Ujawniam list Leppera

Ujawniam list Leppera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Od pięciu lat Platforma Obywatelska zapowiada postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Zbiory. Wniosek o Trybunał dla byłego premiera i byłego ministra sprawiedliwości pojawia się i znika w zależności od politycznej koniunktury - ale sprawy, których mógłby dotyczyć, wymagają jednoznacznego wyjaśnienia.
Prokuratura zapowiedziała ostatnio kolejne przedłużenie śledztwa w sprawie przyczyn śmierci Andrzeja Leppera – śledczy chcą sprawdzić, czy istnieją dodatkowe okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Poniżej ujawniam list, skierowanego przez lidera Samoobrony do komisji śledczej ds. nacisków wiosną 2009 roku. Lektura tego listu każe się zastanowić nad metodami sprawowania władzy przez rząd Jarosława Kaczyńskiego i szczególną rolą, jaką w tym okresie odegrał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Być może treść tego listu będzie także cenną wskazówką dla ewentualnych przyszłych partnerów politycznych PiS-u.


Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej

Warszawa, 17.04.2009



Szanowny Pan Sebastian Karpiniuk
Przewodniczący Komisji Sejmowej
Do spraw Nacisków



Szanowny Panie przewodniczący

Jestem zmuszony zareagować na oświadczenia i wypowiedzi posłów Kurskiego i Mularczyka, którzy są członkami Komisji do spraw Nacisków, reprezentując w niej Prawo i Sprawiedliwość.

Jestem zaszokowany cynicznym, bezwstydnym i kłamliwym oświadczeniem tych Panów, że nie było żadnych dowodów na łamanie prawa przez Centralne biuro Antykorupcyjne, ministra sprawiedliwości Pana Zbigniewa Ziobrę oraz ówczesnego premiera Pana Jarosława Kaczyńskiego w sprawie tak zwanej afery gruntowej.

Z tego względu uprzejmie proszę o umożliwienie mi na ponowne wystąpienie przed Komisją śledczą, aby złożyć oświadczenie oraz  dowody o rażącym bezprecedensowym łamaniu prawa przy tworzeniu afery gruntowej przez wymienione osoby i podmioty prawne. Pragnę udowodnić, że afera gruntowa została wymyślona przez CBA, Kancelarię Premiera Kaczyńskiego i jego osobiście jako prowokacja polityczna wymierzona wyłącznie przeciwko konstytucyjnemu Ministrowi i Wicepremierowi rządu Andrzejowi Lepperowi. Chciano w ten sposób skompromitować i aresztować moją osobę, a w konsekwencji pozbawić pełnionych funkcji publicznych. Zamierzano przejąć Klub Poselski Samoobrony pod władcze skrzydła PiS, aby stworzyć sobie warunki do autokratycznego rządzenia krajem.

Przypomnę, że afera gruntowa była rozpaczliwym, wcale nie pierwszym i nie ostatnim sposobem osiągnięcia nikczemnych celów przez Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Najpierw był 22 września 2006 r., kiedy zostałem po raz pierwszy pozbawiony funkcji Ministra i Wicepremiera. Nie szczędzono mi wówczas obelg i wyzwisk, głoszonych zwłaszcza przez Jarosława Kaczyńskiego.

Już wtedy była gwałtowna próba przejęcia Klubu Poselskiego Samoobrony przez PiS. W dniu 23 września otrzymałem list od posła Jerzego Zawiszy, w którym informował mnie, że Panowie: Gosiewski, Girzyński, Mojzesowicz próbują za każdą cenę rozmontować klub Samoobrony i przejąć posłów klubu do PiS, oferując im lukratywne stanowiska w państwie. Jemu, jako osobie wojskowej, oferowano za porzucenie Leppera funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej. Potem były tzw. taśmy Renaty Beger, które ośmieszyły i skompromitowały PiS, ujawniając frymarczenie wysokimi posadami państwowymi.

W tym stanie rzeczy Pan Jarosław Kaczyński nie miał innego wyboru, niż przywrócić mnie na poprzednie pełnione funkcje państwowe. W ten oto sposób nazwany przez Jarosława Kaczyńskiego Warchoł został ponownie Wicepremierem i Ministrem Rolnictwa. Kaczyński poniósł klęskę i nigdy mi jej nie zapomniał, i nigdy tego powrotu nie darował. Szykował dotkliwą zemstę. Wymyślono więc aferę gruntową, jako wyjątkową prowokację polityczną, przeciwko mojej osobie, chcąc wymierzyć mi polityczny wyrok śmierci.

