Hale handlowe w Wólce Kosowskiej płoną regularnie. Zbyt regularnie, żeby to mógł być przypadek. Albo ktoś je podpala, albo są tak zbudowane, że podpalają się same.
Hale płonęły już w sierpniu 2009 roku – wtedy spłonęły ponad trzy tysiące metrów kwadratowych. W maju 2011 – ogień strawił kolejnych dziesięć tysięcy metrów kwadratowych. Wczoraj znowu. Tym razem spaliło się pięć tysięcy metrów kwadratowych.
Nieszczęście Wólki Kosowskiej polega na tym, że handlują tam w większości obcokrajowcy. Kolejnych pożarów nie ogląda premier, nikt nie obiecuje pomocy, politycy nie prześcigają się w mądrzejszych lub głupszych pomysłach, w jaki sposób zrekompensować biedakom straty. Oczywiście z naszych pieniędzy.
Prokuratura nie łączy ze sobą pożarów. Dwa poprzednie miały wybuchnąć z powodu zwarcia w instalacji elektrycznej. Śledztwa umorzono z powodu braku cech przestępstwa. Teraz mówi się o podpaleniu w celu zatarcia śladów wyłudzenia. Co się okaże - zobaczymy.
Poprzednio też mówiło się o podpaleniu. Teraz też może się okazać, że to zwarcie instalacji. I znowu nic? Przecież już po drugim pożarze, powinno się szukać winnego. Zwłaszcza, że jest wysoce prawdopodobne, iż doszło do przestępstwa, nawet jeśli nie było to podpalenie: ktoś mógł użyć nieodpowiednich materiałów budowlanych, popełnić błędy w wykonaniu czy projektowaniu, a może w tle majaczą jakieś łapówki? Przy tak ogromnych obiektach można zaoszczędzić ogromne pieniądze na głupim kabelku. Może ktoś tym razem wreszcie to sprawdzi.
Nieszczęście Wólki Kosowskiej polega na tym, że handlują tam w większości obcokrajowcy. Kolejnych pożarów nie ogląda premier, nikt nie obiecuje pomocy, politycy nie prześcigają się w mądrzejszych lub głupszych pomysłach, w jaki sposób zrekompensować biedakom straty. Oczywiście z naszych pieniędzy.
Prokuratura nie łączy ze sobą pożarów. Dwa poprzednie miały wybuchnąć z powodu zwarcia w instalacji elektrycznej. Śledztwa umorzono z powodu braku cech przestępstwa. Teraz mówi się o podpaleniu w celu zatarcia śladów wyłudzenia. Co się okaże - zobaczymy.
Poprzednio też mówiło się o podpaleniu. Teraz też może się okazać, że to zwarcie instalacji. I znowu nic? Przecież już po drugim pożarze, powinno się szukać winnego. Zwłaszcza, że jest wysoce prawdopodobne, iż doszło do przestępstwa, nawet jeśli nie było to podpalenie: ktoś mógł użyć nieodpowiednich materiałów budowlanych, popełnić błędy w wykonaniu czy projektowaniu, a może w tle majaczą jakieś łapówki? Przy tak ogromnych obiektach można zaoszczędzić ogromne pieniądze na głupim kabelku. Może ktoś tym razem wreszcie to sprawdzi.