Upadłość konsumencka w praktyce: zdarzył się cud!

Upadłość konsumencka w praktyce: zdarzył się cud!

Żyjemy w prawie całkowicie odhumanizowanym świecie: to wiedza powszechna. Dlatego też, historię, która stanowi treść tego wpisu, można określić niemal jako cud.

Liberalizacja zasad w zakresie ogłaszania upadłości konsumenckiej nastąpiła z początkiem 2015 roku. Wtedy właśnie weszła w życie ustawa, która pomaga Polakom – w ten cywilizowany sposób – pozbyć się długów. Niemniej jednak, blisko 50 proc. wniosków zostaje oddalonych przez sąd. Najczęstszym powodem takiej decyzji jest rażące niedbalstwo dłużnika.

Małżeństwo Państwa P. – Pani Anna i Pan Stanisław (imiona bohaterów – zmienione), trafili do mojej kancelarii w połowie 2017 roku. Zarówno Pani Anna, jak i Pan Stanisław są osobami niewidomymi. To na pewno okoliczność łagodząca, wszak w ustawie dotyczącej upadłości konsumenckiej kilka razy znajdziemy odniesienie do względów humanitarnych.

Słaby punkt w sprawie Państwa P. to ilość produktów kredytowych: w sumie mieli ich około 100, czyli po 50 sztuk na osobę. Sprawa kiepsko rokowała, bowiem gdyby sąd uznał, że Państwo P. zadłużali się nadmiernie, także wtedy kiedy nie posiadali zdolności do spłaty danego zobowiązania – decyzja sądu musiałaby być dla tych osób negatywna. Bowiem, jeśli sąd uzna, że przekredytowanie było efektem rażącego niedbalstwa – nie może powołać się na względy humanitarne. Czyli wtedy taki wniosek musi zostać oddalony: zgodnie z zapisami obecnie obowiązującej ustawy.

Tę pierwszą, bardzo ważną rundę, udało się jednak przejść szczęśliwie. Oboje małżonkowie uzyskali status upadłego. Można by rzec: wielka wiktoria! Nie do końca, zważywszy, jakie są negatywne strony upadłości konsumenckiej.

Państwo P. posiadają własne mieszkanie, które jest przystosowane dla osób niewidomych. Mieszkają tu od wielu lat, znają każdy kąt i całą okolicę. Pozwala im to świetnie funkcjonować, pomimo tak znaczącej ułomności. Zmiana mieszkania w ich przypadku byłaby katastrofą. Ale przecież takie są zasady upadłości: trzeba oddać syndykowi do sprzedaży cały posiadany majątek. Na szczęście: poza jednym wyjątkiem. Tym wyjątkiem jest zawarcie układu z wierzycielami, z warunkiem, że zgodzą się oni na odstąpienie od sprzedaży mieszkania, należącego do upadłych.

Mieszkanie Państwa P. jest warte trochę ponad 300 tys. zł. Nieruchomość ta jest obciążona kredytem z Banku BPH S.A., waluta – niestety „frank”, kwota zadłużenia to ok. 250 tys. zł. Rata tego kredytu wynosiła, zgodnie z harmonogramem sprzed upadłości, 2300-2500 zł, w zależności od kursu franka.

Jak nadmieniałem, zachowanie mieszkania, należącego do upadłego jest możliwe wyłącznie w sytuacji, kiedy upadłemu uda się doprowadzić do zawarcia układu z wierzycielami. W tym wypadku konieczne było by zawarcia dwóch takich układów: przez Panią Anną i przez Pana Stanisława.

Szanse na sukces oceniłem jako bliskie zeru, ale bardzo mnie zmotywowała postawa prowadzącej obie upadłości – Pani syndyk Alicji Hnatkowskiej. „Spróbujmy pomóc tym ludziom. Tylko nie wiem czy wierzyciel hipoteczny zgodzi się na układ” – to jej słowa.

Na tę chwilę głos najważniejszy miał Bank BPH SA: gdyby nie wyraził zgody na wejście do układu, sprawa sprzedaży mieszkania była przesądzona. Wystąpiłem wiec do tego banku – jako pełnomocnik Państwa P. – z prośbą, aby bank ten zgodził się na układ. Ale potrzebna była nam jeszcze zgoda tego wierzyciela na ograniczenie raty spłaty do 1500 zł, bowiem coś jeszcze musiało zostać dla innych wierzycieli. Górną granicę miesięcznych spłat zobowiązań Państwa P. – w przypadku zawarcia układu z wierzycielami – określiliśmy na maks. 2500 zł.

Kolejna niespodzianka – Bank BPH S.A. zgodził się na obie kwestie. Była to podstawa, aby zgłosić chęć zawarcia układu do sędziego komisarza, którym była w obu postępowaniach Sędzia Agnieszka Kraszewska (z Sądu Gospodarczego w Warszawie).

Skoro mamy zielone światło od najważniejszego wierzyciela oraz z sądu – trzeba było iść za ciosem… Problem w tym, że nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać. Sytuacja podobna zdarza się tak rzadko, iż nie ma żadnych wypracowanych wzorów. Nigdy podobnych tematów nie przeprowadzałem, w szczególności – nie jestem ani prawnikiem, ani doradcą restrukturyzacyjnym.

Dzięki pomocy (w pełni charytatywnej) moich kolegów Piotra Pawła Wydrzyńskiego oraz Lecha Hińcza, syndyków z wieloletnim doświadczeniem, udało nam się przygotować odpowiednią dokumentację wraz z propozycją zawarcia układu. Propozycja ta została zaakceptowana przez sędziego komisarza.

Pozostało więc jedynie zwołanie zgromadzenia wierzycieli, celem odbycia głosowania nad układem (konkretnie: nad dwoma układami). Wierzycielami były wyłącznie instytucje finansowe, w tym banki, SKOK i kilkanaście firm pożyczkowych.

Okazało się, że podczas głosowania nad zawarciem tych obu układów … nie było żadnych emocji. Wszyscy wierzyciele, jak jeden mąż, zagłosowali za zawarciem układu!

Jeśli nawet brzmi to mało wiarygodnie: ta historia wydarzyła się naprawdę. Państwo P. uratowali mieszkanie, a ich obecne obciążenie jest zbliżone do wysokości raty kredytu hipotecznego, sprzed ogłoszenia ich upadłości. Ale przecież wtedy, czyli przed złożeniem wniosków do sądu – oprócz „hipoteki” Państwo P. mieli do spłaty, łącznie, blisko 100 innych zobowiązań.

Czyż to, co się wydarzyło, nie zakrawa na cud?

Ostatnie wpisy