Do Rzeczy: sowieckie gwałty na Polkach

Do Rzeczy: sowieckie gwałty na Polkach

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. netPR.plŹródło:InfoWire.pl

Żołnierze Armii Czerwonej stosowali przemoc seksualną nie tylko wobec Niemek. Ofiarą ataków padły również dziesiątki tysięcy kobiet w Polsce. W najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy sowieckie gwałty na Polkach.

Ponadto w nowym Do Rzeczy: koniec epoki Schetyny, czy prezydent Gdańska jest politycznym trupem, czy mamy do czynienia z obywatelskim przebudzeniem i ile kosztuje nas państwowa biurokracja.

Dawno nic tak nie rozwścieczyło Rosjan jak rzeźba zrobiona przez studenta ASP Jerzego Bohdana Szumczyka. Instalacja przedstawia sowieckiego sołdata gwałcącego ciężarną kobietę. Bolszewik jedną ręką trzyma swoją ofiarę za włosy, a drugą wciska jej pistolet w usta. Szumczyk rzeźbę zatytułował Komm Frau (Chodź kobieto) i ustawił nocą obok czołgu T-34 stojącego w gdańskiej alei Zwycięstwa. I się zagotowało. Zaprotestowała ambasada, pomnik został w ekspresowym tempie usunięty za pomocą dźwigu, a sprawą zajęła się prokuratura. Abstrahując od walorów estetycznych rzeźby Szumczyka () nie można studentowi ASP odmówić jednego. Jego akcja wywołała dyskusję i przypomniała o tragicznym losie setek tysięcy kobiet zgwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej w ich pochodzie wyzwoleńczym przez Europę Środkowo-Wschodnią. A więc o jednej z najbardziej przemilczanych komunistycznych zbrodni wojennych pisze w Do Rzeczy Piotr Zychowicz.

Wbrew obiegowej opinii przemoc seksualna przez bolszewików stosowana była nie tylko wobec Niemek. Ofiarą gwałtów padły Czeszki, Słowaczki, Węgierki, Litwinki, Łotyszki, Estonki czy Rumunki. A nawet kobiety sowieckie wywiezione na roboty do Rzeszy lub przetrzymywane w niemieckich obozach koncentracyjnych. Losu tego nie uniknęły również dziesiątki tysięcy Polek. To sprawa bardzo słabo znana nie tylko społeczeństwu, ale także historykom. Nie zachowało się bowiem wiele źródeł. Polki na ogół niechętnie mówiły o dokonanych na nich gwałtach, uznając je za coś wstydliwego. Olbrzymia część podobnych incydentów nie została nigdzie zgłoszona. Pionierskie badania na ten temat przeprowadził dopiero w ostatnich latach historyk Marcin Zaremba. To, co ustalił, jest szokujące. W artykule opublikowanym w zbiorze IPN W objęciach Wielkiego Brata. Sowieci w Polsce 19441993 oraz w książce Wielka trwoga. Polska 19441947. Ludowa reakcja na kryzys przytoczył on szereg wstrząsających relacji, które ukazują prawdziwe oblicze wkroczenia bolszewików do Polski. Pewna Polka z Gdańska pisała w liście: Kobiety po 15 razy gwałcono, przestraszyłam się bardzo i poszłam z powrotem. Tej nocy zostałam zgwałcona, ta hańba odbyła się na oczach ojca. Mnie zgwałcono 7 razy, to było straszne. Sowieckie gwałty na Polkach w najnowszym Do Rzeczy.  

Na łamach tygodnika także rozmowa z rosyjskim historykiem o tym, kiedy Rosja przyzna, że żołnierze Armii Czerwonej masowo gwałcili kobiety. Mark Sołonin odpowiada, że na razie na nic podobnego się nie zanosi. Kwestia przemocy seksualnej wobec kobiet była tematem tabu w Związku Sowieckim i jest niestety tematem tabu w Rosji. Obecne władze mojego kraju bezkrytycznie kultywują sowiecki mit tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, starają się budować w jego oparciu rosyjską dumę narodową. Zgodnie z tym mitem Armia Czerwona była armią bohaterów, a nie gwałcicieli niemieckich dziewczynek mówi Sołonin w rozmowie z Piotrem Zychowiczem.

Na łamach Do Rzeczy również historia mniej odległa. Koniec pewnej epoki, koniec ery Schetyny takie określenia można usłyszeć od polityków PO, pytanych o ich opinię na temat ostatnich wydarzeń w tej partii. Rzeczywiście upadek potężnego niedawno polityka dziś złośliwie nazywanego Grzegorzem Bez Ziemi jest  czymś nadzwyczajnym. Jak słabnie pozycja Schetyny widać niemal z dnia na dzień. W czasie lokalnych wyborów, mimo że przegrał, uzyskał jeszcze spore poparcie. Na środowym posiedzeniu zarządu Platformy nikt nie wsparł jego wniosku o unieważnienie wrocławskiego głosowania. Gdyby Donald Tusk nie był antyklerykałem, mógłby cytatem z Ewangelii precyzyjnie opisać swoje działania wobec Schetyny: Uderzę pasterza i owce się rozproszą pisze w Do Rzeczy Piotr Gursztyn.

