Polska - zielona wyspa, czy dziura w wygwizdowie?

Polska - zielona wyspa, czy dziura w wygwizdowie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Analitycy pieją z zachwytu. Polska ze wzrostem gospodarczym na poziomie 2,5 proc PKB. nie tylko bije Niemcy i Francję na głowę, ale jest obecnie numerem jeden na całym Starym Kontynencie. Trzeba przyznać, że to nie lada sukces dla kraju, do stolicy którego nie prowadzi ani jedna autostrada.
O zielonej wyspie czy drugiej Irlandii nasz premier ostatnio milczy. W przeszłości złote usta szefa polskiego rządu ani na moment nie przestawały układać się promienny uśmiech - dziś Donald Tusk o twarzy skrzywionej w bolesnym grymasie potrafi jedynie zebrać się na szczerość i zaapelować do narodu: „pracujcie więcej i dłużej, bo będzie bida”. Tyle, że takie porady to o kant czterech liter można rozbić, panie premierze. Gdyby pojeździł pan trochę więcej swoim Tuskobusem po kraju, zobaczyłby pan, że bidy nie będzie. Ona już tu jest.

Zaraz ktoś oburzy się, że to nie Loża Szydercy, a Loża Malkontenta. To nieprawda. Uwierzcie mi, jestem radosnym facetem, którego nie trzeba prosić o uśmiech do zdjęcia. Kiedy jednak rozkładam gazetę – nie jest mi już do śmiechu. Czytam oto, że komornik wszedł na renty pary starszych ludzi, którzy dla przetrwania zimy odważyli się złamać prawo i zebrać chrust pod państwowym lasem. I już wiem, że źle się dzieje w państwie polskim. No tak - ale starsi ludzie, jak wiadomo, nigdy łatwo nie mieli. Zwłaszcza teraz, gdy nawet wicepremier zdradza, że ich „być albo nie być” na emeryturze będzie uzależnione od dobrej woli dzieci. Musimy więc stawiać na młodzież. Ale i to nie jest łatwe.

Młodzież, ach młodzież. Nad martwym wzleciała światem w rajską dziedzinę ułudy i w owej dziedzinie tkwiąc, koniec z końcem z trudem związać może. A przecież zapał cuda miał tworzyć i oblekać w nadziei złote malowidła. Ale co tam zapał, co tam młodość! Miliony absolwentów polskich uczelni odebrawszy swój drogocenny dyplom ruszają z błyskiem w oku szukać pracy i po kilku krokach otrzymują od rzeczywistości niespodziewanego i bolesnego sierpowego. Bo praca nie dość, że wymaga od nich już na starcie wieloletniego doświadczenia, to prawdę mówiąc wcale ich nie chce. I dziwimy się potem, że w fast foodowych barach sałatę do bułki wkładają młodzi i zdolni humaniści, którzy wiedzą, co Kant czy Leibniz mieli na myśli, ale nie wiedzą, co ze swoim życiem zrobić.

Tak to już jest w dzisiejszych czasach, że młodym ludziom rzadko widzi się drogi układać czy rury montować. O wiele mądrzej jest wszak studiować socjologię w Wyższej Szkole Makijażu w Pacanowie i przez dziesięć lat po otrzymaniu ostatnich wpisów w indeksie marzyć o umowie o pracę w sklepie odzieżowym. Chwalimy się w Europie wielomilionową rzeszą studentów, ale nawet o tych najlepszych zadbać nie potrafimy. Czy warto stawiać na naukę? Warto - wie to Zachód, wie to Wschód. Nie wie Polska. Nad Wisłą studia doktoranckie nie wiążą się z bajecznymi przywilejami znanymi z zagranicznych uczelni. U nas doktorat trzeba „przeżyć” – zaryzykować kolejne cztery lata studiów, postarać się utrzymać z pracy, którą trzeba z pisaniem doktoratu jakoś pogodzić i liczyć na przyznanie stypendiów, których do rozdania jest tyle, co kot napłakał.

