Dylematy wojny kultur

Dylematy wojny kultur

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zwycięstwo Baracka Obamy i zapowiedzi, że pierwsze jego decyzje będą dotyczyły kwestii cywilizacyjnych i moralnych (czyli finansowania aborcji z pieniędzy amerykańskich podatników, podsypywanie kasy dla ruchów promujących aborcję w krajach Trzeciego Świata czy finansowania badań nad komórkami macierzystymi pobieranymi z ludzkich zarodków z budżetu federalnego) zmusza amerykańskich obrońców życia do wyboru nowej strategii postępowania. Pytanie, które przed nimi staje podsumowuje w skrócie "Wall Street Journal", zastanawiając się, co wybiorą prolajferzy: konfrontację czy współpracę?
Zwolennicy jasnej linii w tej sprawie nie mają wątpliwości, że nie może być współpracy z kimś, kto jednoznacznie i wprost wypowiada się przeciwko życiu (czyli za aborcją przez częściowe urodzenie, nawet w ósmym miesiącu ciąży), jak robił to Obama. Udawanie, że nie jest celem ruchów pro life penalizacja ponad miliona dwustu tysięcy aborcji dokonywanych rocznie w Stanach Zjednoczonych, byłoby bowiem zdradą ideałów, ale także odrzuceniem celu działalności, jakim od lat było bycie głosem tych, którzy nic na swoją obronę powiedzieć nie mogą. Judie Brown, prezes Amerykańskie Ligi Życia wprost stwierdza, że nie można zejść z frontu walki o życie. - To ostateczna walka ruchu praw obywatelskich - wyjaśniała w rozmowie z WSJ.

Ale są także obrońcy życia czy może lepiej powiedzieć uczestnicy amerykańskiej wojny kultur, którzy mają odmienne stanowisko w tej kwestii. Ich zdaniem referenda stanowe, które odbywały się w czasie wyborów prezydenckich, ale także opinia publiczna jednoznacznie pokazały, że obecnie linię frontu trzeba przenieść z kwestii aborcji na kwestię małżeństw homoseksualnych. Dlaczego? Bo dla wyborców jest ona łatwiejsza do zaakceptowania, konserwatyści mają w niej szansę na zwycięstwo.

Pojawiły się także głosy, że obecnie, gdy nie ma możliwości zmiany panującego w Stanach Zjednoczonych prawa, trzeba się skupić raczej na zapobieganiu aborcji, przeciwdziałaniu i programach pomagających kobietom uniknąć tej dramatycznej decyzji. - Trzeba redukować ilość aborcji poprzez promowanie adopcji, konsultację z kobietami, które stoją przed taką decyzją czy opiekę medyczną - wyjaśnia swoje stanowisko Joel Hunter, pastor megakościoła na Florydzie. Jego zdaniem taka strategia przynosi wymierne korzyści, bowiem w latach 70. i 80. na aborcję decydowała się co trzecia kobieta w ciąży, a obecnie tylko co piąta.

Odpowiedź zdecydowanych obrońców życia nie pozostawia jednak wątpliwości, że taka linia jest dla nich nie do zaakceptowania. - To tak, jakby powiedzieć: skupmy się na tym, by w tym roku zabito mniej Żydów w obozach koncentracyjnych - tłumaczy ks. Mark Dever. I, choć bez wątpienia w każdej wojnie liczy się nie tylko jej cel, ale również strategia osiągnięcia celów, to trudno odmówić mu racji. Fakt, że w kwestii "małżeństw gejowskich" sukces jest łatwiejszy do osiągnięcia nie powinien przesłaniać tego, że kwestia życia jest dla chrześcijan równie ważna, a może nawet ważniejsza.

