Hiena Roku to jedyna nagroda w Polsce, która tak bardzo dzieli środowisko dziennikarskie. Dzieli na dziennikarzy prawicowych, którzy uważają ją za istotną i dziennikarzy lewicowych, którzy zazwyczaj ją otrzymują. Zmiany, jakie w mediach publicznych wprowadza PiS, podzielą środowisko dziennikarskie jeszcze bardziej.
Hiena Roku dzieli też dziennikarzy na tych, którzy przyznają się do błędu, na tych, którzy z przyznanym tytułem walczą (jak Przemysław Orcholski, który w minionym roku wygrał sprawę w Sądzie Najwyższym) i na tych, którzy nie mogą doczekać się gali, obiecując osobisty odbiór nagrody – tu prym wiedzie tegoroczny laureat. Dzieli na takich, którzy na tym tracą (zazwyczaj pracę), którzy zyskują (chociażby rozgłos, jak np. lokalny tygodnik „Życie Łomianek”, o którym w 2007 roku, po publikacji zdjęć zwłok wyciąganych za nogę z wody, usłyszała cała Polska) i takich, którym to wszystko jedno. Tu niekwestionowanym zwycięzcą jest „Fakt”. Dziennikowi można już spokojnie wręczyć „Złotą Hienę”. W tym roku nagroda przyznawana przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich podzieliła też społeczeństwo na tych, którzy sądzą że Tomasz Lis złamał wszelkie standardy cytując w swoim programie wpisy z fikcyjnego konta na Twitterze Kingi Dudy i na tych, którzy uważają, że to wpadka, błąd dokumentalisty. Jestem pośrodku.
Jako człowiek patrzący na ten medialny świat „Młodym okiem”, nie potrafię opowiedzieć się ani za jedną stroną, ani za drugą. Ludzi nie dzielę na tych za PiS-em i na tych za PO. Na lepszy i gorszy sort Polaków. Tomasz Lis niezaprzeczalnie popełnił ogromny błąd, do którego dzień po programie przyznał się na antenie TVP Info i w wieczornym wydaniu „Wiadomości”. Przyznał i przeprosił. Mam kolegę, który za błąd ortograficzny w jednym z programów informacyjnych z dnia na dzień stracił pracę. Tomasz Lis pozostał na swoim stanowisku, a kolejny błąd popełnił dzisiaj. Tłumacząc zakończenie współpracy z Telewizją Polską, napisał m.in., że „fałszywe konto Pani Kingi Dudy funkcjonowało na Twitterze przez wiele tygodni. Ani kandydat ani jego sztab nie usunęli go, choć jest to proste. Rozumiem, że ktoś miał wpaść w pułapkę”. Nie, Panie Tomaszu. Nikt nie miał wpaść w pułapkę. To było po prostu fikcyjne konto. Mimo ogromnego błędu, jaki popełnił Tomasz Lis, nie jestem przekonana, czy to jedno zdarzenie (a za nie, nie za całokształt pracy, została przyznana nagroda) zasługuje na Hienę. W tym roku konkurencja była naprawdę wyrównana.
Po pierwsze, „Fakt” i sierpniowa okładka ze zdjęciem skatowanej dziewczynki, która zmarła w Kamiennej Górze po tym, jak została przez mężczyznę uderzona siekierą w głowę. Po drugie, Maciej Knapik i rozmowa z Przemysławem Wiplerem. Oraz pytanie „strzelałby pan”, które wykładowcom etyki dziennikarskiej pewnie śni się po nocach.
Na pytanie, do kogo bym strzelała, w tym momencie najchętniej odpowiedziałabym, że do dziennikarzy niezachowujących standardów. Po trzecie: Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Olga Wasilewska i „Durczok gate”. O ile do pewnego momentu ich śledztwo było naprawdę szczytem dziennikarskich umiejętności i dobrze przygotowanym materiałem, o tyle kolejne publikacje mieszające w to życie prywatne Kamila Durczoka i stawiające bezpodstawne zarzuty, ferujące wyroki przed rozstrzygnięciem przez właściwe sądy lub chociażby specjalnie powołaną komisję, zasługują na Hienę. Może i bardziej niż Tomasz Lis?
Miniony rok obfitował w łamiące wszelkie standardy dziennikarskie publikacje, które nigdy nie powinny się pojawić. Środowisko już jest bardzo podzielone. Teraz, gdy Prawo i Sprawiedliwość rewolucjonizuje media publiczne, część dziennikarzy zakłada rękawice do walki z partią rządzącą. I nie mam wątpliwości, że środowisko podzieli się jeszcze bardziej, a hien będzie coraz więcej.
Jako człowiek patrzący na ten medialny świat „Młodym okiem”, nie potrafię opowiedzieć się ani za jedną stroną, ani za drugą. Ludzi nie dzielę na tych za PiS-em i na tych za PO. Na lepszy i gorszy sort Polaków. Tomasz Lis niezaprzeczalnie popełnił ogromny błąd, do którego dzień po programie przyznał się na antenie TVP Info i w wieczornym wydaniu „Wiadomości”. Przyznał i przeprosił. Mam kolegę, który za błąd ortograficzny w jednym z programów informacyjnych z dnia na dzień stracił pracę. Tomasz Lis pozostał na swoim stanowisku, a kolejny błąd popełnił dzisiaj. Tłumacząc zakończenie współpracy z Telewizją Polską, napisał m.in., że „fałszywe konto Pani Kingi Dudy funkcjonowało na Twitterze przez wiele tygodni. Ani kandydat ani jego sztab nie usunęli go, choć jest to proste. Rozumiem, że ktoś miał wpaść w pułapkę”. Nie, Panie Tomaszu. Nikt nie miał wpaść w pułapkę. To było po prostu fikcyjne konto. Mimo ogromnego błędu, jaki popełnił Tomasz Lis, nie jestem przekonana, czy to jedno zdarzenie (a za nie, nie za całokształt pracy, została przyznana nagroda) zasługuje na Hienę. W tym roku konkurencja była naprawdę wyrównana.
Po pierwsze, „Fakt” i sierpniowa okładka ze zdjęciem skatowanej dziewczynki, która zmarła w Kamiennej Górze po tym, jak została przez mężczyznę uderzona siekierą w głowę. Po drugie, Maciej Knapik i rozmowa z Przemysławem Wiplerem. Oraz pytanie „strzelałby pan”, które wykładowcom etyki dziennikarskiej pewnie śni się po nocach.
Na pytanie, do kogo bym strzelała, w tym momencie najchętniej odpowiedziałabym, że do dziennikarzy niezachowujących standardów. Po trzecie: Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Olga Wasilewska i „Durczok gate”. O ile do pewnego momentu ich śledztwo było naprawdę szczytem dziennikarskich umiejętności i dobrze przygotowanym materiałem, o tyle kolejne publikacje mieszające w to życie prywatne Kamila Durczoka i stawiające bezpodstawne zarzuty, ferujące wyroki przed rozstrzygnięciem przez właściwe sądy lub chociażby specjalnie powołaną komisję, zasługują na Hienę. Może i bardziej niż Tomasz Lis?
Miniony rok obfitował w łamiące wszelkie standardy dziennikarskie publikacje, które nigdy nie powinny się pojawić. Środowisko już jest bardzo podzielone. Teraz, gdy Prawo i Sprawiedliwość rewolucjonizuje media publiczne, część dziennikarzy zakłada rękawice do walki z partią rządzącą. I nie mam wątpliwości, że środowisko podzieli się jeszcze bardziej, a hien będzie coraz więcej.