Na licznych konferencjach prasowych, w wystąpieniach w Sejmie i innych oświadczeniach Prezes CBA Pan Kamiński, Minister Ziobro szeroko informowali media i opinię publiczną, że afera gruntowa nie była wymierzona w moją osobę, że rzekomo dopiero w ostatnim etapie śledztwa znalazłem się w kręgu ciężkich podejrzeń i zarzutów.

Takie obłudne kłamstwa głosili pan Kamiński, pan Ziobro, a także Pan Kaczyński. Kłamali cynicznie, bezwstydnie, bezkarnie.

Na podstawie tych kłamstw i w oparciu o absurdalne rzekomo ciężkie dowody, których nikt nigdy do dnia dzisiejszego mi nie przedstawił, zostałem 9 lipca 2007 r. odwołany przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z funkcji Wicepremiera i Ministra Rolnictwa.

Aktu tego dokonał jakiś tam zwyczajny urzędnik Prezydenta w zakamarkach Pałacu Prezydenckiego. Tak żegnano konstytucyjnego Ministra i Wicepremiera. Prezydent bał się wręczyć mi akt odwołania, udowodnię to w dalszej części mego listu.

Jaka była rzeczywista prawda o aferze gruntowej, gdy odrzucimy wszystkie kłamstwa i pomówienia wspomnianych Panów? Spróbuję to zaprezentować.

Otóż za początek rozpoczęcia tzw. afery gruntowej, czyli prowokacji politycznej przeciwko mojej osobie, należy przyjąć połowę grudnia 2006 r. Wtedy to w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pod przewodnictwem Ministra Lipińskiego odbyło się spotkanie osób ze spółek wrocławskich ATM i Dialog, którzy wcześniej donieśli do CBA o korupcyjnych zamiarach odrolnienia ziemi na Mazurach przez Andrzeja Kryszyńskiego. Przypomnę, że ten pan był wieloletnim współpracownikiem służb specjalnych, występując pod różnymi nazwiskami. Zapadła wówczas, właśnie w Kancelarii premiera, decyzja o zorganizowaniu linczu na mojej osobie, czyli konstytucyjnym Ministrze Rolnictwa.

Dla sprawnego i skutecznego przeprowadzenia tej operacji wyznaczono dwie doświadczone osoby. Jedna to wspomniany Andrzej Kryszyński, a druga to agent CBA vel Sosnowski, który był byłym oficerem agencji wywiadu, a którego z tej służby przepędzono za nieudane operacje. Obaj ci panowie zarzucili sieci przeróżnych obiecanek i materialnych nadziei na Piotra Rybę. Był to dobrze znany w środowisku wrocławskim dziennikarz. Nigdy nie był działaczem ani członkiem Samoobrony. Ceniłem go za kreatywność i rzetelność w świadczeniu pomocy w określonych obszarach działalności gospodarczej.

Otóż w wyniku przeróżnych podłych i perfidnych zabiegów związanych z wymyśloną akcją odrolnienia gruntów w Mrągowie Piotr Ryba miał pobrać od Kruszyńskiego, otrzymaną z CBA, wysoką milionową łapówkę i wręczyć ją mojej osobie. Moment wręczania tej łapówki miał oznaczać koniec Leppera, jego państwowej i politycznej kariery. Lepper miał zostać aferowym przestępcą, Łapówkarzem, zwyczajnym kryminalistą. Miały spełnić się marzenia Jarosława Kaczyńskiego. Ta hańbiąca, kompromitująca operacja trwała blisko siedem miesięcy. Dotknięta byłą prostackimi elementarnymi błędami popełnionymi przez twórców, które wywołały całą lawinę czynności bezprawnych.

A oto one:
1. W Ministerstwie Rolnictwa nigdy w przeszłości nie wystąpiły zdarzenia korupcyjne związane z odrolnieniem ziemi. Na jakiej więc podstawie CBA wymyśliło i zorganizowało prowokację specjalną właśnie w Ministerstwie Rolnictwa. Uczyniono tak, gdyż tam był ministrem Andrzej Lepper. Bez żadnych przesłanek przypuszczono atak na konstytucyjnego ministra. Pytam, kto poniesie za to odpowiedzialność. O tym nie ma i nie chce mieć zielonego pojęcia pan poseł Mularczyk i pan poseł Kurski. W aferze gruntowej od samego początku chodziło tylko i wyłącznie o Andrzeja Leppera, o złapanie go na gorącym uczynku.

