Jej Ekscelencja pani Premier (Premiera? -nie wiem na ile wprowadzana przez Jej Ekscelencję ideologia gender skutkuje wynaturzeniem języka polskiego) dementowała informacje, jakoby zatrudniła 50 i planowała zatrudnienie kolejnych 50 hejterów, oraz jakoby zaleciła stosowanie hejtu członkom partii rządzącej. Takie dementi służy stabilności rządu, gdyby bowiem informacje te były prawdziwe, pani Premier (a?) musiał(a)by się podać do dymisji.
Być może w perspektywie zbliżającego się szybko końca kadencji Sejmu nie ma to wielkiego znaczenia, ale warto przypomnieć potencjalnym zleceniodawcom i wykonawcom, że treści owego „hejtu” mogą być kwalifikowane jako przestępstwa z art.190, 212, 216, 256 lub 257 kodeksu karnego, a niezależnie od tego mogą stanowić tzw. delikt prawa cywilnego polegający na naruszeniu dóbr osobistych, i rodzić odpowiedzialność cywilną z art.23 i 24 kodeksu cywilnego.
Gdyby jednak jakiś zły Prezes Rady Ministrów, vel Prezesa Rada (bo dlaczego Rada, w imię równości płci, nie może być rodzaju męskiego?, wtedy jest Rad!) Ministrów i Ministr prowadzenie takiego hejtu zlecił, jedni i drudzy (wykonawcy i zleceniodawcy) liczą na anonimowość sieci. Mamy jednak dla nich złą informację.
Odwołanie jednego z właścicieli portali internetowych od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (skarga 64569/09) w sporze z Estonią zakończyło się wyrokiem Wielkiej Izby Trybunału: „Pociągnięcie do odpowiedzialności komercyjnego portalu za niewybredne komentarze internautów nie narusza europejskiej konwencji praw człowieka.”.
Wszystkie zatem portale, które chciałyby wesprzeć aktywność hejterów ignorując treść wpisów, muszą się liczyć z konsekwencjami. Ciekawe, które się boją? Na wszelki wypadek archiwizujmy takie przypadki.
A portale niekomercyjne? Liczymy na niezależna prokuraturę.
Gdyby jednak jakiś zły Prezes Rady Ministrów, vel Prezesa Rada (bo dlaczego Rada, w imię równości płci, nie może być rodzaju męskiego?, wtedy jest Rad!) Ministrów i Ministr prowadzenie takiego hejtu zlecił, jedni i drudzy (wykonawcy i zleceniodawcy) liczą na anonimowość sieci. Mamy jednak dla nich złą informację.
Odwołanie jednego z właścicieli portali internetowych od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (skarga 64569/09) w sporze z Estonią zakończyło się wyrokiem Wielkiej Izby Trybunału: „Pociągnięcie do odpowiedzialności komercyjnego portalu za niewybredne komentarze internautów nie narusza europejskiej konwencji praw człowieka.”.
Wszystkie zatem portale, które chciałyby wesprzeć aktywność hejterów ignorując treść wpisów, muszą się liczyć z konsekwencjami. Ciekawe, które się boją? Na wszelki wypadek archiwizujmy takie przypadki.
A portale niekomercyjne? Liczymy na niezależna prokuraturę.