To był wieczór „Idy”. W Rydze, na ceremonii rozdania Europejskich Nagród Filmowych (EFA), twórcy filmu wychodzili na scenę pięć razy. Za każdym razem z olbrzymim, rzadko spotykanym, aplauzem widowni złożonej z członków Europejskiej Akademii Filmowej.
- To dobry rok dla Polski. Najpierw wygrali nasi siatkarze, później po raz pierwszy do dekad pokonaliśmy Niemców w piłce nożnej, teraz my odbieramy nagrodę – śmiał się Pawlikowski ze statuetką w dłoni. I, rzeczywiście, kolejnego dnia na lotnisku Okęcie media witały go jak sportowców wracających po zwycięskich zawodach. W najważniejszych kategoriach, „Najlepszy film” i „Najlepszy reżyser” Pawlikowski triumfował m.in. nad nagrodzoną Złotą Palmą „Zimowym snem” Nuriego Bilge Ceylana i „Lewiatanem” Andrieja Zwiagincewa.
- To moi ulubieni współcześni reżyserzy – mówił. - Andriej, Nuri, dziękuję, że tym razem przegraliście.
Drugi raz w historii europejskich nagród najważniejszy laur (25 lat po „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego) zdobył obraz polski. Trzeci raz zdobył to wyróżnienie polski reżyser, bo podobną nagrodę miał Roman Polański za „Autora widmo”. Co ich łączy? Międzynarodowe zaplecze. Wszyscy trzej poznali smak pracy za granicą. Nauczyli się – jak mówi przewodnicząca zarządu Akademii, Agnieszka Holland – „tłumaczyć siebie na inny język”. Opowiadać historie głęboko zakorzenione w historii własnego społeczeństwa, ale odnajdywać w nich uniwersalne dramaty. Tak jest w „Idzie” - kameralnej, skromnej opowieści o dojrzewaniu, w której odbijają się wojenne i powojenne losy narodu: Holocaust, początek PRL-u, moralne decyzje ludzi głęboko doświadczonych przez los.
Zwycięstwo „Idy” to sukces producentów: Ewy Puszczyńskiej, która jak mówi Pawlikowski „kilka razy uratowała projekt przed katastrofą”, Piotra Dzięcioła I Erica Abrahama, którzy zostawili reżyserowi wolną rękę. Obraz dostał też People's Choice Award czyli nagrodę publiczności. Akademia wyróżniła również wycyzelowane, czarno-białe zdjęcia Łukasza Żala (operator przejął ten film po rezygnacji Ryszarda Lenczewskiego), scenariusz Pawlikowskiego i Rebecci Lenkiewicz. Nominacje w kategorii aktorskiej miały też wspaniałe Agaty - Kulesza i Trzebuchowska. Tu więcej głosów akademików zdobyła Marion Cotillard za kreację w „Dwóch dniach, jednej nocy” braci Dardenne. Ale ledwie w zeszłym tygodniu Kulesza zdobyła nagrodę krytyków Los Angeles o Chicago, gdzie wygrała z międzynarodowymi gwiazdami.
A „Ida” dalej zbiera trofea. Jest nominowana do Lux Prize Parlamentu Europejskiego i Złotego Globu. Z nadzieją, nie zapeszając, patrzymy już w kierunku Dolby Theatre (dawny Kodak), gdzie w lutym wręczane będą Oscary. Ale niezależnie od wszystkich zwycięstw, najważniejsze i tak są wzruszenia, które niesie ten film. Cichy i skromny. A jednak piekielnie silny.
- To moi ulubieni współcześni reżyserzy – mówił. - Andriej, Nuri, dziękuję, że tym razem przegraliście.
Drugi raz w historii europejskich nagród najważniejszy laur (25 lat po „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego) zdobył obraz polski. Trzeci raz zdobył to wyróżnienie polski reżyser, bo podobną nagrodę miał Roman Polański za „Autora widmo”. Co ich łączy? Międzynarodowe zaplecze. Wszyscy trzej poznali smak pracy za granicą. Nauczyli się – jak mówi przewodnicząca zarządu Akademii, Agnieszka Holland – „tłumaczyć siebie na inny język”. Opowiadać historie głęboko zakorzenione w historii własnego społeczeństwa, ale odnajdywać w nich uniwersalne dramaty. Tak jest w „Idzie” - kameralnej, skromnej opowieści o dojrzewaniu, w której odbijają się wojenne i powojenne losy narodu: Holocaust, początek PRL-u, moralne decyzje ludzi głęboko doświadczonych przez los.
Zwycięstwo „Idy” to sukces producentów: Ewy Puszczyńskiej, która jak mówi Pawlikowski „kilka razy uratowała projekt przed katastrofą”, Piotra Dzięcioła I Erica Abrahama, którzy zostawili reżyserowi wolną rękę. Obraz dostał też People's Choice Award czyli nagrodę publiczności. Akademia wyróżniła również wycyzelowane, czarno-białe zdjęcia Łukasza Żala (operator przejął ten film po rezygnacji Ryszarda Lenczewskiego), scenariusz Pawlikowskiego i Rebecci Lenkiewicz. Nominacje w kategorii aktorskiej miały też wspaniałe Agaty - Kulesza i Trzebuchowska. Tu więcej głosów akademików zdobyła Marion Cotillard za kreację w „Dwóch dniach, jednej nocy” braci Dardenne. Ale ledwie w zeszłym tygodniu Kulesza zdobyła nagrodę krytyków Los Angeles o Chicago, gdzie wygrała z międzynarodowymi gwiazdami.
A „Ida” dalej zbiera trofea. Jest nominowana do Lux Prize Parlamentu Europejskiego i Złotego Globu. Z nadzieją, nie zapeszając, patrzymy już w kierunku Dolby Theatre (dawny Kodak), gdzie w lutym wręczane będą Oscary. Ale niezależnie od wszystkich zwycięstw, najważniejsze i tak są wzruszenia, które niesie ten film. Cichy i skromny. A jednak piekielnie silny.