To jest bardzo dobra wiadomość. Porażka 0:6, która zdarzyła nam się 8 czerwca w Murcii, spotkała nas ze strony MISTRZÓW ŚWIATA. To powinno nam dodać nieco otuchy. Tyle, że na mundialu Hiszpanie nikomu nie strzelili tylu goli. Ba! Tylko dwa razy udało im się zdobyć więcej niż jedną bramkę.
Hiszpania strzeliła w tych mistrzostwach tylko 8 goli w siedmiu meczach. Pokonani przez nich w półfinale Niemcy trafiali do siatki rywali aż dwa razy częściej, bo 16 razy. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego zdobyli ten tytuł posiadaniem piłki i bieganiem. Razem pokonali aż 767 kilometrów, wymienili między sobą najwięcej podań. Sam Xavi miał ich więcej niż na przykład wszyscy piłkarze Nowej Zelandii razem wzięci. Kiedy ma się takie statystyki po swojej stronie, rzeczywiście wystarczy strzelić jednego gola. Prawie zawsze jest to jedna bramka więcej niż rywale.
Nie mam wątpliwości, że Hiszpania zdobyła tytuł zasłużenie, choć nieco psuje mi obraz mistrza ten przegrany mecz ze Szwajcarią. Śmiem jednak twierdzić, że ta porażka pozwoliła się Hiszpanom obudzić ze snu, w jaki zapadli po wygranej z Polakami. Potem było już zdecydowanie lepiej a mecz z Niemcami był niemal idealny.
Finał niestety rozczarował, zbyt dużo brutalnej gry, kłótni piłkarzy z sędzią. Wprawdzie nie było wydarzenia takiego kalibru jak cztery lata temu ( główka Zidane’a w tors Materazziego ), ale liczba kartek wręcz zatrważa. 14 zółtych, jedna czerwona!!!.
Całym mundialem nie jestem zachwycony. Być może dlatego, że oczekiwania miałem dosyć spore. Nie było w tych mistrzostwach meczu, który oglądałbym z wypiekami na twarzy, od pierwszej do ostatniej minuty, zachwycając się poziomem sportowym. Zresztą większość opinii na temat poziomu sportowego jest właśnie taka. A może futbol troszkę nam się przejada? Może 64 mecze w ciągu miesiąca to jednak trochę za dużo?
Cieszy mnie mistrzostwo Hiszpanii, bo sukcesy należą się temu piłkarskiemu krajowi jak mało komu. Cieszy mnie też bardzo obiektywny wybór najlepszego piłkarza turnieju. Wyborcy nie czuli się w obowiązku wybrać kogoś z drużyny mistrzowskiej i wybrali kapitalnego w tym mundialu Diego Forlana. Urugwajczyk rzeczywiście był niekwestionowaną gwiazdą. Strzelał, rozgrywał, świecił bardzo jasnym blaskiem. Ma 31 lat, ale jeszcze przed nim kolejne lata wielkiej kariery.
Skończyły się mistrzostwa, ale przerwy piłkarskiej nie mamy żadnej. Jedynie kaliber wydarzeń i ranga spotkań bardzo się zmieni. Czeka nas rywalizacja polskich drużyn w eliminacjach europejskich pucharów, potem rozgrywki ligowe, słowem: szara rzeczywistość…Ale ona też czasem bywa ciekawa.
Nie mam wątpliwości, że Hiszpania zdobyła tytuł zasłużenie, choć nieco psuje mi obraz mistrza ten przegrany mecz ze Szwajcarią. Śmiem jednak twierdzić, że ta porażka pozwoliła się Hiszpanom obudzić ze snu, w jaki zapadli po wygranej z Polakami. Potem było już zdecydowanie lepiej a mecz z Niemcami był niemal idealny.
Finał niestety rozczarował, zbyt dużo brutalnej gry, kłótni piłkarzy z sędzią. Wprawdzie nie było wydarzenia takiego kalibru jak cztery lata temu ( główka Zidane’a w tors Materazziego ), ale liczba kartek wręcz zatrważa. 14 zółtych, jedna czerwona!!!.
Całym mundialem nie jestem zachwycony. Być może dlatego, że oczekiwania miałem dosyć spore. Nie było w tych mistrzostwach meczu, który oglądałbym z wypiekami na twarzy, od pierwszej do ostatniej minuty, zachwycając się poziomem sportowym. Zresztą większość opinii na temat poziomu sportowego jest właśnie taka. A może futbol troszkę nam się przejada? Może 64 mecze w ciągu miesiąca to jednak trochę za dużo?
Cieszy mnie mistrzostwo Hiszpanii, bo sukcesy należą się temu piłkarskiemu krajowi jak mało komu. Cieszy mnie też bardzo obiektywny wybór najlepszego piłkarza turnieju. Wyborcy nie czuli się w obowiązku wybrać kogoś z drużyny mistrzowskiej i wybrali kapitalnego w tym mundialu Diego Forlana. Urugwajczyk rzeczywiście był niekwestionowaną gwiazdą. Strzelał, rozgrywał, świecił bardzo jasnym blaskiem. Ma 31 lat, ale jeszcze przed nim kolejne lata wielkiej kariery.
Skończyły się mistrzostwa, ale przerwy piłkarskiej nie mamy żadnej. Jedynie kaliber wydarzeń i ranga spotkań bardzo się zmieni. Czeka nas rywalizacja polskich drużyn w eliminacjach europejskich pucharów, potem rozgrywki ligowe, słowem: szara rzeczywistość…Ale ona też czasem bywa ciekawa.