Japonia w Prowansji. Van Gogh i Hiroshige

Japonia w Prowansji. Van Gogh i Hiroshige

Dodano:   /  Zmieniono: 
Całkiem niedawno otwarto wystawę w paryskiej Pinakotece, której tytuł „Rêves de Japon” wzięty z korespondencji Vincenta Van Gogha wysyła nas w podróż, jaką bywalcy salonów sztuki już raz odbyli. Ale nie za naszego życia - bo trochę wcześniej. Chodzi o tzw. „japonizm” w sztuce, fascynację tamtejszym malarstwem, grafiką, rzemiosłem, biżuterią. A także filozofią. Rzecz miała miejsce w drugiej połowie XIX wieku - i odbiła się kolosalnym echem w całym, zachodnim świecie. W Polsce także, że przypomnę sylwetkę Feliksa Jasieńskiego i jego „Mangghę”. Nie mówiąc o Józefie Mehofferze czy Julianie Fałacie. Ten ostatni wszak powiedział: „Dla Japonii i Japończyków żywię uwielbienie wprost bezgraniczne”.
Moda na japonizm była w drugiej połowie XIX stulecia wielka - a potem z biegiem lat różnie z nią bywało. Sztuka przechodziła różne fazy i etapy przemian. W efekcie kontekst japoński stał się historyczny i wyłącznie dla kolekcjonerów. Autorzy ostatniej wystawy w Pinakotece nie poszli jednak tropem wspomnień – kierowali się potrzebą wielkiej lekcji: o sztuce i malarstwie, o tym, czym jest obraz. Postawili obok siebie dwóch wielkich mistrzów gatunku: Vincenta Van Gogha i Hiroshige.

O tym pierwszym wiemy wszystko. Był tym, który stanął na przekór pompierskim gustom, wiodąc żywot nomada. Odtrącony jak jeden z wielu wtedy, który mówił własnym językiem, niezrozumiałym dla reszty świata. Jak Gauguin, jak Seurat, jak Signac. Pochodzący spod Bredy, trochę jak Paul Gauguin, mający inne plany na życie, malarstwem zajął się ostrożnie, szukając dla siebie miejsca i stylu. Tak jak dla Gauguina przełomowe było spotkanie z Camille Pissarro, tak Van Gogh inspirację do „Jedzących kartofle” znalazł u kuzyna, który malował martwą naturę, kapustę i kartofle właśnie. A potem byli Francuzi - Millet, Corot. I wreszcie impresjoniści, którzy zbombardowali doszczętnie jego wyobraźnię artystyczną, odmienili i zarysowali pogląd na światło i barwę. Tak zrodził się Van Gogh, którego znamy.

Paryż w dziewiętnastym wieku był nie tylko stolicą nowoczesności i awangardy. Toczyły się w tym mieście ożywione debaty na temat sztuki, w których z jednej strony uczestniczyli malarze sięgający do tradycji, a z drugiej ci, którzy w nieskrępowany sposób używali formy, koloru i pędzla. Jak Gauguin czy Van Gogh właśnie…

Na tej fali poszukiwań i dyskusji trafił w tym czasie „japonizm”, zjawisko znane głównie z drzeworytów. Van Gogh gromadził reprodukcje i grafiki w dużych ilościach. Miał setki drzeworytów, które kupował w Antwerpii albo Paryżu. Początkowo śmiał się z Toulouse Lautreca, który giętką linię swoich rysunków przypisywał kresce z japońskich drzeworytów. Mówił, że są miłe dla oka i tyle. Ale kiedy je zgromadził w swojej pracowni czy w domu okazało się, że mają dla niego zbawienny wpływ. Napisał więc do swojego brata Théo: „…Japończycy uczą nas prostej sztuki, żyć w naturze, jak gdyby sami byli kwiatami. I nie możemy poznać sztuki japońskiej, wydaje mi się, nie stając się bardziej pogodnym i szczęśliwym ,musimy wrócić do natury pomimo naszej edukacji i pracy w świecie konwencji” (fragment listu Van Gogha do Théo w tłumaczeniu Marty Trawińskiej).

