Nie chciałem znowu pisać reagując na słowa pani Premier, ale Jej Ekscelencja nabrała rozpędu - bo „przyszedł czas żeby zadbać o obywateli”. Ma „wizję przyszłości, w której pomoc prawna będzie bezpłatna”.
Ponieważ mamy już bezpłatną służbę zdrowia, proponuję bezpłatną pomoc prawną urządzić analogicznie. Rząd zorganizuje stosowne kancelarie, urządzi je i wyposaży (za darmo oczywiście), a następnie zatrudni na umowy o pracę odpowiednią liczbę adwokatów, tak aby potrzeby pomocy prawnej każdego obywatela zostały w pełni zaspokojone. Na koszty związane z wydatkami budżetu Narodowego Funduszu Pomocy Prawnej cały naród wpłacał będzie każdego miesiąca składkę od każdej umowy o pracę i zlecenia do ZUS na społeczne ubezpieczenie prawne. Nie dość, że zatrudnienie znajdą liczne rzesze aplikantów, to zostanie zmniejszone bezrobocie. Zabraknie bowiem prawników, i będzie można przeszkolić na trzymiesięcznych kursach nauczycieli, którzy
z powodu braku dzieci w szkołach nie mają już kogo uczyć, co jest sprzeczne z Kartą Nauczyciela. Z bezpłatnej pomocy prawnej chętnie skorzysta każdy, kto będzie chciał sądzić się z ZUS, m.in.
o odpowiedni poziom świadczeń, również świadczeń pomocy prawnej. A jeśli była niewystarczająca, bo obywatel przegrał sprawę - o odszkodowania za szkody wynikłe z niewystarczającej pomocy prawej.
Jako urzędnik państwowy (analogicznie do lekarza służby zdrowia) każdy adwokat wykonując wolny zawód (jak lekarz) będzie na etacie państwa i otrzyma godne wynagrodzenie z prawem do bezpłatnego urlopu, a od godnego wynagrodzenia państwo bezpłatnie zapłaci składki do ZUS, w tym składki na bezpłatną pomoc prawną dla zatrudnionych na etaty adwokatów. Będą oni mogli w ramach ubezpieczenia społecznego korzystać z bezpłatnej pomocy prawnej w przypadku sporu z Narodowym Funduszem Pomocy Prawnej. Oczywiście również w przypadku wyrządzenia szkody w wyniku świadczonej przez nich pomocy prawnej, gdyż jako ubezpieczeni będą mieli prawo do bezpłatnej pomocy prawnej.
Proponuję wizję rozszerzyć. I zobaczyć przyszłość, w której bezpłatna również będzie pomoc budowlana (Narodowy Fundusz Remontowo-Budowlany), bezpłatna pomoc energetyczna (Narodowy Fundusz Energetyczny), bezpłatna pomoc telekomunikacyjna, komunikacyjna, itd. I jak niedawno w Grecji każdy obywatel będzie pracował na rządowej posadzie.
Łatwo dostrzec, że jedyny zawód, którego nie dotknęła słynna deregulacja to lekarze. Mało, to jedyny zawód na którego budżetowe pensje wypłacane przez Narodowy Fundusz Zdrowia naród co miesiąc buli obowiązkową składkę. Czy to przypadek, że pani Premier zanim została politykiem była lekarzem (pardon: lekarką). A może pan minister Gowin (wtedy PO, dziś w PiS) przypadkiem przeoczył potrzebę deregulacji zawodu lekarza i braku konieczności zatrudniania lekarzy (podobno wykonujących wolny zawód) na etacie? Przecież lekarze, i tak prowadzący własne gabinety, wystawialiby faktury lub paragony fiskalne, i to byłoby tańsze, bo składki ubezpieczenia płaciliby sobie sami.
W I Rzeczypospolitej publiczne urzędy sprawowane były pro publico bono, bez diet i wynagrodzeń. Rozumiem, że konsekwentna wizja obejmuje również to, że pomoc polityczna w charakterze Premiery też jest bezpłatna.
z powodu braku dzieci w szkołach nie mają już kogo uczyć, co jest sprzeczne z Kartą Nauczyciela. Z bezpłatnej pomocy prawnej chętnie skorzysta każdy, kto będzie chciał sądzić się z ZUS, m.in.
o odpowiedni poziom świadczeń, również świadczeń pomocy prawnej. A jeśli była niewystarczająca, bo obywatel przegrał sprawę - o odszkodowania za szkody wynikłe z niewystarczającej pomocy prawej.
Jako urzędnik państwowy (analogicznie do lekarza służby zdrowia) każdy adwokat wykonując wolny zawód (jak lekarz) będzie na etacie państwa i otrzyma godne wynagrodzenie z prawem do bezpłatnego urlopu, a od godnego wynagrodzenia państwo bezpłatnie zapłaci składki do ZUS, w tym składki na bezpłatną pomoc prawną dla zatrudnionych na etaty adwokatów. Będą oni mogli w ramach ubezpieczenia społecznego korzystać z bezpłatnej pomocy prawnej w przypadku sporu z Narodowym Funduszem Pomocy Prawnej. Oczywiście również w przypadku wyrządzenia szkody w wyniku świadczonej przez nich pomocy prawnej, gdyż jako ubezpieczeni będą mieli prawo do bezpłatnej pomocy prawnej.
Proponuję wizję rozszerzyć. I zobaczyć przyszłość, w której bezpłatna również będzie pomoc budowlana (Narodowy Fundusz Remontowo-Budowlany), bezpłatna pomoc energetyczna (Narodowy Fundusz Energetyczny), bezpłatna pomoc telekomunikacyjna, komunikacyjna, itd. I jak niedawno w Grecji każdy obywatel będzie pracował na rządowej posadzie.
Łatwo dostrzec, że jedyny zawód, którego nie dotknęła słynna deregulacja to lekarze. Mało, to jedyny zawód na którego budżetowe pensje wypłacane przez Narodowy Fundusz Zdrowia naród co miesiąc buli obowiązkową składkę. Czy to przypadek, że pani Premier zanim została politykiem była lekarzem (pardon: lekarką). A może pan minister Gowin (wtedy PO, dziś w PiS) przypadkiem przeoczył potrzebę deregulacji zawodu lekarza i braku konieczności zatrudniania lekarzy (podobno wykonujących wolny zawód) na etacie? Przecież lekarze, i tak prowadzący własne gabinety, wystawialiby faktury lub paragony fiskalne, i to byłoby tańsze, bo składki ubezpieczenia płaciliby sobie sami.
W I Rzeczypospolitej publiczne urzędy sprawowane były pro publico bono, bez diet i wynagrodzeń. Rozumiem, że konsekwentna wizja obejmuje również to, że pomoc polityczna w charakterze Premiery też jest bezpłatna.