2. CBA przez cały okres prowadzenia tzw. afery gruntowej podżegało do popełnienia przestępstwa. Czy miało do tego prawo? Chciano za wszelką cenę nakłonić Piotra Rybę do popełnienia czynu zabronionego. Czyniono tak, nie tylko w fazie przygotowawczej do przyjęcia przez Rybę milionowej łapówki i wręczenia jej mojej osobie. Czyniono to wobec Ryby także w areszcie tymczasowym, nakłaniając do składanie na mnie i moich współpracowników fałszywych zeznań. Jak oświadczył Piotr Ryba, jego przesłuchania przez funkcjonariuszy CBA były od początku napastliwe, aroganckie i kłamliwe.

„…poinformowano mnie w CBA, że nic nie znaczę i tak naprawdę jestem uzależniony od grupy ludzi, którzy mogą w tej chwili wszystko. Jeden z nich rysował mi na kartce różne wykresy, wskazując, gdzie jest Andrzej Lepper i gdzie są wszystkie jego tzw. satelity w rodzaju Janusza Maksymiuka. Przesłuchując mnie funkcjonariusz CBA oświadczył mi, że Andrzej Lepper jest już na dnie, pod wodą, pod lodem i nie ma sensu, żebym pogarszał swoją sytuację, że zeznania obciążające Leppera mogą mnie jeszcze uratować, a Lepper jest już i tak stracony”. „ Andrzej Lepper – powiedział oficer CBA – jest skończony, jest na niego założonych bardzo wiele pułapek, w które on wpadnie. On jest już skończony. Ty właściwie musisz przyznać jedno, powiedzieć jedno, że Andrzej Lepper był w tej grupie, która miała za pieniądze odrolnić tę nieszczęsną działkę w Mrągowie. Oczywiście powiedziałem, że nie ma takiej możliwości, bo to jest nieprawda.

W styczniu 2008 r. adwokat Piotra Ryby wystąpił do Prokuratury w Warszawie z pismem zawiadamiającym o uzasadnionym podejrzeniu popełnieniu przez funkcjonariuszy CBA przestępstwa przewidzianego w Kodeksie Postępowania Karnego. W zawiadomieniu tym przytoczone są liczne przykłady bezprawnych działań, mających nakłonić Rybę do składania fałszywych zeznań obciążających moją osobę, Janusza Maksymiuka i innych. Wiadomo mi, że sprawą tych bezprawnych działań zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. Nie są mi znane ustalenia z tego śledztwa, mimo że od tego czasu minęło już ponad rok.

3. Skala kłamstw popełnionych przez CBA jest nie tylko olbrzymia, ale i bezczelna. 13 lipca 2007 r., a więc już po zakończeniu skompromitowanej afery gruntowej, umieszczono na blogu internetowym CBA informację Piotra Kaczorka, że współpracujący z CBA przedsiębiorca przekazał Andrzejowi K. i Piotrowi R. dokumenty, które miały stanowić podstawę do wydania decyzji o odrolnieniu działki w Gminie Mrągowo. Popełniono oszustwo i wierutne kłamstwo. Miało ono uwiarygodnić decyzję o dymisji Leppera. Oświadczam, że takiego przedsiębiorcy nigdy nie było, był tylko agent CBA Sosnowski. A on nie tylko nie wręczał Rybie jakichkolwiek dokumentów, ale także go nie znał, nigdy się z nim nie spotkał. Wolał on spotykać się z Andrzejem Knyszyńskim, organizując z nim libacje alkoholowe za pieniądze podatników.

4.CBA zorganizowało prowokację specjalną nie mając do tego uprawnień, sprokurowało dokumentację związaną z odrolnianiem. Przypomnę, że na odrolnienie musi wyrazić zgodę prawdziwy wójt, a nie jego sfałszowana atrapa. Musi być też pozytywna opinia Marszałka Sejmiku. I tylko wtedy po uzyskaniu pozytywnej opinii odnośnego departamentu Ministerstwa Rolnictwa i akceptacji wiceministra rolnictwa, stosowną decyzję zgodnie prawem może podjąć Minister Rolnictwa. Taka procedura uniemożliwia popełnienie wykroczeń i błędów, a zwłaszcza czynów o charakterze przestępczym. W tej procedurze nic się nie da skręcić i sfałszować. Nie chcieli o tym wiedzieć panowie z CBA.

5. CBA od początku zajęło się bezprawnym inwigilowaniem, za pomocą najróżniejszych metod, konstytucyjnego Ministra. Natychmiast założono mi podsłuch, a potem monitorowano miejsce mojej pracy, biuro partii i miejsce zamieszkania. Nie zawahano się użyć do tego celu samolotu bezzałogowego. Jednym słowem posłużono się całym arsenałem bezprawnych środków.

