Krakowski sąd nie miał wątpliwości - kierowca autobusu MPK musiał przynajmniej brać pod uwagę, że zabije pasażerkę. Skazał 45-letniego Mirosława Ł. na 15 lat więzienia.
21-letnia studentka z Anglii Catherine Z. miała za kilka dni wracać z praktyk w Krakowie do domu. 30 lipca 2011 roku jechała nocnym autobusem. Przysnęła i przejechała swój przystanek. Obudziła się na końcowym i zażądała odwiezienia na poprzedni. Kierowca ruszył do zajezdni.
Po drodze zatrzymał się. Kobieta wysiadła. Zagroziła, że się poskarży na kierowcę. Wtedy on też wysiadł. W ręku miał 35-centymetrowy przewód hamulcowy z mosiężną końcówką. Zaczął bić kobietę po głowie. Studentka straciła przytomność. Wpadła do rowu, twarzą w błoto. Mężczyzna za nią. Gdy się podnosił jeszcze ją przytopił. Wsiadł do autobusu i pojechał. Następnego dnia wyjechał na urlop. Został zatrzymany po miesiącu.
W prokuraturze i przed sądem twierdził, że nie miał zamiaru zabić. Mówił, że działał jak w amoku, w białej gorączce, że chciałby cofnąć czas. Odjeżdżając myślał, że kobieta jest tylko pobita. Tłumaczył się stresem i kłopotami osobistymi. Przepraszał rodziców dziewczyny.
Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, uznał sąd. Kilkanaście ciosów w głowę i pozostawienie nieprzytomnej w błocie, przemawia za tym, że musiał godzić się na śmierć. Jako okoliczności obciążające przyjął brutalność działania i brak racjonalnego powodu. Okoliczności łagodzące to sytuacja życiowa sprawcy i szczera skrucha.
Poza 15 latami więzienia, sąd skazał kierowcę na wypłatę 100 tys. złotych zadośćuczynienia dla ojca ofiary. Wyrok jest nieprawomocny.
Po drodze zatrzymał się. Kobieta wysiadła. Zagroziła, że się poskarży na kierowcę. Wtedy on też wysiadł. W ręku miał 35-centymetrowy przewód hamulcowy z mosiężną końcówką. Zaczął bić kobietę po głowie. Studentka straciła przytomność. Wpadła do rowu, twarzą w błoto. Mężczyzna za nią. Gdy się podnosił jeszcze ją przytopił. Wsiadł do autobusu i pojechał. Następnego dnia wyjechał na urlop. Został zatrzymany po miesiącu.
W prokuraturze i przed sądem twierdził, że nie miał zamiaru zabić. Mówił, że działał jak w amoku, w białej gorączce, że chciałby cofnąć czas. Odjeżdżając myślał, że kobieta jest tylko pobita. Tłumaczył się stresem i kłopotami osobistymi. Przepraszał rodziców dziewczyny.
Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, uznał sąd. Kilkanaście ciosów w głowę i pozostawienie nieprzytomnej w błocie, przemawia za tym, że musiał godzić się na śmierć. Jako okoliczności obciążające przyjął brutalność działania i brak racjonalnego powodu. Okoliczności łagodzące to sytuacja życiowa sprawcy i szczera skrucha.
Poza 15 latami więzienia, sąd skazał kierowcę na wypłatę 100 tys. złotych zadośćuczynienia dla ojca ofiary. Wyrok jest nieprawomocny.