Gra Ekstraklasa: znowu beznadziejne derby, Żyleta do zamknięcia

Gra Ekstraklasa: znowu beznadziejne derby, Żyleta do zamknięcia

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ten weekend obyło się bez większych sędziowskich błędów. Zawiedli jednak piłkarze - głównie ci z Warszawy. To już drugie z rzędu derby, o których w zasadzie nie da się powiedzieć nic dobrego. Honor ekstraklasy uratowały Lech i Pogoń, które w Poznaniu rozegrały znakomite spotkanie rodem z zachodnich rozgrywek.
Piąta kolejka T-Mobile Ekstraklasy ruszyła z przytupem – na pierwszy ogień fani piłki nożnej dostali derby Warszawy. Kibice po raz kolejny szykowali się na wielkie widowisko, o czym świadczy bardzo dobra frekwencja na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej 3. Niestety o tym, że to jedno z najważniejszych spotkań w roku znowu zapomnieli piłkarze obu drużyn. Nie było to tak żenujące widowisko, jak w zeszłym sezonie, kiedy na Legii oba zespoły koncentrowały się na przebijaniu piłki na drugą połowę, ale ponownie zabrakło emocji. Polonia przez całe spotkanie czekała na kontry i gdyby nie kuriozalny błąd Łukasika w życiu nie zdobyłaby bramki, a Legia po raz kolejny pokazała, że atak pozycyjny stanowi dla niej "jakiś zupełnie inny poziom". Legionistom jednak również się poszczęściło - tuż po stracie bramki sędzia podyktował dla nich rzut karny, który wykorzystał Danijel Ljuboja. Wynik dobry, ponieważ oddanie trzech punktów w ręce jednej z drużyn byłoby zwyczajną niesprawiedliwością.

Prawdziwe derby odbyły się za to na trybunach - kibolom Legii w ogóle nie przeszkadzał fakt, że na stadionie nie było zwolenników Czarnych Koszul. Powyrywane krzesełka, spalone szaliki (razem z krzesełkami), połamane pisuary - kibice postarali się jak nigdy. Kwestia demolowania stadionu jest o tyle dziwna, że kibole Legii robili to na własnym obiekcie. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało - „zrozumiałbym”, gdyby robili to na Polonii. Niszczenia własnego stadionu nie potrafię jednak zrozumieć w ogóle. To nowy poziom chuligańskiego idiotyzmu. Jeżeli wojewoda mazowiecki potrzebował jeszcze jednego pretekstu do zamknięcia Żylety to nie musi już niczego szukać. Kibole sami się mu wystawili.

Krajobraz marnego "superpiątku" - jak szumnie nazywa się dwa ligowe spotkania w tym dniu na antenie Canal + - dopełniła nieciekawa sobota. Spod topora udało się uciec Michałowi Probierzowi - trenerowi Wisły Kraków. Jego zespół pokonał 1:0 słabą Lechię Gdańsk. Kłócić się można o to, czy bramka powinna być uznana Genkowowi, czy też powinien raczej zostać odgwizdany faul za zbyt wysokie podniesienie nogi. Nie jest to jednak tak kardynalny błąd jak wyczyny arbitrów Małka i Lyczmańskiego z zeszłego sezonu. Pierwsze zwycięstwo udało się w końcu odnieść wicemistrzowi ekstraklasy - Ruchowi. Jednak wygrana z Zagłębiem Lubin, które ma na razie jeden punkt, nie może być uznana za przełamanie chorzowskiej drużyny.

Na szczęście w miarę ciekawie było w niedzielę. Śląsk Wrocław wygrał 2:1 z GKS-em Bełchatów, a Lech Poznań zremisował z Pogonią Szczecin 1:1. Tydzień temu pisałem, że w tym sezonie mistrza Polski może pokonać każdy. I rzeczywiście, GKS prowadził i był na dobrej drodze do zdobycia pierwszych punktów. Na nieszczęście dla Bełchatowian po zawieszeniu do kadry Sląska wrócił Sebastian Mila. I o ile Wrocławianie dalej grają słabo, o tyle Mila jak zwykle błyszczy. Dwa doskonałe zagrania i Jodłowiec oraz Gikiewicz nie mieli innego wyjścia niż wpakować piłkę do siatki. Gdyby nie Mila - Śląsk mógłby to spotkanie zremisować albo po prostu przegrać.

