Często mówi się, że ktoś ucieka jak szczur z tonącego okrętu. Żeby być do końca precyzyjnym, trzeba koniecznie zauważyć, że przypowieść o szczurach i okrętach dotyczy tylko tych szczurów, które schodziły z pokładu w porcie, przeczuwając, że statek już nigdy nie powróci. Natomiast jak statek już tonął na środku oceanu to wszystko co żyło z niego uciekało, w tym również te szczury, którym zabrakło zmysłu przewidywania przyszłości.
Po eurowyborach trwają rozliczenia i szukanie winnych w wielu partiach. Jednak najciekawsze zmagania w tej dyscyplinie odbywają się w Twoim Ruchu. Niezbyt przewidujący i niedotknięci zdolnością myślenia niektórzy członkowie prezydium tego ugrupowania wyimaginowali sobie, że przegrana TREPa to nie wina Twojego Ruchu. Całkowicie błędnie założyli, że gdyby TR startował samodzielnie, to uzyskałby lepszy wynik wyborczy. Prawda jest jednak inna.
Gdyby TR w tych wyborach startował samodzielnie, bez członków koalicji Europa+ i Kwaśniewskiego (ksywka „1-2%”), to uzyskałby z pewnością wynik poniżej 2%, bo zagorzali sympatycy tego ugrupowania nie mieliby na kogo głosować. W tych wyborach wielu wyborców dało się nabrać i zbłądziło, głosując na Kutza, Kalisza, i kilka pomniejszych gwiazdek, nazywanych przez Przewodniczącego „nejmami”, a którzy okazali się być „nejmikami”. A co by było gdyby „jedynki” obsadziły „nołnejmy”? Ludzie bez doświadczenia politycznego, umiejętności a przede wszystkim bez odpowiedniego wykształcenia? Próg 2% byłby zbyt wysoki do przeskoczenia.
Statek uderzył w podwodne skały. Nie dlatego że był dziurawy, albo przeładowany, tylko dlatego, że systematycznie, od początku wypłynięcia z portu trwa na nim bitwa o zdobycie steru. I każdy, kto chociaż przez chwilę może go dotknąć, to próbuje kręcić ni to w lewo ni to w prawo. Bo czuje się kapitanem. Większość wciela się w postać Nelsona, zakładając na głowy poduszki na sztorc, udające czapkę admirała. O dziwo, jest to element dostosowawczy ponieważ głęboko osadzone poduszki zakrywają uszy, więc wiatr nie może hulać w pustce. Jak już któryś wyleci od koła sterowego, to biega po pokładzie i drze się wniebogłosy do tego stopnia, że nawet mewy wypłoszyli.
Tak więc po bardzo bardzo wielu zygzakach, raz pod wiatr, raz z wiatrem, statek jest już tak uszkodzony, że jest nie do uratowania. Tonie powoli i nieubłaganie.
Co mądrzejsi, a jest ich już niewielu w TR, starają się wysyłać sygnały ratunkowe. Może ktoś inny zauważy, zlituje się i zabierze. Jednak kapitanowie innych okrętów wydali rozkaz, aby nie zwracać uwagi na ludzi za burtą.
Co się robi gdy statek tonie? W pierwszej kolejności wyrzuca się zbędny balast. Kalisza, Siwca, Hartmana, Kutza, Piskorskiego, etc. To już zrobiono. Kto następny?
Tutaj należy zastanowić się, co tak naprawdę jest najcięższym balastem. Na lądzie działa zasada dr. Strosmayera – gdyby głupota miała skrzydła, latałaby Pani jak gołębica. Na wodzie to głupota jest najcięższym balastem. Za burtą powinni znaleźć się oprócz admirała, filozofowie: z żelaznej szczęki, po zawodówce, ten co zawsze jest na nie, wiejski, zamroczony i więzienny. Nie zapomniałem o bohomazie intelektu, ale wszyscy wiemy, że to rekin młot, więc wyświadczono by mu tym przysługę.
Do tak odciążonego wraku może ktoś by podpłynął i podjął rozbitków, ale w pierwszej kolejności trzeba zdjąć poszarpaną flagę z trupią czachą i dwoma piszczelami. A na burcie koniecznie napis: nie jesteśmy zadżumieni!
Gdyby TR w tych wyborach startował samodzielnie, bez członków koalicji Europa+ i Kwaśniewskiego (ksywka „1-2%”), to uzyskałby z pewnością wynik poniżej 2%, bo zagorzali sympatycy tego ugrupowania nie mieliby na kogo głosować. W tych wyborach wielu wyborców dało się nabrać i zbłądziło, głosując na Kutza, Kalisza, i kilka pomniejszych gwiazdek, nazywanych przez Przewodniczącego „nejmami”, a którzy okazali się być „nejmikami”. A co by było gdyby „jedynki” obsadziły „nołnejmy”? Ludzie bez doświadczenia politycznego, umiejętności a przede wszystkim bez odpowiedniego wykształcenia? Próg 2% byłby zbyt wysoki do przeskoczenia.
Statek uderzył w podwodne skały. Nie dlatego że był dziurawy, albo przeładowany, tylko dlatego, że systematycznie, od początku wypłynięcia z portu trwa na nim bitwa o zdobycie steru. I każdy, kto chociaż przez chwilę może go dotknąć, to próbuje kręcić ni to w lewo ni to w prawo. Bo czuje się kapitanem. Większość wciela się w postać Nelsona, zakładając na głowy poduszki na sztorc, udające czapkę admirała. O dziwo, jest to element dostosowawczy ponieważ głęboko osadzone poduszki zakrywają uszy, więc wiatr nie może hulać w pustce. Jak już któryś wyleci od koła sterowego, to biega po pokładzie i drze się wniebogłosy do tego stopnia, że nawet mewy wypłoszyli.
Tak więc po bardzo bardzo wielu zygzakach, raz pod wiatr, raz z wiatrem, statek jest już tak uszkodzony, że jest nie do uratowania. Tonie powoli i nieubłaganie.
Co mądrzejsi, a jest ich już niewielu w TR, starają się wysyłać sygnały ratunkowe. Może ktoś inny zauważy, zlituje się i zabierze. Jednak kapitanowie innych okrętów wydali rozkaz, aby nie zwracać uwagi na ludzi za burtą.
Co się robi gdy statek tonie? W pierwszej kolejności wyrzuca się zbędny balast. Kalisza, Siwca, Hartmana, Kutza, Piskorskiego, etc. To już zrobiono. Kto następny?
Tutaj należy zastanowić się, co tak naprawdę jest najcięższym balastem. Na lądzie działa zasada dr. Strosmayera – gdyby głupota miała skrzydła, latałaby Pani jak gołębica. Na wodzie to głupota jest najcięższym balastem. Za burtą powinni znaleźć się oprócz admirała, filozofowie: z żelaznej szczęki, po zawodówce, ten co zawsze jest na nie, wiejski, zamroczony i więzienny. Nie zapomniałem o bohomazie intelektu, ale wszyscy wiemy, że to rekin młot, więc wyświadczono by mu tym przysługę.
Do tak odciążonego wraku może ktoś by podpłynął i podjął rozbitków, ale w pierwszej kolejności trzeba zdjąć poszarpaną flagę z trupią czachą i dwoma piszczelami. A na burcie koniecznie napis: nie jesteśmy zadżumieni!