Do Rzeczy zauważa także, że od kiedy służby zajęły się imponującym majątkiem prezydenta Gdańska, uchodzi on za politycznego trupa. Jest jednak ofiarą nie tylko własnej zachłanności. W Trójmieście toczy się grubsza gra i trudno uwierzyć, że dzieje się to bez wiedzy Donalda Tuska. W apogeum kampanii wyborczej 2010 r. ubiegający się o czwartą z rzędu kadencję Paweł Adamowicz zaprosił do prezydenckiego gabinetu na okolicznościową herbatkę nowo powołanego szefa gdańskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego, nie omieszkał o tym od razu poinformować na stronie internetowej gdańskiego magistratu. Zostało to odebrane jako manifestacja siły. Dziś coś się musiało wokół prezydenta radykalnie zmienić, bo Trójmiasto żyje śledztwem, jakie w sprawie jego oświadczeń majątkowych wszczęła prokuratura. Co się takiego stało, że jeden z najbardziej wpływowych samorządowców w Polsce, współzałożyciel Platformy Obywatelskiej i kolega premiera ze stadionowej loży, znalazł się w opałach o tym w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

W najnowszym Do Rzeczy również rozmowa Joanny Lichockiej z prof. Piotrem Glińskim, który podkreśla, że mamy do czynienia sygnałami zmiany obywatelskiej i bardziej świadomego udziału Polaków w życiu politycznym czy publicznym. To reakcja na domknięcie systemu. Cały aparat państwa, główne media plus zagraniczni interesanci i miejscowe grupy interesów, tworzą zamknięty układ władzy. A sprawy ludzi nie są rozwiązywane. No i kłamstwo. Potężny aparat propagandowy, kłamstwo totalne. I coraz bardziej ostentacyjne mówi prof. Gliński. I dodaje, że chociaż system przemocy medialnej jest wciąż potężny i formatuje setki tysięcy odbiorców, wyraźnie widać, że coraz trudniej jest zakłamać rzeczywistość. Widać wyraźnie mechanizmy znane z PRL strach funkcyjnych, by nie podpaść nadzorcom, bo oni dysponują środkami publicznymi, od nich zależy nasz los i byt. Myślę jednak, że system mówiąc kolokwialnie przegiął, bo jeżeli się ludziom zabrania tak oczywistych rzeczy jak wolność debaty w nauce, to reakcją coraz większej grupy obywateli musi być co najmniej refleksja i w końcu opór mówi prof. Gliński. Pełny wywiad na łamach Do Rzeczy.

Na łamach Do Rzeczy także o tym, ile kosztuje nas biurokracja. Polski sukces gospodarczy w ostatnich latach wiązał się z obniżaniem liczby etatów, za które płaci budżet. Jednak wraz z objęciem stanowiska premiera przez Donalda Tuska wydatki na administrację zaczęły rosnąć, a z nimi - problemy finansów państwa. Liczby są bezwzględne. W 2008 roku, według badania OECD, zatrudnienie w polskim sektorze publicznym wyniosło około 10 proc. całej ludności aktywnej zawodowo. W ciągu czterech lat rządów ekipy Donalda Tuska udział zatrudnionych przez państwo osób wrócił jednak do poziomu z początku wieku. W 2011 r. wydatki na płace osób zatrudnianych przez państwo pochłonęły 22,39 proc. wszystkich wydatków publicznych. To więcej, niż wydają Słowacja, Czechy czy Włochy.  Tygodnik Do Rzeczy jako pierwszy publikuje mapę zatrudnienia w sektorze publicznym. Ile kosztuje nas biurokracja w nowym Do Rzeczy.

Nowy numer Do Rzeczy w kioskach już w poniedziałek,  4 listopada.

Do części nakładu dołączona jest książka Papież Franciszek. Rozmowy z niewierzącym. Tygodnik jest dostępny w AppleStore (iOS) https://itunes.apple.com/pl/app/wprost-kiosk/id459708380?mt=8 oraz w GooglePlay (Android): https://play.google.com/store/apps/details?id=com.paperlit.android.wprost#?t=W251bGwsMSwxLDIxMiwiY29tLnBhcGVybGl0LmFuZHJvaWQud3Byb3N0Il0.

 

Źródło: Platforma Mediowa Point Group SA

dostarczył:
netPR.pl