Długo i wnikliwie zastanawiałem się, w imię jakich racji CBA i Minister Zbigniew Ziobro, zapewne na polecenie Jarosława Kaczyńskiego dopuścili się takiego bezprawia, a ich przedstawiciele również w Komisji Śledczej do dnia dzisiejszego głoszą, że wszystko było w porządku, zgodnie z prawem. A źródeł tego bezprawia jest kilka.

Otóż bracia Kaczyńscy, Pan Prezydent Lech Kaczyński i były Premier Jarosław Kaczyński chcieli zapomnieć jak najszybciej, ze to właśnie Andrzej Lepper i jego elektorat wnieśli decydujący wkład, by to właśnie Lech Kaczyński został wybrany Prezydentem Rzeczpospolitej. Szczerze tego żałuję.

Przypomnę, że elektorat Andrzeja Leppera z pierwszej tury wyborczej 2005 r. wynosił 2 miliony 259 tysięcy. Natomiast przewaga Donalda Tuska nad Lechem Kaczyńskim z pierwszej tury wyborczej wynosiła zaledwie 482 tysiące głosów. Przed druga turą wyborczą udało się Lechowi Kaczyńskiemu, okłamując mnie i moich kolegów, swoim oświadczeniem, w które uwierzyliśmy, osiągnąć sukces. Nasz elektorat w dominującej części zagłosował na Lecha Kaczyńskiego, a więc zadecydował o jego wyborze.

Lech Kaczyński w swoim liście z dnia 15 października 2005 r. oświadczył nam: „Przeciwstawiam się działaniom do wprowadzenia zmian w systemie ubezpieczeń społecznych rolników. I dalej: „Po wygranych wyborach uczynię wszystko, co leży w mocy Prezydenta RP, nie wyłączając wsparcia partii, która opowiedziała się za moją kandydaturą dla zapewnienia warunków zapewniających opłacalność i stabilność produkcji rolnej.”
W drugiej turze Lech Kaczyński uzyskał 8257 tys., a Donald Tusk 1257 tys. głosów mniej. Głosy naszego elektoratu, które w pierwszej turze wynosiły 2 miliony 259 tysięcy głosów odegrały więc decydującą rolę o wyborze. Bez naszej promocji, bez naszego poparcia Lecha Kaczyńskiego nie miał on najmniejszych szans wygrać z Tuskiem. A wygrał i natychmiast zapomniał, komu winien zawdzięczać swój wybór.

Głęboko wierzyłem wówczas w deklarację polityczną Lecha Kaczyńskiego, że „razem jesteśmy w stanie zrobić bardzo wiele dla polskiej wsi i rolnictwa” i że „sytuacja w Unii Europejskiej daje nam podstawy do renegocjacji między Polską a UE w sprawie kwot produkcyjnych i zrównania opłat. Ich celem musi być naprawa rażących niesprawiedliwości, jakie nas spotkały, gdy chodzi o równe traktowanie polskich rolników w porównaniu z rolnikami innych krajów UE.”

Życie i codzienna rzeczywistość udowodniły, że bracia Kaczyńscy nie mieli żadnego zamiaru zmieniać sława na czyn, deklaracji na walkę. Odwrotnie , fakty dowodzą, że inspirowano działania na szkodę polskich rolników. Oto np. Premier Jarosław Kaczyński oświadczył w Brukseli, że istnieje konieczność likwidacji dopłat dla rolników i przeznaczenie tych środków na zbrojenie.
Ja, jako konstytucyjny Minister Rolnictwa nigdy nie czułem ani prezydenckiego, ani PiS-owskiego wsparcia. Wszystko to, co uczyniłem, co zmieniłem i co załatwiłem dla polskich rolników było wynikiem mojej walki i przetargów z Ministrem Finansów i Premierem Rządu.

Z ich strony emanowała pogarda i pyszałkowata wyższość dla spraw zwykłych ludzi, dla realizacji programu ujętego później w umowie koalicyjnej. Nic więc dziwnego, że od pierwszego dnia powołania przy pomocy Hierarchów Kościoła Katolickiego koalicyjnego rządu, nie brakowało rozbieżnych poglądów i ostrych konfliktów. Jarosław Kaczyński był premierem o dyktatorskich manierach, miał aspiracje bycia nieomylnym i wszechwiedzącym. Pozostali partnerzy koalicyjny mieli spełniał marginalne funkcje w jego rządzie.

