Zgodnie z kulturą muzułmańską weekend w Afganistanie przypada na czwartek i piątek. Chyba po raz pierwszy w życiu marze, aby już był sobotni poniedziałek. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mi to przejdzie chociażby przez myśl, ale jutro w końcu do pracy :-) Wybrałam się dziś na lunch i sheeshe z ekipą z pracy. Genialni ludzie. Przemili , inteligentni, niesamowicie pomocni i życzliwi. Project Manager, który jest Afgańczykiem z krwi i kości, jest jednym z najbardziej ciekawych osób jakie kiedykolwiek poznałam. Człowiek nieprzeciętnie inteligentny, z bardzo pozytywnym podejściem do ludzi i życia. Artysta i wizjoner. Miałam dużo szczęścia trafiając na tak fajny team.
Chyba po raz pierwszy w życiu spotykam się ze zjawiskiem, gdzie inni widząc, że masz nawał pracy zostają po godzinach żeby Ci pomóc. Panuje jedna zasada, najważniejsze to się nie stresować i nie przejmować :-)
Dziś w końcu wyjrzało słońce. Po dosyć ostrych zawirowaniach pogodowych od śniegu, deszczu po grad dziś na termometrze kreska sięgnęła +11 stopni.
Codziennie przejeżdżając ulicami Kabulu obserwuję ludzi których mijam, patrzę na domy na zboczach gór, na miasto które stara się funkcjonować, wbrew mało sprzyjającym okolicznościom.
Na niebie co chwilę widać śmigłowce, po ulicach jeżdżą opancerzone wozy, w każdym rogu ulicy stoją uzbrojeni żołnierze, niemal codziennie gdzieś słychać strzały.
Pomiędzy tym wszystkim toczy się normalne życie. Dzieci grają w piłkę, handlarze stoją na bazarze, kobieta zakryta burką robi zakupy, ktoś inny siedzi na chodniku i po prostu przygląda się reszcie. Nikt nie ma kamizelki kuloodpornej, broni za paskiem czy hełmu na głowie… Wszystko toczy się swoim, naturalnym rytmem.
Ludzie przyzwyczaili się do widoku Rosomaków, żołnierzy, broni czy baz wojskowych wybudowanych tuż za miastem. Nie budzi to w ludziach ani ciekawości, ani lęku. Stało się chlebem powszednim, elementem wpisanym w miasto jak Pałac Kultury w Warszawie .
Po ponad tygodniu nawet ja zdążyłam do tego przywyknąć. Coś co budziło we mnie skrajne emocje na początku, teraz stało się normą.
Może to przez to, że szybko się aklimatyzuję, a może przez ludzi, ale czuję się tu naprawdę swobodnie i chyba nie przeniosłabym się do Dubaju… przynajmniej póki co :-) Tutaj jest zupełnie inne życie. Z jednej strony lżejsze - mam genialną pracę przy czym poznaję i odkrywam świat który jest tak egzotyczny i ciekawy. Jednocześnie nie muszę myśleć o niczym - zakupach, obiedzie, praniu, sprzątaniu i innych codziennych sprawach. Z drugiej strony to jest Afganistan, a tu w każdej chwili może się "coś" wydarzyć.
Dziś w końcu wyjrzało słońce. Po dosyć ostrych zawirowaniach pogodowych od śniegu, deszczu po grad dziś na termometrze kreska sięgnęła +11 stopni.
Codziennie przejeżdżając ulicami Kabulu obserwuję ludzi których mijam, patrzę na domy na zboczach gór, na miasto które stara się funkcjonować, wbrew mało sprzyjającym okolicznościom.
Na niebie co chwilę widać śmigłowce, po ulicach jeżdżą opancerzone wozy, w każdym rogu ulicy stoją uzbrojeni żołnierze, niemal codziennie gdzieś słychać strzały.
Pomiędzy tym wszystkim toczy się normalne życie. Dzieci grają w piłkę, handlarze stoją na bazarze, kobieta zakryta burką robi zakupy, ktoś inny siedzi na chodniku i po prostu przygląda się reszcie. Nikt nie ma kamizelki kuloodpornej, broni za paskiem czy hełmu na głowie… Wszystko toczy się swoim, naturalnym rytmem.
Ludzie przyzwyczaili się do widoku Rosomaków, żołnierzy, broni czy baz wojskowych wybudowanych tuż za miastem. Nie budzi to w ludziach ani ciekawości, ani lęku. Stało się chlebem powszednim, elementem wpisanym w miasto jak Pałac Kultury w Warszawie .
Po ponad tygodniu nawet ja zdążyłam do tego przywyknąć. Coś co budziło we mnie skrajne emocje na początku, teraz stało się normą.
Może to przez to, że szybko się aklimatyzuję, a może przez ludzi, ale czuję się tu naprawdę swobodnie i chyba nie przeniosłabym się do Dubaju… przynajmniej póki co :-) Tutaj jest zupełnie inne życie. Z jednej strony lżejsze - mam genialną pracę przy czym poznaję i odkrywam świat który jest tak egzotyczny i ciekawy. Jednocześnie nie muszę myśleć o niczym - zakupach, obiedzie, praniu, sprzątaniu i innych codziennych sprawach. Z drugiej strony to jest Afganistan, a tu w każdej chwili może się "coś" wydarzyć.