A co z fachowcami od nauk ścisłych? Przed dwoma miesiącami pewien student warszawskiej politechniki zdradził mi nad kuflem piwa, że ma do wyboru Kanadę i Chiny. Fachowcem jest nie lada, buduje silniki samolotowe i o swoją przyszłość się nie martwi. Chciałem go zapytać, dlaczego nie chce zostać w kraju, ale po chwili ugryzłem się w językiem. Wszak po transformacji ustrojowej produkcja nad Wisłą ogranicza się głównie do warzenia piwa i lepienia ogrodowych krasnali. Stare zakłady, którymi bogato obsiana była Polska Ludowa, straszą dziś pustymi halami o poczerniałych szybach i sypiącej się elewacji. Tymczasem fachowcy wyjeżdżają z kraju i nie kusi ich wcale średnie wynagrodzenie w Polsce, które wynosi ponoć niespełna 3,5 tys. złotych. Bo statystycznego Polaka ciężko spotkać, zwłaszcza jeśli średnią krajową podnoszą „wybitni specjaliści”, którzy dostają pół miliona złotych premii, za „jedynie” półroczny poślizg w projekcie, którego wykonanie i tak pozostawia wiele do życzenia. Aż cud, że z takimi specjalistami cokolwiek w Polsce się buduje. Weźmy takie metro. W Szanghaju calutką metropolię „ometrowano” w pięć lat. W Pekinie każdego roku przybywa jedna, nowa nitka metra. Tymczasem w Warszawie budowę drugiej nitki podziemnej kolejki będą pewnie oglądać jeszcze moje wnuki.

Drodzy czytelnicy, uwierzcie mi - Stary Kontynent jest dziś skansenem i światowym wygwizdowem, a my mimo peanów wygłaszanych przez ekonomistów, jesteśmy zapadłą dziurą. I tylko szkoda, że jedynie w czasach kryzysu stać nas na okrzyk: „pracujmy, bo będzie bida”. Świat wygląda przyjemnie widziany przez różowe okulary, ale o wiele korzystniej jest stąpać twardo po ziemi. Zawsze.

Ostatnie wpisy

  • Dlaczego jestem za igrzyskami w Krakowie18 mar 2014Od listopada ubiegłego roku Kraków walczy dzielnie o igrzyska olimpijskie. Na forach internetowych i portalach społecznościowych dumni Polacy żywo kibicują stolicy Małopolski, przypominając o niedawnym olbrzymim sukcesie organizacyjnym...
  • Nasze dzielne Biniendy29 paź 2013Halo, halo, nie wiem, czy mnie dobrze słychać, dzwonię z wiadra. Proszę wybaczyć moją nieskładną narrację. To eksperyment myślowy bardziej, niźli wpis na bloga.
  • O "logice" homofobów15 paź 2013Przeciwnicy wprowadzenia małżeństw jednopłciowych powinni zadać sobie jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie: co ich legalizacja zmienia w moim życiu? Podpowiem. Odpowiedź brzmi: NIC.
  • A to Polska właśnie (1): Pięknie brzydko, radośnie smutno31 sie 2013Pewna amerykańska dziennikarka odwiedziła Polskę na festiwalu rockowym. Pisała zszokowana w reportażu: szaro, brudno, smutno, czuć drugą wojnę, swastyki na murach, za murami przyczajeni brutale. A krzyż jej na drogę. Nasz kraj jest fajny. Mówię to...
  • A to Polska właśnie (2): Polska krew na polskich rękach31 sie 2013Wszystkie twarze Palikota, wrzaski Niesiołowskiego czy piana Krystyny Pawłowicz to nic nowego. Polska polityka/władza zawsze była dzika, obłudna i ociekająca nienawiścią, odkąd szlachta, czyli potomkowie wojów, którzy najlepiej siekali Niemców...