Samoobrona nie chciała być przystawką PiS, dlatego już od pierwszego dnia z okresu premierostwa Jarosława Kaczyńskiego w koalicji rządowej iskrzyło, mnożyły się nieporozumienia. Jarosław Kaczyński dobrze wiedział, ze Andrzej Lepper był wyrzutem sumienia braci Kaczyńskich, a jednocześnie notariuszem ich publicznych zobowiązań.

Skoro nie mieli oni zamiaru spełniać zaciągniętych zobowiązań wyborczych i koalicyjnych, to musieli wiedzieć, że Lepper im tego nie zapomni, że wejdzie na ścieżkę sporów i konfliktów.

Na tej drodze walki bracia Kaczyńscy zamiast szukać consensusu postanowili pod byle pretekstem wyeliminować mnie z pierwszej linii działalności politycznej oraz przejąć pod swe skrzydła posłów Samoobrony. Wspominałem już, że 22 września 2006 r. po raz pierwszy zostałem pozbawiony funkcji Ministra i Wicepremiera. W uzasadnieniu medialnym Pan Premier nie szczędził mi wszystkiego, co najgorsze. Czynił to w przekonaniu wodza, któremu wszystko wolno nawet bezkarnie oszukiwać posłów Samoobrony, oferując im lukratywne stanowisko. Jak to czyniono, mówią tzw. taśmy Renaty Beger, czyli rozmowy posłanki Renaty Beger z wysłannikami Jarosława Kaczyńskiego. Oto fragmenty tych rozmów z dnia 22 września 2006 r. między Ministrem Andrzejem Lipińskim z Renatą Beger:

Mówi Adam Lipiński: „My mamy 165 mandatów teraz, Sośnierz stracił manat, 28 Liga, 25 PSL, 17 jest w nowym klubie, to daje 226 mandatów. Do tego dochodzą 2 głosy mniejszości i chyba 3 niezależnych, oni na pewno będą głosować za nami. Można powiedzieć, że my podchodzimy pod 230 mandatów”.
Mówi Renata Beger - „Jakie propozycje?”
A.L. - „Czyli co, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa?”
R.B. - „I to natychmiast”
A.L. – „Czy pani by chciała własne koło założyć, czy coś innego?”
R.B. – „Interesuje mnie wstąpienie do waszego klubu
A.L. – Do PiS-u, tak? No to w takim razie, ile jeszcze osób, o jakiej grupie Pani mówi?
R.B. – Znaczy tak, jest jeszcze pięć osób, z tym, że oni nie są zainteresowani, bynajmniej nie mówili, że chcą wstąpić do PiS-u
A.L. – Ale rozumiem, że pani propozycja to jest kwestia sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa. Wstąpienie do PiS-u to jest jedna moja rozmowa z prezesem, szczerze mówiąc.
R.B. – O klubie mówiliśmy i o stanowisku mówiliśmy; pierwsze miejsce na liscie w moim okręgu
A.L. – Rozumiem, ja to sobie zanotuję
R.B. – Gramy o dużą stawkę.

Upublicznienie taśm Renaty Beger stało się ważnym przyczynkiem do późniejszej klęski PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Nie udało się przejąć posłów Samoobrony. Panowie z PiS stanęli przed dramatycznym dylematem: albo oddać władzę w Polsce, albo przywrócić Leppera na uprzednio zajmowane stanowiska i współrządzić w koalicji. Z olbrzymim bólem postawiono na Leppera i Samoobronę, a pomógł im w tym Roman Giertych. Ja jeszcze raz uwierzyłem, że w przyszłości Panowie Kaczyńscy nie zdecydują się na powielenie uprzedniej arogancji i pychy, próbując na nowo rozliczyć, zniszczyć, zmiażdżyć Leppera.

Ja byłem dla nich groźnym, niewygodnym i niebezpiecznym partnerem koalicyjnym. Oni wiedzieli dobrze, że zaciągniętych zobowiązań wobec rolników i biednych ludzi nie spełnią, że posiadaną władzą z nikim dzielić się nie będą, a zwłaszcza z Samoobroną. Podjęta walka o przejęcie całej władzy w Polsce miała cyniczny, oszczerczy i nikczemny charakter. Tak mogli zrobić tylko ludzie o autokratycznych manierach i aspiracjach. Oni nie przebierali w środkach.

