Jak marnujemy unijne pieniądze – ciąg dalszy

Jak marnujemy unijne pieniądze – ciąg dalszy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krycie dachów strzechą, arktyczne kąpiele dla polskich morsów, budowa kilkuset świetlic, których zimą nikt nie ogrzewa. Poznajcie najbardziej absurdalne projekty dotowane przez Unię.
Ponad 300 tys. miejsc pracy, 1,3 tys. km autostrad i dróg ekspresowych 1,6 tys. km linii kolejowych, 506 ośrodków badawczych i ponad pół tysiąca laboratoriów - tyle udało się osiągnąć w Polsce dzięki unijnej pomocy, która przypadła nam na lata 2007- 2013. Chociaż z poprzedniego rozdania w kasie unijnej zostały już tylko grosze na realizację ostatnich projektów, wszyscy zacierają już ręce z myślą o 73 mld euro, które ma przypaść Polsce w nowym rozdaniu 2014-2020.

Jednak są i tacy, którzy modlą się po nocach, żeby unijnego euro było w Polsce jak najmniej. - Dzięki euro z dotacji możemy rzeczywiście zobaczyć pozytywne wpływy - mamy drogi, autostrady, piękne place w małych miastach, ale pod tym wszystkim kryje się drugie dno. Razem z Unią stworzyliśmy rozbudowany system rozdawnictwa, który tak naprawdę ogranicza potencjał rozwojowy Polski. Politycy i media dały przekaz, że musimy o te dotacje walczyć, bo bez nich będziemy zaściankiem. Jednak wcale tak nie jest, a ludzie tego nie rozumieją. - mówi prof. Krzysztof Rybiński. Rzeczywiście absurdalność niektórych unijnych projektów ostro bije po oczach.

W Szepietowie na Podlasiu za 42,4 tys. zł lokalny ośrodek doradztwa rolniczego przez 10 dni uczył 12 mieszkańców okolicznych miejscowości sztuki strzecharstwa, czyli krycia dachów słomą. Korzystający z kursu układali wiązki, obkładali nimi dachy i wyrównywali warstwy. Uzyskali również informacje o konstrukcji dachów na drewnianych budynkach, środkach i sposobach konserwacji drewna i słomy oraz specjalistycznej uprawie zbóż. To równie egzotyczny pomysł na aktywizację zawodową jak unijne dotowanie szkoleń na psich fryzjerów, informatyków dla rolników, plecionkarzy, wikliniarzy, garncarzy i dziesiątków innych ginących, nikomu niepotrzebnych zawodów. Z kolei w całej Polsce wybudowano kilkaset wiejskich świetlic, gdzie cały rok miało kwitnąć życie kulturalne. Problem w tym, że większość tego typu obiektów stoi pusta – albo przez większość dni w roku, bo samorządy nie stać na organizację atrakcyjnych wydarzeń, albo tylko w najchłodniejsze miesiące w roku, bo w lokalnych kasach brak środków na ogrzewanie budynków.

Sporo kasy przeżarto też na bezsensowne poszukiwania odpowiedzi na pytanie - jakby tu wypromować Polskę na świecie. Za okrągły milion euro unijnego dofinansowania w ramach programów transgranicznych razem z Litwinami i Niemcami chcieliśmy odkryć turystyczny potencjał Bałtyku. Akcja „Enjoy South Baltic!” miała na celu stworzenie 30 różnych produktów, które zwiększą atrakcyjność południowej części Morza Bałtyckiego. Po licznych konsultacjach, seminariach, spotkaniach, targach stworzono… zero produktów, ale dyskusje toczą się do dziś. Z kolei parę lat temu nad Wartą za 750 tys. zł poszukiwano „regionalnej potrawy, specyficznej tylko dla tego terenu". Pretendentem do wygranej było ciasto marchewkowe. Promocji Polski za granicą miały też służyć arktyczne kąpiele polskich morsów. Za 700 tys. zł unijnej kasy nad Bałtykiem zorganizowano IX. Międzynarodowy Zlot Morsów w Mielnie oraz I Festiwalu zimowych kąpieli w Båstad (Dania). Obydwie imprezy miały zacieśnić więzi między Duńczykami a Polakami, którzy wspólnie kapali się w lodowatej wodzie.

Tego typu projekty to tylko kolejne przykłady do całego festiwalu euroabsurdów, który w latach 2007-2013 rozgrywał się w Polsce. Obok tysięcy potrzebnych inwestycji, wykorzystywaliśmy środki unijne też na tak groteskowe pomysły jak lotnisko w Zielonej Górze, skąd odlatują dwa samoloty dziennie, Termy Warmińskie w Lidzbarku Warmińskim, gdzie po licznych odwiertach nigdy nie znaleziono gorących źródeł, a wodę do geotermalnych kąpieli trzeba będzie najprawdopodobniej podgrzewać albo Łódzki Tramwaj Regionalny, który notorycznie się spóźnia, a po szynach suną stare blaszane składy, wyglądem przypominające pudełka po zapałkach. Liczmy na to, że przy kolejnym rozdawaniu unijnej kasy będziemy mieli trochę cięższą rękę i mniejszą fantazję.

Ostatnie wpisy

  • Frankowy pat7 kwi 2015Nie może być tak, żeby ludzi, którzy wzięli kredyty we frankach, obciążać skutkiem wzrostu kursu franka – to ostatni komentarz premier Ewy Kopacz o sytuacji frankowiczów. Dodaje, że Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) i Związek Banków Polskich...
  • Górnicy, poddajcie się!13 sty 2015W Polsce mamy wiele przykładów udanej naprawy państwowych bankrutów. Podobnie mogłoby być z kopalniami. Gdyby tylko ktokolwiek tego chciał.
  • Jaki będzie Putin w 2015?31 gru 2014Putin przekroczył Rubikon. Znienawidził go Zachód, przeklął własny naród. Rosja zatrzasnęła się we własnej pułapce, w której będzie gnić kolejne miesiące i lata.
  • Kogo boją się polscy przedsiębiorcy17 gru 2014Kilka tygodni temu przeprowadziłem serię wywiadów z największymi przedsiębiorcami w kraju. Rozmowy zredagowałem i przesłałem do autoryzacji. Wywiady, które dostałem z powrotem straciły połowę objętości. Co wykasowano?
  • Jak to Piechociński młodym pomaga20 lis 2014Przedwczoraj w Warszawie mieliśmy inaugurację Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości. Na sali kilkadziesiąt młodych osób. Dwudziestolatków, którzy w polskich realiach odnieśli sukces w biznesie. Liczyli na parę słów otuchy od wicepremiera...