy z wyjątkiem ósmego. Ten miał po prostu pecha – pojawił się tylko w jednym filmie telewizyjnym (pilocie nowej wersji serialu, która się nie przyjęła). Po jego falstarcie nastąpiła najdłuższa przerwa w telewizyjnej emisji „Doctora Who”. Ale nie znaczy to, że ósmy doktor miał tylko jedną przygodę – nadrobił sporą ilością powieści, słuchowisk i komiksów.

I tu właśnie dochodzimy do tematu dzisiejszego wpisu – tomu „The Glorious Dead”, drugiego z czterech tomów wydania zebranego komiksów z ósmym doktorem. Grubaśny album z ponad dwustu stronicami mięsistych, fascynujących opowieści. Czegóż tu nie ma – antyutopia i średniowieczna Japonia, kosmiczni piraci i nieśmiertelny samobójca, nanotechnologia i multiwersum, parodia „Lotu nad kukułczym gniazdem” i jubileuszowa opowieść ze wszystkimi ośmioma doktorami. Do doktora dołącza nawet Cyberman z duszą (o towarzyszach i wrogach doktora może innym razem)... Ech, mógłbym tak długo i z przyjemnością ale też z pełną świadomością, że skoro taki „Star Trek” w ogóle się w Polsce nie przyjął, to co dopiero „Doctor Who”. I wiem, że moje popularyzowanie tego tytułu jest wołaniem na puszczy. Że większość, nawet znających angielski, słysząc ten tytuł odpowie „Doctor who?”

Ale nic to. Będę wołał.

„Doctor Who – The Glorious Dead” Scott Grey, Steve Moore, Martin Geraghty, Steve Dillon i inni; Panini Books 2006

Ostatnie wpisy

  • Znowu ten Karolak. Tylko nie ten3 gru 2013W poprzednio wydanej książkowej rozmowie Marii Czubaszek i Artura Andrusa czegoś mi brakowało. I już wiem czego. A w zasadzie, kogo. Wojciecha Karolaka.
  • Książki, których nie doczytałem26 paź 2013Nie przy każdym tomie jestem w stanie dotrwać do ostatniej strony. Z najróżniejszych powodów.
  • Na ochłodę8 lip 2013Największa porażka brytyjskiej marynarki w fascynującej i niesamowicie mroźnej wizji.
  • Niezapomniany milicjant5 lip 2013Jeden z najsłynniejszych i najpopularniejszych seriali telewizyjnych czasów PRL doczekał się wreszcie swojej monografii
  • Gestapo w piwnicy2 lip 2013Już jedenaście lat temu odszedł człowiek, który jak mało kto rozumiał na czym polega dobra rozrywka. Dbajmy o pamięć o nim.