Wymyślono i spreparowano aferę gruntową. Wybuchła we wszystkich mediach wrzawa pogardy i zniewolenia mojej osoby. Panowie Kaczyńscy dokonali na mnie politycznego linczu, stałem się czarnym charakterem podejrzewanym o agenturalną szpiegowską działalność. Mój krzyk rozpaczy, że prawda jest zupełnie inna, był głosem wołającego na puszczy. Jarosław Kaczyński głosił we wszystkich mediach, że Andrzej Lepper znajduje się w kręgu ciężkich zarzutów i podejrzeń i dlatego musi być odwołany z funkcji Ministra i Wicepremiera.

Pytam się dzisiaj Pana Jarosława Kaczyńskiego: gdzie są te zarzuty, co się stało z tymi oskarżeniami. Niech wreszcie je ujawni, albo przyzna, że jest zwyczajnym kłamcą i oszustem, niech ma odwagę ponieść odpowiedzialność za głoszone oszczerstwa wobec mojej osoby.

Ja, Andrzej Lepper oświadczam że ciężkich ani jakichkolwiek zarzutów, mówię oczywiście o udokumentowanych zarzutach, nigdy nie  było. Był tylko stek bzdur i kłamstw CBA, PiS i panów Kaczyńskich.

Na słynnej konferencji szefa CBA pana Mariusza Kamińskiego w lipcu 2007 r. padały kłamliwe oświadczenia, że prowokacja nie byłą wymierzona w moją osobę. Szef CBA był i nadal jest przekonany o swojej bezkarności i obowiązku służenia określonej partii politycznej a nie Polsce. CBA aktywnie współpracując z Ministrem Ziobro wywoływali w kraju atmosferę podejrzliwości i strachu, zamiast współtworzyć szacunek dla prawa i zaufanie do państwa i jego organów bezpieczeństwa. Temu celowi służyły prawdziwe orgie transportowe, na przykład przewożenie Piotra Ryby na przesłuchania do organów prokuratorskich. Wyglądało to mniej więcej w ten sposób, ze sześciu panów w kominiarkach, uzbrojonych po zęby, zasiadało do eleganckich samochodów i przejeżdżało na ciągłym klaksonie sygnalnym i dowolnej prędkości przez ulice Warszawy, żeby przewieźć podobno najgroźniejszego przestępcę Piotra Rybę.

Ośmielam się zauważyć, że brudna operacja zniszczenia mojej osoby i przejęcia pod swe skrzydła posłów Samoobrony, zakończyła się klęską Premiera Kaczyńskiego i PiS, cała uwaga nie została ukierunkowana przez media na wymierzenie surowej odpowiedzialności wobec osób, które wykorzystały instrumenty władzy i prowokacji do zorganizowana swoistego linczu politycznego. To był swego rodzaju zamach na konstytucyjnego Ministra. Zakończył się klęską autokratycznych władców. Na razie klęską wyborczą i odsunięciem od władzy państwowej. Wyrażam przekonanie, że niedługo przyjdzie też czas na wymierzenie odpowiedzialności prawnej, a nawet karnej. Póki co, to wspomnianym intrygantom politycznym i rzekomym zbawcą polskiej wolności i sprawiedliwości udało się odwrócić uwagę od krzywdy wyrządzonej mojej osobie i mojej partii i skoncentrować na tzw. przecieku prowokacji politycznej. Nagle najważniejszym się stało: kto ostrzegł Leppera przed tymi, co mieli przynieść za wiedzą Kaczyńskiego mi walizkę pełna złotówek do Ministerstwa Rolnictwa.

Nikogo już nie interesowało, że konstytucyjny minister i wicepremier miał za akceptacją Premiera Kaczyńskiego zostać wdeptany w błoto przestępcze i wtrącony do więzienia. To było już nieważne. Ważne było już tylko jedno: kto doniósł Lepperowi, że CBA, Ziobro i Kaczyńscy nie mogli go zniszczyć.

Sięgnięto w tej sprawie po najbardziej brutalne metody i czarny pi-ar. Według filmu poglądowego zaprezentowanego przez służalczego Prokuratora Krajowego w hotelu Marriott, miał być nim minister Kaczmarek, znany biznesman, przyjaciel Lecha Kaczyńskiego Pan Krauze, no i moi współpracownicy Janusz Maksymiuk i Lech Woszczerowicz. Wymyślono takie ohydne kłamstwo, walono na oślep, nie zauważono, że walono ze ślepych naboi. Wszystko było kłamstwem.


