„Jak mecz? – spytał piłkarza i światowca Miecia już od wejścia Wiesiu – Bo u nas to strasznie śnieżyło i nic nie widzieliśmy”. „ Wczoraj to w całej Polsce telewizory nie dawały rady, mój też na biało pokazywał” – wyjaśnił piłkarz i światowiec Mieciu, który mecz zremisowany 1:1 mecz Lecha z Juwentusem oglądał na swoim nowiutkim japońskim, płaskim i wielkim ekranie HD.
Telewizor to dla Jasia i Wiesia było jednocześnie przekleństwo i błogosławieństwo. To drugie, bo jak inaczej oglądali by mecze. Przekleństwo, bo rzęch był stary i już nieraz całe spotkanie przyjaciele spędzili na zmianę z anteną w ręku.
Przyniósł go kiedyś Jasiu ku wspólnej radości, bo to był ich pierwszy kolorowy. Nawet jakiś japoński, ktoś wyrzucił. I do tego działający. Jak to możliwe by tak dobre rzeczy wyrzucać, tego przyjaciele zrozumieć nie mogli, ale to zupełnie inna historia.
„Najpierw to myśleliśmy, że nam się wzrok mgli, no czasem tak bywa, jak się coś wypije na rozgrzewkę w taki mróz – mówił Jasiu – ale potem zorientowaliśmy się, że mgła nie lata zwykle w płatkach. Więc myśleliśmy, że to telewizor”
„Telewizor to powinniście sobie nowy znaleźć – zawyrokował piłkarz i światowiec Mieciu – ale tym razem to nie jego wina. Ja też tak myślałem na początku, że mi się psuje, ale potem spojrzałem przez okno. Nawet u nas śnieżyca i zamieć była”.
Rzeczywiście oglądanie meczu Lech z Juwentusem było wyzwaniem dla oczu. W pierwszej połowie, gdzieś po 20 minutach zniknęła piłka. To gdzie była można się było domyślać po ruchach piłkarzy. W drugiej piłka została wymieniona na pomarańczową, ale jak na złość piłkarze Juwentusu, ubrani w białe stroje zaczęli zanikać. „Byli ubrani jak strzelcy alpejscy, spryciarze. Ale nasi się nie dali, tylko raz ich nie zauważyli, kiedy ten napastnik nagle z ukrycia w zaspie wyskoczył i bramkę strzelił” – stwierdził piłkarz i światowiec Mieciu.
„Twarde te nasze chłopaki jak nie wiem co. Taki mróz a oni bez czapek i szalików i do tego w krótkich spodenkach” – stwierdził Jasiu.
„Byle się teraz nasi nie przeziębili” – zaczął się martwić Wiesiu.
„Nie bój, nie bój, na to my piłkarze mamy sposoby, żeby się odpowiednio rozgrzać. Chyba nawet Bakero nie odmówił czegoś mocniejszego. Przecież to dla zdrowotnosti” – popisał się erudycją lingwistyczną Mieciu, w końcu nie przypadkowo jest i piłkarzem i światowcem.