Spokojnie, to tylko śmiertelna choroba

Spokojnie, to tylko śmiertelna choroba

Dodano:   /  Zmieniono: 
Istnieją różne sposoby radzenia sobie z fatalną diagnozą. Jedni, po wyjściu od lekarza chętnie dzielą się szczegółami choroby z bliski, w nadziei, że wraz ze skrupulatnym opisem dolegliwości pozbędą się również części objawów. Inni odrzucają niewygodną informację, uznając rozpoznanie za błędne. Jeszcze inni przyjmują wprawdzie chorobę do wiadomości i nawet zgadzają się leczyć, ale pod warunkiem, że nikt się o ich przypadłości nie dowie. Do ostatniej grupy należą między innymi… unijni komisarze.
Parę dni temu do mediów przedostał się poufny dokument, w którym Michel Barnier (komisarz UE ds. rynku wewnętrznego) proponuje ukrócenie samowolki agencji ratingowych. Gdyby „udoskonalone” przepisy rzeczywiście weszły w życie, agencje miałyby zakaz wydawania negatywnych ocen dotyczących sytuacji gospodarczej niektórych krajów Wspólnoty - w szczególności tych, które borykają się z kryzysem zadłużenia i starają się o parę euro od przyjaciół z UE i MFW. Nieprzychylne ratingi „w niedogodnym momencie” mogłyby mieć, jak pisze Barnier, „negatywne konsekwencje dla stabilności finansowej ocenianego państwa”. A jeśli niestabilność komuś nie straszna, komisarz dorzuca parę słów o zagrożeniach dla gospodarki światowej.

Wiadomo, że prawo tymczasowego zakazu wydawania ocen miałby wyegzekwować Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). Barnier nie ujawnia jednak magicznego sposobu, w jaki ów urząd miałby wpłynąć na, bądź co bądź, niezależne agencje ratingowe. Szczególnie, że na rynku oceniających liczą się aż trzy podmioty -- Standard and Poor’s, Moody’s Investor Service i Fitch Ratings. I tak się składa, że wszystkie trzy są amerykańskimi agencjami.

Biorąc pod uwagę intencje Barniera dziwi fakt, że w owym poufnym dokumencie nie ma ani słowa o przeprofilowaniu gazet i portali biznesowych na bardziej przyjazne dla gospodarki. A już w ogóle nie do pomyślenia jest brak jakiejkolwiek wzmianki o wykreśleniu z programów nauczania tych skandalicznych przedmiotów, w ramach których młodych ludzi straszy się kryzysami i zachęca do oszczędzania. No i te jawne dane statystyczne. Po co takiej Grecji jeszcze szpilę wbijać. Że sobie nie radzi, to już wszyscy muszą wiedzieć.

Bądźmy jednak poważni, bo i sytuacja jest poważna. Komisarzowi trzeba przyznać rację w tym, że wyciszenie pewnych informacji może mieć rzeczywiście korzystny wpływ na sytuację ekonomiczną krajów UE. Zgodnie z teorią samosprawdzającej się przepowiedni mówienie, że Polska coraz gorzej radzi sobie ze spłatą pożyczek, najprawdopodobniej spowoduje wzrost odsetek od zaciąganych przez nią kredytów, w efekcie doprowadzając do sytuacji, w której rzeczywiście będzie je ciężej spłacać. Wszystko dlatego, że zaniepokojeni inwestorzy za pomocą większych zysków z odsetek będą próbowali zrekompensować ryzyko ewentualnego bankructwa. Paradoks polega na tym, że im bardziej owi inwestorzy chcą sobie ryzyko zrekompensować, tym bardziej to ryzyko staje się realne, więc inwestorzy chcą rekompensować je sobie jeszcze bardziej – i tak aż do zupełnie realnego bankructwa.

Nie można jednak przesadzać – warto pamiętać, że samo mówienie o tym, że komuś urwie nogę nie oznacza, iż następnego dnia ten ktoś przestanie chodzić, jeśli w rzeczywistości nogi ma zdrowe. I odwrotnie - zakazanie agencjom ratingowym mówienia, że w Unii jest źle, nie sprawi, że w Unii będzie dobrze. Pomijam już fundamentalną kwestię niezależności agencji ratingowych, które mają przede wszystkim doradzać inwestorom, a nie retuszować wizerunek rozrzutnych czy nieefektywnych rządów. I żeby było jasne. Nie chodzi o to, że działania agencji ratingowych są bez zarzutu. Brak odpowiedzialności za wystawiane oceny, czy sama struktura tego rynku mogą i powinny budzić sprzeciw. Kontrowersyjna jest też zależność finansowa między oceniającym, a ocenianym. Jednak właśnie w związku z tym, zamiast naruszać demokratyczne standardy, rządy powinny uświadamiać inwestorom niuanse funkcjonowania agencji, albo dążyć do większej przejrzystości finansowej. To ułatwiłoby zainteresowanym indywidualną ocenę i osłabiło pozycję agencji. Szczególnie, że te wszystkie literki, plusiki i inne kwiatki mają największe znaczenie dla drobnych graczy. Grube ryby – nauczone przykładami Enrona czy kredytów subprime - dobrze sprawdzają teren, zanim wyruszą na łowy. Zamykanie ust agencjom, o ile w ogóle możliwe, jest więc rozwiązaniem – delikatnie mówiąc – nie najlepszym.

Bo chociaż nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, nie można też udawać, że mleko się nie rozlało. Trzeba je po prostu posprzątać.

Ostatnie wpisy

  • Polaku! Pracuj dłużej dla własnego dobra30 mar 2012Ku końcowi zbliża się dramat w wielu aktach - czyli rzecz o podniesieniu wieku emerytalnego. Po licznych konsultacjach, negocjacjach, przepychankach i trzymaniu widowni w napięciu do ostatniej chwili wreszcie dowiedzieliśmy się kto, w zamian za co...
  • Umiesz liczyć? Licz na siebie!13 lut 2012"Koktajle Mołotwa i gaz na ulicach Aten", "Cała Hiszpania zaprotestuje przeciwko rządowej reformie", "Jeśli Grecja nie spłaci długów, upadnie system bankowy" - od dłuższego czasu tytuły newsów i artykułów o tematyce gospodarczej dotyczą wyłącznie...
  • Dług długowi nierówny3 sie 2011Republikańsko-demokratyczny impas wreszcie się zakończył. Było niczym w hollywoodzkim filmie akcji - do ostatniej chwili nikt nie wiedział, czy gdy nastąpi "godzina zero" w powietrze wystrzelą fajerwerki, czy raczej pozłacane lufy inwestorskich...
  • PRezydencja5 lip 2011Pompowany od kilku dni balon polskiej prezydencji wreszcie wzbił się w górę. Były fajerwerki, przejazd zabytkowych samochodów, toasty na Śląsku, Chopin w Warszawie, Edyta Górniak i 14 tysięcy kwiatów doniczkowych. Słowem wszystko, co niezbędne, by...
  • Budżet z fusów13 kwi 2011Chociaż Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a Kościół nie zmienił swojego stanowiska wobec pogańskich praktyk, rząd najwyraźniej nie traktuje kwestii wiecznego zbawienia priorytetowo. Oczywiście nie wiadomo jeszcze czy Platforma będzie wróżyć...