Już miałem gotowe wytłumaczenie dla naszych dzielnych herosów zielonych trawników pukających, gdzieś w okolicach Kaukazu do drzwi europejskich pucharów. Wszystko przez piłkę Jabulani. Jasiu i Wiesiu upierają się, że to niedokładne wypowiedziane staropolskie Jabol Ani. A jedyna różnica to taka, że Jabulani nie słucha się nóg, a Jabol Ani powoduje, że nie słuchają się nogi.
(Słowo wyjaśnienia dla niewtajemniczonych. Podczas gdy wszyscy znani piłkarze świata po Mundialu wyjeżdżają lub wyjechali na wakacje, nasi czołowi grajkowie przystąpili do eliminacji do kwalifikacji do Ligi Europejskiej i Ligi Mistrzów. Ruch Chorzów dzielnie ma już za sobą jedną rundę i w tym tygodniu jedzie na Maltę, Lech zaczął wczoraj. Wisła i Jagiellonia w najbliższych dniach).
Naszych piłkarzy odpowiednio Ruchu i Lecha w Karagandzie i Baku też się feralna piłka nie za bardzo słuchała. No, ale nie ma co narzekać skoro mundialowi wirtuozi nie dawali sobie z nią rady. Ważne, że na razie jeszcze bardziej nie słucha przeciwników.
Tak to jest moment kiedy można się żachnąć w sprawie firm z którymi spotykają się na razie polskie zespoły. Odświeżyć pamięć? Rok temu mistrza Polski Wisłę Kraków odprawiła Levadia Tallin. A moją ulubioną drużyną, która rozprawiła się z naszymi chłopakami jest Cementarnica. Nazwa niezła dla uczczenia wiekopomnych dokonań.
A teraz taki Lech jest w połowie drogi do odprawienia Interu. Trudno, że z Baku, a nie z Mediolanu. Przecież nie od razu Kraków zbudowano.
Jasiu i Wiesiu wytrwale obsiedli kanapę i obserwują nierówną walkę z wieloma narodami. Wierzą, że Jabol Ani zadziała na piłkarza Miecia i jego kolegów co najmniej tak samo dobrze jak na nich samych.
„Z Jabolem to nawet Ligę Mistrzów zdobędziemy” – deklarują. Jak się nie ma co się lubi, to niech będzie Jabol, byle z sukcesami.
Naszych piłkarzy odpowiednio Ruchu i Lecha w Karagandzie i Baku też się feralna piłka nie za bardzo słuchała. No, ale nie ma co narzekać skoro mundialowi wirtuozi nie dawali sobie z nią rady. Ważne, że na razie jeszcze bardziej nie słucha przeciwników.
Tak to jest moment kiedy można się żachnąć w sprawie firm z którymi spotykają się na razie polskie zespoły. Odświeżyć pamięć? Rok temu mistrza Polski Wisłę Kraków odprawiła Levadia Tallin. A moją ulubioną drużyną, która rozprawiła się z naszymi chłopakami jest Cementarnica. Nazwa niezła dla uczczenia wiekopomnych dokonań.
A teraz taki Lech jest w połowie drogi do odprawienia Interu. Trudno, że z Baku, a nie z Mediolanu. Przecież nie od razu Kraków zbudowano.
Jasiu i Wiesiu wytrwale obsiedli kanapę i obserwują nierówną walkę z wieloma narodami. Wierzą, że Jabol Ani zadziała na piłkarza Miecia i jego kolegów co najmniej tak samo dobrze jak na nich samych.
„Z Jabolem to nawet Ligę Mistrzów zdobędziemy” – deklarują. Jak się nie ma co się lubi, to niech będzie Jabol, byle z sukcesami.