Tytuł, choć jest oczywiście cytatem, doskonale pokazuje specyfikę medialnej "debaty" na temat stanowiska papieskiego odnośnie Afryki i problemu AIDS. Dziennikarze, politycy, producenci prezerwatyw i część lekarzy postanowili wykorzystać krótką wypowiedź Benedykta XVI (Josepcha Ratzingera) do ponownego przypomnienia o tym, że prezerwatywa jest jedynym zbawieniem dla chorych na AIDS i jedynym środkiem mogącym zatrzymać pandemię tej choroby na Czarnym Lądzie. A przy okazji pognębić papieża, czyniąc z niego "autystyka", człowieka niebezpiecznego, a nawet "mordercę".
I wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że Benedykt XVI zwracając uwagę na to, że prezerwatywa nie jest panaceum na AIDS, powiedział coś, o czym wiedzą od dawna wszyscy specjaliści nie związani bezpośrednio z przemysłem gumowym. Dr Edward Green z Harvardu, który od lat zajmuje się walką z AIDS przyznaje, że choć teoretycznie prezerwatywy powinny zatrzymywać pandemię AIDS, to w praktyce tego nie robią. A do tego przypomina, że pierwszym powodem, dla którego rozpoczęto masową dystrybucję "gumek" w Afryce była chęć zmniejszenia jej populacji, a dopiero, gdy okazało się, że ta metoda nie sprawdza się w promowaniu kondomów, dołożono do tego walkę z AIDS.
Do podobnych wniosków prowadzi zresztą także lektura raportu Department of Health and Human Services z roku 2001. Jego autorzy ze zdziwieniem stwierdzili, że dystrybucja darmowych prezerwatym nie zmniejsza ilości zachorowań na AIDS i inne choroby przenoszone drogą płciową. I dotyczy to nie tylko Afryki, ale również krajów zachodnich. Oczywiście raport ten został szybko wyciszony, a koncenry farmaceutyczne i "specjaliści od zwalczania AIDS" za pomocą prezerwatym zrobili wszystko, by o tych wynikach było cicho. Ale nie zmienia to faktu, że te wyniki są. Podobnie jak wiemy, że jedynym krajem afrykańskim, który z AIDS sobie poradził jest Uganda, która wprawdzie rozdaje (a dokładniej rozdawała) prezerwatywy, ale... przede wszystkim promowała wierność i wstrzemięźliwość (tym zresztą różnił się jej program od innych). Jeśli zatem był on skuteczny, a inne nie, to zapewne nie z powodu części wspólnej, a tego co je różniło.
Zabawne jest również epatowanie stanowiskiem papieża, gdy podobne opinie wypowiadają także choćby patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl, czy jego bliscy współpracownicy. - Jeśli człowiek prowadzi grzeszny styl życia, zajmuje się rozpustą, bierze narkotyki, żyje bez celu i bez sensu, to ta czy inna choroba zawsze go dopadnie, i nie zbawią go od niej ani prezerwatywy, ani inne lekarstwa - tłumaczył o. Wsiewołod Czaplin, odpowiedzialny w Patriarchacie moskiewskim za kontakty z mediami. I co? I nic, media i politycy milczą, bowiem prawosławie nie jest traktowane jako zagrożenie, z którym trzeba walczyć. Papież zaś - i pokazały to kolejne debaty nad lefebrystami czy eutanazją - za takie zagrożenie jest uznawany. I dlatego zamiast dyskutować z nim na argumenty dokonuje się frontalnego ataku.
Do podobnych wniosków prowadzi zresztą także lektura raportu Department of Health and Human Services z roku 2001. Jego autorzy ze zdziwieniem stwierdzili, że dystrybucja darmowych prezerwatym nie zmniejsza ilości zachorowań na AIDS i inne choroby przenoszone drogą płciową. I dotyczy to nie tylko Afryki, ale również krajów zachodnich. Oczywiście raport ten został szybko wyciszony, a koncenry farmaceutyczne i "specjaliści od zwalczania AIDS" za pomocą prezerwatym zrobili wszystko, by o tych wynikach było cicho. Ale nie zmienia to faktu, że te wyniki są. Podobnie jak wiemy, że jedynym krajem afrykańskim, który z AIDS sobie poradził jest Uganda, która wprawdzie rozdaje (a dokładniej rozdawała) prezerwatywy, ale... przede wszystkim promowała wierność i wstrzemięźliwość (tym zresztą różnił się jej program od innych). Jeśli zatem był on skuteczny, a inne nie, to zapewne nie z powodu części wspólnej, a tego co je różniło.
Zabawne jest również epatowanie stanowiskiem papieża, gdy podobne opinie wypowiadają także choćby patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl, czy jego bliscy współpracownicy. - Jeśli człowiek prowadzi grzeszny styl życia, zajmuje się rozpustą, bierze narkotyki, żyje bez celu i bez sensu, to ta czy inna choroba zawsze go dopadnie, i nie zbawią go od niej ani prezerwatywy, ani inne lekarstwa - tłumaczył o. Wsiewołod Czaplin, odpowiedzialny w Patriarchacie moskiewskim za kontakty z mediami. I co? I nic, media i politycy milczą, bowiem prawosławie nie jest traktowane jako zagrożenie, z którym trzeba walczyć. Papież zaś - i pokazały to kolejne debaty nad lefebrystami czy eutanazją - za takie zagrożenie jest uznawany. I dlatego zamiast dyskutować z nim na argumenty dokonuje się frontalnego ataku.