Panie przewodniczący
Zadaje sobie nieustannie pytanie: - kto i dlaczego ostrzegł mnie przed prowokacją i jestem przekonany, że mogły mnie ostrzec tylko służby specjalne. Dlaczego tak twierdzę? Otóż wszystkie pomieszczenie, w których przebywałem bądź mogłem przebywać, były monitorowane bez przerwy przez dwadzieścia cztery godziny na dobę przez służby specjalne. Pytam więc: dlaczego sprawy mojego monitorowania nie ujawniają osoby, która rozmawiała ze mną? Oni muszą wiedzieć, kto to jest!!!

Wszystkie moje urządzenia telekomunikacyjne - telefony, komórki, Internet były permanentnie podsłuchiwane. Pytam więc: - dlaczego nie ujawnia się osoby, która informowała mnie o zamiarze skompromitowania mnie?
Moim zdaniem, chowanie pod dywan osób, które poinformowały mnie o prowokacji politycznej, wynika z analizy zdarzeń, które dokonali twórcy tej prowokacji. Prawdopodobnie przyjęto koncepcję, że skoro Leppera nie udało się obciążyć aferą gruntową, to lepiej go będzie ostrzec go wcześniej, aniżeli uczynić z niego samotnego bojownika zdeterminowanej walki z kłamliwymi oskarżeniami przed wymiarem sprawiedliwości. Wybrano – moim zdaniem - mniejsze zło, do którego nikt nie chce się przyznać. Panowie z CBA oraz pan minister Ziobro zapomnieli, że plucie na Leppera może mieć charakter zwrotny, pluto pod silny wiatr przeciwny. Gdy brak jest dowodów, to nawet pan minister Ziobro nie mógł zakrzyczeć Polski, że posiada gwóźdź do politycznej trumny Leppera. Ten gwóźdź okazał się kolejnym gniotem, kolejną fałszywką i kłamstwem ówczesnego prokuratora generalnego. W zamian próbowano wykonać polityczny wyrok na postaciach; Kaczmarka, Komendanta Policji i innych osobach z tzw. układów, który wymyślił Jarosław Kaczyński.

Bezprzykładna polityczna nawałnica niszczenia Samoobrony i mojej osoby nie przyniosła bliźniakom i PiS-owi spodziewanych efektów. Samoobrona, mimo doznanych okaleczeń z trudem broniła i broni swej godności politycznej. Ówcześni posłowie Samoobrony mimo olbrzymiej presji nie przeszli do PiS-u i pod jej skrzydła. Nie udało się tej partii przejąć całej władzy państwowej i autorytarnie rządzić Polską.

Samoobrona zapłaciła za swoją postawę wysoką cenę. Warto było ją ponieść, bowiem partia podejrzliwości i strachu, jaką był PiS, została pozbawiona możliwości sprawowania władzy w całej Polsce.

Przez blisko półtora roku współtworzyliśmy z PiS i LPR koalicję rządową. To byłą bardzo trudna koalicja. Dyktatu jednej partii. Był czas, że łączyła nas wspólnota programowa. Miała być Polska socjalna, a nie podejrzliwości i strachu.

Chcę głęboko wierzyć, że cała prawda o brudnej prowokacji politycznej stanie się własnością komisji, której Pan przewodniczy i ta prawda stanie się aktem surowego oskarżania twórców i realizatorów afery gruntowej. Domagam się, aby osoby, które popełniły gwałt polityczny nie tylko na osobie konstytucyjnego ministra, ale gwałt na Polsce i jej Konstytucji, poniosły surową odpowiedzialność przed polskim wymiarem sprawiedliwości.

Oczekuję, że komisja, której Pan przewodniczy, udzieli pełnej odpowiedzi na kluczowe sprawy związane z tzw. aferą gruntową:

- kto i dlaczego podjął bezprawną decyzję o zorganizowaniu prowokacji politycznej przeciwko konstytucyjnemu ministrowi rolnictwa i wicepremierowi rządu RP? Kto poniesie za to odpowiedzialność cywilno-prawną, karną? Kto stanie przed Trybunałem Stanu? Domagam się, aby uczyniono to wobec szefa CBA, ówczesnego Ministra Sprawiedliwości i ówczesnego Premiera Rządu.
- kto, kiedy i dlaczego podjęli cały system monitorowania i podsłuchu wobec konstytucyjnego ministra rolnictwa i wicepremiera rządu RP i jaką za to poniosą odpowiedzialność służbową i cywilno-prawną?

Oświadczam, że panowie posłowie reprezentujący PiS w komisji śledczej w sposób obłudny kłamią, gdy informują opinię publiczną, że w sprawie afery gruntowej nie popełniono naruszenia prawa. Nic bardziej kłamliwego nigdy nie słyszałem.

