Był potomkiem włoskich chłopów, który namówił do wspólnego przedsięwzięcia barona Rothschilda. Arnold Schwarzeneger nazwał go najbardziej wpływowym człowiekiem winiarskiej Kalifornii, a Kevin Zraly, twórca słynnej szkoły i restauracji „Windows of the World” mieszczącej się do 11.09.2001 r. w nowojorskim WTC uważał go za człowieka renesansu. Robert Mondavi. Zmarł nad ranem 16 maja w szpitalu w Napa.
Miałem okazję przyglądać się obchodom 90 urodzin Roberta Mondaviego w Bordeaux, w czasie targów winiarskich Vinexpo w 2003 r. Namiot, gdzie odbywała się feta zgromadził tuzy winiarskiego świata z baronesą Philippine de Rothschild, właścicielką Château Mouton-Rothschild na czele. Budził respekt, podziw, przede wszystkim zaś wielki szacunek. A mimo sędziwego wieku pozostawał wpływowym człowiekiem. Określenie „kolos” przylgnęło doń nie bez kozery.
Rodzice Mondaviego wyemigrowali z włoskiej Marchii i osiedlili się w Minnesocie, gdzie 18.06.1913 r. urodził się Robert. Wkrótce przenieśli się do Lodi, w Kalifornii. Tam odnieśli pierwszy sukces rozwijając firmę pakującą owoce i ekspediującą je na Wschodnie Wybrzeże. Większość owych owoców stanowiły winogrona służące odbiorcom do produkcji domowego wina. Pakowanie gron Mondavim nie wystarczyło. W 1943 r. kupili historyczną, bo pierwszą w dolinie Napa winiarnię Charlesa Kruga. Robert pracował w niej przez 22 lata, ale nieporozumienia z bratem skłoniły go do założenia własnej winiarni w Oakville, również w Napa Valley. I to właśnie jego biznes sprawił, że winiarska Kalifornia odżyła, uśpiona przez lata po okresie prohibicji. Pierwszym wino Mondaviego, które odniosło sukces było dojrzewające w dębowych beczkach sauvignon blanc, odmiana wówczas bardzo niepopularna w USA. Robert nazwał je „Fumé Blanc”, a termin ów stał się na długie lata synonimem sauvignon w Słonecznym Stanie.
Świetne wyniki w rodzimej Kalifornii to dla Mondaviego mało. W 1978 r. dokonał rzeczy wydawałoby się wtedy niemożliwej. W czasie wizyty w Pauillac namówił właściciela Château Mouton-Rothschild, barona Philippa de Rothschilda na spółkę joint venture w Stanach. Wkrótce, po drugiej stronie drogi nr 29, naprzeciwko Winiarni Mondaviego stanął budynek nowej firmy, Opus One, działającej wg reguł francuskiego château, a więc produkującej tylko jedno, flagowe wino. Wino robione w mikroskopijnej jak na USA skali 20 tys. butelek, powstające z kupażu cabernetów sauvignon i franc oraz merlota, a z czasem też malbeca i petit verdot stało się ikoną Ameryki.
Mondavi nie ustawał. W 1995 r. z arystokratycznym rodem Frescobaldich zrobił we Włoszech supertoskana Luce. W 2002 r. odkupił zaś od Antinorich inną toskańską legendę, Ornellaię, by podzielić się udziałami z Frescobaldimi. W między czasie z chilijskim wizjonerem, Eduardo Chadwickiem, właścicielem winiarni Errazuriz zrealizował projekt Seña – pierwszego w Chile icon wine.
Mimo sławy i szeroko zakrojonych interesów, na początku XXI w. firma Mondaviego popadła w kłopoty finansowe. Senior rodu sprzedał ją w 2004 r. za 1,36 mld dolarów i długi największemu winiarskiemu koncernowi na świecie, Constellation Brands. Przez ostatnie lata życia spędzał aktywnie czas wcielając się w rolę ambasadora wina i podróżując po świecie.
O ile bracia Gallo w ogóle nauczyli Amerykanów pić wino, o tyle Robert Mondavi sprawił, że o winie z Kalifornii i szerzej, z Nowego Świata, zaczęto mówić z szacunkiem. Jeden z jego bliskich współpracowników twierdził, że po dziewięćdziesiątce Mondavi miał więcej jaj, niż większość mężczyzn młodszych o połowę. Trudno się z nim nie zgodzić.
Rodzice Mondaviego wyemigrowali z włoskiej Marchii i osiedlili się w Minnesocie, gdzie 18.06.1913 r. urodził się Robert. Wkrótce przenieśli się do Lodi, w Kalifornii. Tam odnieśli pierwszy sukces rozwijając firmę pakującą owoce i ekspediującą je na Wschodnie Wybrzeże. Większość owych owoców stanowiły winogrona służące odbiorcom do produkcji domowego wina. Pakowanie gron Mondavim nie wystarczyło. W 1943 r. kupili historyczną, bo pierwszą w dolinie Napa winiarnię Charlesa Kruga. Robert pracował w niej przez 22 lata, ale nieporozumienia z bratem skłoniły go do założenia własnej winiarni w Oakville, również w Napa Valley. I to właśnie jego biznes sprawił, że winiarska Kalifornia odżyła, uśpiona przez lata po okresie prohibicji. Pierwszym wino Mondaviego, które odniosło sukces było dojrzewające w dębowych beczkach sauvignon blanc, odmiana wówczas bardzo niepopularna w USA. Robert nazwał je „Fumé Blanc”, a termin ów stał się na długie lata synonimem sauvignon w Słonecznym Stanie.
Świetne wyniki w rodzimej Kalifornii to dla Mondaviego mało. W 1978 r. dokonał rzeczy wydawałoby się wtedy niemożliwej. W czasie wizyty w Pauillac namówił właściciela Château Mouton-Rothschild, barona Philippa de Rothschilda na spółkę joint venture w Stanach. Wkrótce, po drugiej stronie drogi nr 29, naprzeciwko Winiarni Mondaviego stanął budynek nowej firmy, Opus One, działającej wg reguł francuskiego château, a więc produkującej tylko jedno, flagowe wino. Wino robione w mikroskopijnej jak na USA skali 20 tys. butelek, powstające z kupażu cabernetów sauvignon i franc oraz merlota, a z czasem też malbeca i petit verdot stało się ikoną Ameryki.
Mondavi nie ustawał. W 1995 r. z arystokratycznym rodem Frescobaldich zrobił we Włoszech supertoskana Luce. W 2002 r. odkupił zaś od Antinorich inną toskańską legendę, Ornellaię, by podzielić się udziałami z Frescobaldimi. W między czasie z chilijskim wizjonerem, Eduardo Chadwickiem, właścicielem winiarni Errazuriz zrealizował projekt Seña – pierwszego w Chile icon wine.
Mimo sławy i szeroko zakrojonych interesów, na początku XXI w. firma Mondaviego popadła w kłopoty finansowe. Senior rodu sprzedał ją w 2004 r. za 1,36 mld dolarów i długi największemu winiarskiemu koncernowi na świecie, Constellation Brands. Przez ostatnie lata życia spędzał aktywnie czas wcielając się w rolę ambasadora wina i podróżując po świecie.
O ile bracia Gallo w ogóle nauczyli Amerykanów pić wino, o tyle Robert Mondavi sprawił, że o winie z Kalifornii i szerzej, z Nowego Świata, zaczęto mówić z szacunkiem. Jeden z jego bliskich współpracowników twierdził, że po dziewięćdziesiątce Mondavi miał więcej jaj, niż większość mężczyzn młodszych o połowę. Trudno się z nim nie zgodzić.