Miał w swoich zbiorach Hiroshige. Kruchego psychicznie Van Gogha, z widocznymi objawami schizofrenii i ciągłymi lękami, zaczarowała ta sztuka. Była jak balsam dla jego skołatanej duszy: prosta i naturalna, uosabiająca czystość, spokój. Obrazy Japończyka szepczą i dają ciszę wewnętrzną oraz wywołują radość z obcowania z naturą. A przecież Van Gogh nie był artystą spokojnym. Trudno mu było o wyciszenie więc znajdował u Hiroshige to, czego być może potrzebował najbardziej: lekarstwa.

Hiroshige to dziś klasyk sztuki, nie miotany nigdy takimi sprzecznościami jak Van Gogh czy Gauguin. Bo w duszy japońskiej nie ma przecież miejsca na szaleństwa i depresję, będących wynikiem braku artystycznej akceptacji. Hiroshige był człowiekiem pogodnym i łagodnym. Tak jak jego drzeworyty - a na nich ptaki i kwiaty, pejzaże i miasta. Pierwsze obrazy inspirowane Hiroshige Van Gogh namalował w 1887 roku. Były to most na rzece w deszczu i kwitnąca śliwa. Patrząc syntetycznie na całość sztuki artysty było to chyba to, czego poszukiwał. Japończyk nie żył już od wielu lat, ale jego liczne prace wędrowały po świecie budząc zachwyt swą prostotą i emanującą z nich ciszą. Japoński artysta mieszkał w Edo w epoce przed Meji. To ważne, bo musiał mierzyć się z dominującą jeszcze wtedy hierarchią, etykietą i sztywną obyczajowością w życiu społecznym. Mimo to wyczarował świat, który wyrastał ponad zwykłe postrzeganie ukiyo-e, czyli gatunku, który w Japonii służył do publicystyki, przekazywania treści, anonsów Kabuki czy na przykład pamfletów. Ten szczególny gatunek, nie tyle co drzeworytu, ile sztuki w ogóle, upadł wraz z końcem Edo. Jednak to, co stworzył Hiroshige stało się symbolem tamtego świata - obok teatru Kabuki właśnie oraz literatury Kibiyoshi. W pewnym sensie drzeworyty przetrwały do dziś jako znak tamtej sztuki japońskiej z ich anegdotami i ukrytymi historiami, teraz już w formie wyrazistej, mniej wyciszonej i na stronicach grubaśnych Mang. Ale to już zupełnie inny świat i inna historia.

Wystawa w Pinakotece, która składa się z dwóch części, zapraszające w tytułach do podróży, tak naprawdę nie namawia do odwiedzania japońskiej Prowansji. Jest raczej przypomnieniem artysty, który nie potrafił znaleźć swojego miejsca w otoczeniu natury, choć najdoskonalej na świecie opowiedział o jej kolorze i zapachu.

Ostatnie wpisy

  • Po co komu szampan?30 gru 2013Amélie Nothomb, belgijska pisarka mówi dla Le Figaro, że bez szampana nie można żyć, a ona po raz pierwszy piła go jak miała pięć lat, na przyjęciu w ambasadzie. Był to Laurent-Perrier, który belgijska ambasada zamawiała wtedy na okolicznościowe...
  • Yasukuni27 gru 2013Premier Abe odwiedził Yasukuni. Chiny są oburzone. Europejskie media to oburzenie opisują. Że Abe złożył hołd japońskim zbrodniarzom wojennym.
  • Ostatnia ikona16 gru 2013Nelson Mandela został pochowany w Qunu. Przebywał tam po raz pierwszy jako pięcioletnie dziecko i po raz wtóry, kiedy wybrał to miejsce na swój pobyt, zaraz po tym, kiedy opuścił ostatecznie więzienie.
  • Gloria dla czystości lub Walezego21 cze 2013Francuzi mają wiele zasług w dziedzinach światowego stylu bycia – m.in. w branży perfumeryjnej, a także mlecznej. W tej pierwszej kwestii wiele nie dodam do ogólnej wiedzy, poza tym, że niedawno odkryłem, iż Cristobal Balenciaga kolaborował...
  • Mandeli “long walk to freedom“15 cze 2013Najpierw portal dw.de podał wiadomość o śmierci Nelsona Mandeli. Chwilę później wycofał tekst oraz informację o szoku światowej opinii publicznej tym spowodowanym i opublikował następujący komunikat: Retraction: Nelson Mandela. We regret that due...