Odcinek 1. Życie na kredycie

Odcinek 1. Życie na kredycie

„Chcesz mieć niewolnika? Daj mu kredyt” – tak mawia niekoniecznie staropolskie przysłowie. W ten oto sposób nawiązałem do tematu, który będzie przewijał się dość często w kolejnych wpisach na blogu: zadłużenie a wolność osobista.

Jak powszechnie wiadomo (czytaj: jak nam wszyscy wmawiają), od 1989 roku cieszymy się w Polsce wolnością i demokracją. Super! Mamy paszporty w domu, możemy wyjechać za granicę. Kiedy chcemy. I to nie tylko do „demoludów”. Także na Zachód. Nawet do USA. Jeśli dostaniemy wizę do tego wspaniałego kraju, co już nie jest takie oczywiste.

Możemy nabywać samochody, mieszkania czy nawet apartamenty i pałace. Nie było to możliwe za komuny. Zgodnie z definicją Ericha Fromma jest to tak zwana „wolność do”. Jedyny drobny problem, jaki w realizacji wymienionych celów napotykamy – to konieczność posiadania środków finansowych na zakup danego dobra, czy choćby na kilkudniowy wypad za granicę. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że za wszystko w kapitalizmie trzeba płacić.

System, w którym obecnie żyjemy nie zapomniał jednak o tym. System ten stworzyli bowiem bardzo dobrzy ludzie, którzy zatroszczyli się o to, abyśmy nie mieli problemów w realizacji swoich marzeń. W jaki sposób? Banalnie prosty: mamy możliwość pozyskiwania niezbędnych nam środków poprzez instytucje finansowe. Głównie pomogą nam w tym banki. Ale także, jeśli wierzyć reklamom, wielką pomocą w spełnianiu naszych marzeń są firmy pożyczkowe, które zwykle wierzą w nasz plan i chętnie po kilku kliknięciach udzielą każdemu pożyczkę-chwilówkę.

A więc pędzimy szybciuchno do banków czy parabanków, zasilamy się w potrzebne nam środki finansowe i spełniamy swoje marzenia. Czy tym samym staliśmy się bardziej wolni? No właśnie – nie do końca. Cytowany powyżej Erich Fromm, gdyby jeszcze żył, pewnie rzekłby tak do Ciebie: Chyba zapomniałeś, kolego, o „wolności od”. Teraz co miesiąc musisz nosić do banku ratę za skorzystanie ze swojej „wolności do”.

Podkreślmy tu słowo „musisz”. Nie masz wyboru. Skoro tak, oznacza to, że częściowo swoją wolność utraciłeś.

Bardzo łatwo jest wejść w trwały związek z instytucją finansową. Jak tylko masz jakieś tam dochody i nie masz zaległości w spłacie innych zobowiązań, pożyczki i kredyty stoją przed Tobą otworem. Znacznie trudniej jest jednak taki związek zakończyć.

Chcesz się rozstać ze współmałżonkiem, robisz to – formalnie - występując o rozwód. Albo mniej formalnie, odchodząc pewnego dnia w siną dal. Rozstanie z bankiem tak łatwo ci nie przyjdzie. Najpierw musisz oddać całą kasę, którą kiedyś otrzymałeś. Wraz z należnymi odsetkami. Co w tym dziwnego? – pewnie zapytasz. – To chyba normalne, że długi trzeba zwracać.

Niby racja. Pod warunkiem, że coś się nie wydarzyło. Coś, czego nie mogłeś przewidzieć, biorąc kredyt. Który – nota bene – często został ci wciśnięty przez „doradcę”; być może tenże właśnie dzięki Tobie zrealizował target, narzucony przez pracodawcę.

Jeśli osobiście z takim problemem się nie spotkałeś, gratuluję. Ale na pewno nieobcy jest ci temat kredytów „frankowych”. Mieszkanie warte 300 tysięcy złotych, a dług przekracza pół miliona. Rata od dnia uruchomienia kredytu wzrosła dwukrotnie, a Twoje dochody – dla odmiany – spadły. Nie jesteś w stanie zapiąć budżetu w żaden sposób.

Czy będąc w takiej sytuacji, a dotyczy ona obecnie pewnie grubo ponad 100 tysięcy „frankowiczów, dalej czujesz się wolny jak ptak? Próbujesz się z bankiem dogadać, ale to tak jakbyś rozmawiał ze ścianą. Na wszystkie podania o znaczące zmniejszenie raty otrzymujesz odmowę. Sytuacja bez wyjścia? Ależ, skąd! Jak sobie zatem w takich sytuacjach radzić? Dowiesz się o tym w kolejnych wpisach na niniejszym blogu.

Jednak celem moim jest coś więcej, niż udzielanie prostych rad (i czasem tych bardziej skomplikowanych), co robić, kiedy masz problem ze spłatą kredytu. Chciałbym, abyś choć trochę zrozumiał, jak funkcjonuje sektor bankowy i świat wielkiej finansjery. Będę pisał także o tym, jak main-streamowe media robią nas w konia, nazywając banki „instytucjami publicznego zaufania”.

Bo może tak się zdarzyć, że kiedyś i Ty staniesz oko w oko z tak potężnym wrogiem, jakim jest bank. Bez odpowiedniej wiedzy, jak się przed nim bronić – zostaniesz szybko spacyfikowany, często także – upodlony.

Może tak się stać, kiedy mając rację w danej sprawie, przegrasz spór w sądzie i komornik zlicytuje ci Twoje mieszkanie. Wyrzucając na bruk nie tylko Ciebie, ale także Twoją rodzinę. Aby wygrać tę wojnę z tak mocnym przeciwnikiem – musisz go najpierw poznać. Postaram się w tym Ci pomóc.

Mówisz, że nie masz kredytu i tego typu problemy Cię nie dotyczą? Dam ci więc dobrą radę: niech tak zostanie. Nie realizuj swoich marzeń za bankowe pieniądze.

Ostatnie wpisy