Rezygnacja z jednoznacznego zaangażowania pro life oznacza ostatecznie uznanie całkowitego zwycięstwa zwolenników aborcji. I zgodę na to, by to oni wytyczali nowe pola sporów. Z dłuższej niż chwilowa perspektywy oznacza to zaś zaakceptowanie stanu, w którym każde zwycięstwo postępowców będzie ostateczne, a konserwatyści będą zajmować się tylko obroną zastanych pozycji, a nigdy nie będą próbowali odwojować tego, co stracone.

Pamiętając o roli strategii (tu jakaś forma współpracy też jest potrzebna) nie można więc zapominać o celach. A te pozostają właśnie takie, by doprowadzić do delegalizacji aborcji. Metodą nie zawsze musi być atak i spór polityczny. Czasem trzeba skupić się na kwestiach symbolicznych. Tak zrobili amerykańscy biskupi, którzy wprowadzili specjalny akt błogosławieństwa dzieci w łonach matek. Dzięki niemu stanie się także symbolicznie i liturgicznie oczywistym, że dziecko nienarodzone jest dla Kościoła takim samym podmiotem aktów modlitewnych czy liturgicznych, jak to które już się narodziło. Kolejny krokiem na tej drodze (już powoli podejmowanym) powinno być pełne wprowadzenie pogrzebów dla dzieci, które zostały poronione.

Gesty symboliczne nie wykluczają jednak zaangażowania społecznego. Jego przykładem jest wypowiedź prefekta Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia kard. Javiera Lozano Barragána, który przypomniał Barackowi Obamie, że proponowane przez niego zmiany w kwestii finansowania badań nad komórkami macierzystymi są całkowicie nieakceptowalne z moralnego punktu widzenia. - Podstawową zasadą bioetyki jest to, że wszystko, co buduje człowieka jest dobre, a co go niszczy - złe - podkreślił hierarcha i dodał, że nie wolno zabijać jednego człowieka po to, by uratować drugiego.

To przesłanie musi pozostać istotne w toczonej obecnie wojnie kultur. Fakt, że czasem trzeba się cofnąć, by uzyskać lepsze pozycje obronne czy przygotować się do ataku, nie powinien przekształcać się w pozycję ostateczną. Świadomość jaki jest cel walki musi pozostać w umysłach prolajferów. Inaczej skazani oni będą na przegraną.

Ostatnie wpisy

  • Spór o okna życia, czyli aborcjoniści nie są za wyborem, lecz za śmiercią4 gru 2012Propozycja, by zamknąć okna życia, jaka padła z ust przedstawicielki Komitetu Praw Dziecka ONZ, jest kolejny dowodem na to, że zwolennicy aborcji wcale nie są za wyborem, ale zwyczajnie za zabijaniem. To zabijanie, a nie wolność jest ich głównym...
  • Lekcje nienawiści Wojciecha Maziarskiego3 lis 2012Wojciech Maziarski postanowił poużywać sobie na mnie i uznać mnie za głównego sprawcę konieczności wypłacenia odszkodowania „Agacie” i jej matce. Jego prawo - dobrze by tylko było, gdyby zachował choćby podstawowe standardy...
  • Po co nam parlament, skoro mamy Tuska23 paź 2012Parlament, partie polityczne, a nawet zwyczajna debata staje się niepotrzebna. Od teraz jednoosobowo prawo w sprawach, które są na tyle dyskusyjne, że nie sposób zmusić do jednakowego ich postrzegania nawet potulnych zazwyczaj posłów PO, regulować...
  • Tu kompromisu być nie może!11 paź 2012Z rozbawieniem i zażenowaniem (w zależności od tego, kto się wypowiada) słucham opowieści o tym, jaką to wartością jest kompromis w sprawie aborcji.
  • Znak dla nas wszystkich3 paź 2009Są wydarzenia, których zwyczajnie nie da się wyjaśnić posługując się technicznym, postoświeceniowym rozumem, a które wymagają otwarcia się na wiarę. I właśnie coś takiego (wszystko na to wskazuje) wydarzyło się w podlaskiej Sokółce.