GKS Bełchatów śrubuje rekordy - po pięciu kolejkach ma zero punktów, dwie bramki zdobyte i osiem straconych. Trzeba jednak przyznać, że klub ma fatalny terminarz. Bełchatowianie grali już z Wisłą Kraków, Legią Warszawa, Widzewem Łódź, Lechem Poznań i właśnie Śląskiem - a więc z topowymi polskimi drużynami. Teraz teoretycznie powinno być im już znacznie łatwiej. Pytanie czyim kosztem mieliby uciec ze strefy spadkowej. Walka o utrzymanie w ekstraklasie na chwilę obecną rozegra się pomiędzy właśnie GKS-em Bełchatów, Zagłębiem Lubin i Podbeskidziem Bielsko-Biała. Wszystkie trzy kluby grają fatalnie i prawdopodobnie przegrałyby również z pierwszoligowymi Zawiszą Bydgoszcz czy Flotą Świnoujście.

Prawdziwe show zobaczyliśmy na zakończenie weekendu w Poznaniu. Na stadionie przy ulicy Bułgarskiej nie zabrakło niczego - były efektowne bramki, dokładne podania, wysoka frekwencja i dobry doping. Nie zabrakło również dramaturgii po czerwonej kartce dla Ediego - choć ta była konsekwencją zasłużonej drugiej żółtej kartki i niekoniecznie potrzebnej pierwszej. Wreszcie - i co szczególnie cieszy - piłkarze Lecha i Pogoni najzwyczajniej w świecie po boisku biegali, co wbrew pozorom nie zdarza się zbyt często w polskiej lidze.

Piątą kolejkę spotkań zakończyło spotkanie niepokonanych dotąd Widzewa Łódź i Górnika Zabrze. Oba zespoły na tyle mocno polubiły ten status, że postanowiły się po średnim spotkaniu podzielić punktami. Przez dłuższy okres meczu prowadził Górnik i zanosiło się na to, że rewelacyjny do tej pory Widzew będzie miał po pięciu kolejkach tylko punkt przewagi nad Legią i Lechem. Remis dla gospodarzy uratował jednak młodziutki Stępiński.

Ostatnie wpisy

  • Lenczyk i piłki lekarskie do kadry16 paź 2013Tu nie pomoże ani Jose Mourinho, ani sir Alex Ferguson. Nie będzie żadnej tiki-taki. Kadra potrzebuje Oresta Lenczyka i jego słynnych piłek lekarskich. Od zaraz.
  • Ten klub już nigdy nie będzie taki sam8 maj 2013Mówiono, że kończy się pewna epoka, gdy Pep Guardiola opuszczał FC Barcelonę. Co w takim razie powiedzieć teraz, gdy na trenerską emeryturę przechodzi niezatapialny sir Alex Ferguson?
  • Bawarska gra o tron24 kwi 20138 kwietnia 2009 roku. FC Barcelona w ćwierćfinale Ligi Mistrzów demoluje na własnym stadionie Bayern Monachium. Wszystkie cztery bramki padają w pierwszej połowie, dwie z nich strzela Messi. Bawarczykom zemsta zajęła cztery lata. Czy teraz to oni...
  • Lewandowski – kat San Marino27 mar 2013Ci z polskich kibiców, którzy po klapie na Euro 2012 dziękowali biało-czerwonym za porażkę na warszawskim Placu Defilad, zapewne odtrąbili po meczu z San Marino wielki sukces. Ja jednak ujrzałem kolejny żenujący mecz polskiej kadry, a Robertowi...
  • Wczoraj Irlandia, jutro San Marino. Z Polską może wygrać każdy7 lut 2013"Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo. Nie wracajcie do domu" - mijają lata, a słynna okładka "Faktu" poświęcona polskim piłkarzom nie przestaje być aktualna.