Histeria medialna, jaka wybuchła po śmierci Michaela Jacksona pokazuje smutną prawdę o nas, naszej kulturze i cywilizacji. Fakt, że bohaterem masowej wyobraźni mógł się stać biedny, chory (wiele wskazuje, że również psychicznie) człowiek, ze skonstruowanym (ostatnio się sypiącym) ciałem i bez tożsamości, doskonale pokazuje obraz, na który sami siebie kształtujemy. Michael Jackson jest w każdym z nas, w naszych zachowaniach, marzeniach, planach.
1. Tak jak on, zdecydowana większość nam współczesnych nie chce dorosnąć. Celem naszego życia pozostaje wieczne bycie dzieckiem, wieczna zabawa, odmowa wzięcia odpowiedzialności za siebie i innych. Czterdziestolatkowie chodzą ubrani jak nastolatkowie, a ojcowie nie chcą i nie potrafią stać się mistrzami dla swoich dzieci, pozostając ich kumplami... Tyle tylko, że Piotruś Pan nie może stać się szczęśliwy, bo w pewnym momencie zwyczajnie przestaje być dzieckiem, a tylko je udaje.
2. Tak jak on chcemy zbawiać świat ckliwymi pogaduszkami, a nie wzięciem odpowiedzialności za ludzi, którzy zostali postawieni na naszej drodze. Ludzkość jest nam bliższa niż własne dzieci, żona, mąż albo rodzice.
3. Jak on wciąż żyjemy w Neverlandzie, w świecie, którego nie ma, w świecie marzeń, wyobrażeń, a nie w twardej rzeczywistości, która - choć zapewne nie jest tak kolorowa, to w odróżnieniu od świata wirtualnego pozwala doświadczać życia naprawdę.
4. I wreszcie, jak on nie akceptujemy siebie, takimi jakimi jesteśmy. Uciekamy od własnej tożsamości, od braków i siły, aby zastąpić siebie wymyślonym obrazem, który z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.
Miarą dojrzałości i prawdziwej kultury jest wyzwolenie się z tego, co symbolizuje Jackson. Zamiast rozpaczać po jego śmierci, warto więc zająć się ostatecznym uśmierceniem jego w nas. A za niego odmówić "wieczny odpoczynek" czy "Zdrowaśkę" powierzając go (a bez wątpienia tego potrzebuje) wielkiemu Bożemu Miłosierdziu.
2. Tak jak on chcemy zbawiać świat ckliwymi pogaduszkami, a nie wzięciem odpowiedzialności za ludzi, którzy zostali postawieni na naszej drodze. Ludzkość jest nam bliższa niż własne dzieci, żona, mąż albo rodzice.
3. Jak on wciąż żyjemy w Neverlandzie, w świecie, którego nie ma, w świecie marzeń, wyobrażeń, a nie w twardej rzeczywistości, która - choć zapewne nie jest tak kolorowa, to w odróżnieniu od świata wirtualnego pozwala doświadczać życia naprawdę.
4. I wreszcie, jak on nie akceptujemy siebie, takimi jakimi jesteśmy. Uciekamy od własnej tożsamości, od braków i siły, aby zastąpić siebie wymyślonym obrazem, który z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.
Miarą dojrzałości i prawdziwej kultury jest wyzwolenie się z tego, co symbolizuje Jackson. Zamiast rozpaczać po jego śmierci, warto więc zająć się ostatecznym uśmierceniem jego w nas. A za niego odmówić "wieczny odpoczynek" czy "Zdrowaśkę" powierzając go (a bez wątpienia tego potrzebuje) wielkiemu Bożemu Miłosierdziu.