Ówczesny Premier Pan Jarosław Kaczyński w jednej z rozmów z Wicepremierem Romanem Giertychem pysznił się , że w aferze gruntowej wszystko było przygotowane i tak proste jak budowa cepa, że Lepper uciekł spod gilotyny. Mam nadzieję, że ten zbudowany cep i gilotyna nadal istnieje i teraz czeka na Pana Jarosława Kaczyńskiego i wszystkich twórców afery gruntowej.

Służyłem zawsze polskim rolnikom, ludziom biednym i pokrzywdzonym, byłem w ich interesie bezkompromisowy, a nawet agresywny. Nie żałuję tego.

Andrzej Lepper

Raporty dwóch komisji śledczych działających w czasie poprzedniej kadencji Sejmu (komisji ds. nacisków i komisji badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy) kończą się konkluzją wzywającą do postawienia Kaczyńskiego i Ziobry przed Trybunał Stanu oraz pociągnięcia ich do konstytucyjnej odpowiedzialności za czyny, których dopuścili się w latach 2005-2007. Decydując się na powołanie wspomnianych komisji śledczych, wnioskodawcy musieli być świadomi, że może to zrodzić daleko idące konsekwencje - włącznie z uruchomieniem procedury przed Trybunałem. Nie rozumiem więc dlaczego wobec zaistniałych faktów wnioski z prac komisji nie mają formalnego ciągu dalszego.

Sprawę ewentualnych naruszeń prawa za rządów PiS należy zamknąć raz na zawsze. Leży to w interesie wszystkich stron. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro wielokrotnie deklarowali, że są gotowi stanąć przed Trybunałem Stanu, gdyż rozumieją, iż rozwianie wątpliwości zdejmie z nich odium podejrzanych. Z kolei Platforma Obywatelska musi zdecydować się na test wiarygodności i odpowiedzieć na pytanie: czy straszak w postaci Trybunału Stanu jest dla niej tylko narzędziem bieżącej gry politycznej, czy też zależy jej na podnoszeniu standardów rządzenia Polską także w przyszłości.

Klasa polityczna ma obowiązek doprowadzania do końca rozpoczętych spraw - szczególnie tych, które dotyczą fundamentów państwa. Skoro rządzący z własnej woli decydują się na powoływanie komisji śledczych, których funkcjonowanie zaprząta uwagę opinii publicznej i kosztuje ogromne pieniądze, to nie można lekceważyć ustaleń tych komisji niwecząc ich wysiłek. Skoro dziś Jarosław Kaczyński, zgłaszając kandydata na premiera ponadpartyjnego rządu, kieruje pod adresem reszty opozycji swoje "sprawdzam", to Platforma Obywatelska powinna powiedzieć to samo pod adresem Kaczyńskiego i - poniekąd - samej siebie. W końcu to posłowie PO od pięciu lat grają kartą Trybunału dla lidera PiS i ministra sprawiedliwości jego rządu.

Ostatnie wpisy

  • Gratuluję, prezydencie Biedroń!6 gru 2014Jednym z najbardziej zaskakujących rozstrzygnięć drugiej tury wyborów samorządowych był wybór Roberta Biedronia na prezydenta Słupska. Ponoć poparcia przed decydującym głosowaniem odmówiła mu nawet część środowisk gejowskich z tego miasta, a mimo...
  • Czas na normalność12 sie 2014Kilka dni temu prof. Paweł Śpiewak powiedział, że Platformie Obywatelskiej po siedmiu latach rządów dobrze zrobi przegrana, gdyż popadła w drażniący Polaków oportunizm i stała się klasyczną partią władzy. Nie dotyczy to tylko PO – najbliższe...
  • Abecadło CBA27 lis 2013Służba, na której czele stoi Paweł Wojtunik udowodniła, że nie trzeba organizować spektakularnych akcji medialnych i wywoływać skandali, żeby skutecznie walczyć z korupcją.
  • Czekając na polskiego Snowdena27 paź 2013Obecnie aż dziewięć państwowych służb ma uprawnienia do podsłuchiwania Polaków i inwigilowania nas w inny sposób. Liczba takich działań podejmowanych wobec obywateli należy u nas do najwyższych w Europie.
  • Bezbronna zbrojeniówka?24 wrz 2013Po ujawnieniu afery korupcyjnej w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku nikt już nie może mieć wątpliwości, że wojskowe przetargi w Polsce to żerowisko dla nieuczciwych firm. Na ich działalności traci MON, ale i obronność całego kraju. A...