Minister Sikorski przerwał swoje expose. Sięgnął po szklankę z wodą. Któryś z posłów krzyknął: a pizza gdzie? Nie było pizzy. Tylko dużo picu.
Siedząc na sali sejmowej musiałem wyjść w połowie, by przynieść sobie kawę. Nudne, usypiające, ponad godzinne przemówienie. Bez konkretów. Widziałem na galerii wielu dyplomatów. Też robili wrażenie zawiedzionych.
Najpierw było o historii. Nie o historii Polski. Ale Rosji. I oczywiście o tym, że dalej będziemy robili wszystko, co jest w naszej mocy, by Ukraina pozostała suwerennym i niepodzielonym krajem. Ale co jest w naszej mocy? Tego Sikorski już nie powiedział.
Potem była przerwa na reklamę. Sikorski zaapelował: "idźcie głosować w eurowyborach". Też jestem za tym, że należy chodzić na wybory. Tylko, że apel miał się nijak do tematu debaty. Wszyscy zaś wiemy, że wysoka frekwencja poprawi wynik Platformy.
Wspomniał też Sikorski o euro. Że kraj z tą walutą jest bezpieczny. Bo w strefie euro jest jak w NATO. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. A więc co, Panie Ministrze? Euro subito! Nie. O terminie ani słowa.
W końcu Sikorski przeszedł do "konkretów". Sukcesów polskiej dyplomacji. Dowiedzieliśmy się, że polska ambasada w Dehli wynajęła parę pokoi unijnej delegaturze. Że odbędzie się zjazd afrykańskich absolwentów polskich uczelni. A może już się odbył? Nie zapamiętałem. Że w donieckim konsulacie wydano pierwszą wizę. A współpraca ze Słowacją, to wspólna olimpiada. Której i tak nie będzie.I ciągłe powtarzanie. Przyglądamy się. Raz z sympatią. Potem ze zrozumieniem. Z niepokojem.
Nie było w tym expose żadnej wizji. Żadnych celów polskiej polityki zagranicznej. Będziemy stali z boku. Przyglądali się. Co z tego wyniknie?
Minister Sikorski często sięgał po szklankę z wodą. Bo gdy się tyle "leje wody". Trzeba się najpierw dobrze napić.
Najpierw było o historii. Nie o historii Polski. Ale Rosji. I oczywiście o tym, że dalej będziemy robili wszystko, co jest w naszej mocy, by Ukraina pozostała suwerennym i niepodzielonym krajem. Ale co jest w naszej mocy? Tego Sikorski już nie powiedział.
Potem była przerwa na reklamę. Sikorski zaapelował: "idźcie głosować w eurowyborach". Też jestem za tym, że należy chodzić na wybory. Tylko, że apel miał się nijak do tematu debaty. Wszyscy zaś wiemy, że wysoka frekwencja poprawi wynik Platformy.
Wspomniał też Sikorski o euro. Że kraj z tą walutą jest bezpieczny. Bo w strefie euro jest jak w NATO. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. A więc co, Panie Ministrze? Euro subito! Nie. O terminie ani słowa.
W końcu Sikorski przeszedł do "konkretów". Sukcesów polskiej dyplomacji. Dowiedzieliśmy się, że polska ambasada w Dehli wynajęła parę pokoi unijnej delegaturze. Że odbędzie się zjazd afrykańskich absolwentów polskich uczelni. A może już się odbył? Nie zapamiętałem. Że w donieckim konsulacie wydano pierwszą wizę. A współpraca ze Słowacją, to wspólna olimpiada. Której i tak nie będzie.I ciągłe powtarzanie. Przyglądamy się. Raz z sympatią. Potem ze zrozumieniem. Z niepokojem.
Nie było w tym expose żadnej wizji. Żadnych celów polskiej polityki zagranicznej. Będziemy stali z boku. Przyglądali się. Co z tego wyniknie?
Minister Sikorski często sięgał po szklankę z wodą. Bo gdy się tyle "leje wody". Trzeba się najpierw dobrze napić.