Zapowiada się era Twittera. Nudząc się w fotelu marszałka Sejmu, Radosław Sikorski będzie miał mnóstwo czasu na twittowanie. A panowie Tusk i Schetyna zaczną na powrót ze sobą rozmawiać. W Brukseli.
Z tym Sikorskim to nie przesadzajmy. Nie rozumiem, dlaczego cała opozycja udała się pod gmach MSZ, niczym pod ścianę płaczu. Nawet Ci z "niedorżniętej watahy" płaczą po Sikorskim. Fakt. Zna języki. Potrafi brylować na zagranicznych salonach. I w rodzimych mediach. No i sprawnie posługuje się Twitterem.
Ale gdyby spisać listę politycznych dokonań? Choćby z ostatnich miesięcy. Ponad polskimi głowami toczy się dyplomatyczny dyskurs Niemców i Francuzów z Kijowem i Moskwą. Przelatujące nad Polską samoloty, wożące dyplomatów z zachodu na wschód i z powrotem, nawet nie planują w Warszawie międzylądowania. Za ministra Sikorskiego, Polska stała się wyłącznie biernym obserwatorem. Nie ma nas w lepszych lub gorszych zabiegach Unii o rozwiązanie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.
Bez znaczenia są "marzenia" polskiego ministra spraw zagranicznych. Że w Polsce wyląduje dziesięć tysięcy amerykańskich żołnierzy. I że zostaną u nas na zawsze (jak niegdyś Ci z Układu Warszawskiego). Kłopot w tym, że Obamie nigdy nie śniły się amerykańskie bazy nad Wisłą. W podsłuchanej rozmowie w "Sowie i przyjaciołach", sam Sikorski nie był pewien? Czy robił Amerykanom łaskę? Czy laskę? Robienie lodów zostawmy cukiernikom. A minister spraw zagranicznych niech zajmie się prawdziwą polityką. Grzegorz Schetyna nie zna angielskiego tak jak absolwent Oksfordu - Sikorski. Ale real politykę ma w małym palcu.
Wskazanie palcem na Schetynę było politycznym majstersztykiem nowej pani premier. Choć niektórzy twierdzą, że to wist Tuska. W każdym razie lektura "Ojca Chrzestnego" nie poszła na marne. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej - mawiał Vito Corleone. Ewa Kopacz może teraz spać spokojnie. Nikt z posłów, zwanych schetynowcami, nie zagłosuje przecież przeciwko rządowi. Z ich mentorem w roli prawie głównej.
Jednak rzeszom fanów Grzegorza Schetyny, rozsianym po całej Polsce, nie wróżę dobrego snu. Nie tak miał wyglądać come back ich politycznego wodza. Wyposzczeni po latach chudych, oczekiwali manny z nieba. Nowych miejsc pracy. Rad nadzorczych. Spółek. I spółeczek. A tymczasem? Co może im zaoferować nowy szef MSZ? Emigrację! Do rozsianych po świecie ambasad.
Co robić? - zapytałem kiedyś jednego z ważnych polskich polityków. Czekać! - odpowiedział bez wahania. Bo po latach chudych, przychodzą tłuste. I ten polityczny plan Grzegorza Schetyny dziś zaczyna przynosić efekty. Nawet jeśli nie trafił w punkt. Grzegorz Schetyna wraca!
Ale gdyby spisać listę politycznych dokonań? Choćby z ostatnich miesięcy. Ponad polskimi głowami toczy się dyplomatyczny dyskurs Niemców i Francuzów z Kijowem i Moskwą. Przelatujące nad Polską samoloty, wożące dyplomatów z zachodu na wschód i z powrotem, nawet nie planują w Warszawie międzylądowania. Za ministra Sikorskiego, Polska stała się wyłącznie biernym obserwatorem. Nie ma nas w lepszych lub gorszych zabiegach Unii o rozwiązanie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.
Bez znaczenia są "marzenia" polskiego ministra spraw zagranicznych. Że w Polsce wyląduje dziesięć tysięcy amerykańskich żołnierzy. I że zostaną u nas na zawsze (jak niegdyś Ci z Układu Warszawskiego). Kłopot w tym, że Obamie nigdy nie śniły się amerykańskie bazy nad Wisłą. W podsłuchanej rozmowie w "Sowie i przyjaciołach", sam Sikorski nie był pewien? Czy robił Amerykanom łaskę? Czy laskę? Robienie lodów zostawmy cukiernikom. A minister spraw zagranicznych niech zajmie się prawdziwą polityką. Grzegorz Schetyna nie zna angielskiego tak jak absolwent Oksfordu - Sikorski. Ale real politykę ma w małym palcu.
Wskazanie palcem na Schetynę było politycznym majstersztykiem nowej pani premier. Choć niektórzy twierdzą, że to wist Tuska. W każdym razie lektura "Ojca Chrzestnego" nie poszła na marne. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej - mawiał Vito Corleone. Ewa Kopacz może teraz spać spokojnie. Nikt z posłów, zwanych schetynowcami, nie zagłosuje przecież przeciwko rządowi. Z ich mentorem w roli prawie głównej.
Jednak rzeszom fanów Grzegorza Schetyny, rozsianym po całej Polsce, nie wróżę dobrego snu. Nie tak miał wyglądać come back ich politycznego wodza. Wyposzczeni po latach chudych, oczekiwali manny z nieba. Nowych miejsc pracy. Rad nadzorczych. Spółek. I spółeczek. A tymczasem? Co może im zaoferować nowy szef MSZ? Emigrację! Do rozsianych po świecie ambasad.
Co robić? - zapytałem kiedyś jednego z ważnych polskich polityków. Czekać! - odpowiedział bez wahania. Bo po latach chudych, przychodzą tłuste. I ten polityczny plan Grzegorza Schetyny dziś zaczyna przynosić efekty. Nawet jeśli nie trafił w punkt. Grzegorz Schetyna wraca!