Jak zarządzać firmą, zakładem pogrzebowym i arcybiskupstwem - rozmowa z Krzysztofem Obłojem

Jak zarządzać firmą, zakładem pogrzebowym i arcybiskupstwem - rozmowa z Krzysztofem Obłojem

Krzysztof Obłój - ekonomista, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Katedry Strategii w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
"Wprost": Czy kryzys gospodarczy wpłynął na program i ofertę studiów MBA?

Krzysztof Obłój: Normalnie kryzys zwiększa zainteresowanie studiami MBA i studiami Executive MBA, takimi jak nasz Warsaw – Illinois Executive MBA program, pomimo że są to dwa różne rynki. Zwłaszcza w USA, ale także w Europie, kryzysy i recesje oznaczają zwolnienie i wiele młodych osób decyduje się na podniesienie swoich kwalifikacji na studiach MBA, aby otrzymać lepszą pracę po recesji. Podobnie nowe wyzwania i problemy, które tworzy recesja zmuszają średnią i wyższą kadrę do szukania wiedzy, do praktykowania nowych metod i technik, które mogą pomóc firmom znaleźć swoje miejsce na rynku. Wszyscy menedżerowie potrzebują do tego świeżej wiedzy, oddechu, nowych pomysłów, więc często szukają inspiracji jednocześnie pracując i studiując, a studia Executive MBA, które są studiami realizowanymi w trybie sesyjnym (np. dwa razy w miesiącu) są idealnym wariantem. Tak bywało w trakcie typowych recesji. Ten kryzys jest jednak nietypowy, głęboki i nieprzewidywalny, więc typowe trendy mogą się w jego przypadku nie sprawdzać.

Jak dostosować program nauczania do zmieniających się potrzeb rynku?

Myślę, że programy MBA i Executive MBA zmienią się w niewielkim stopniu, ale pewne zmiany merytoryczne i większa refleksja są nieuniknione. Po pierwsze, myślę że bardziej krytycznie będziemy patrzeć na konstrukcję nowoczesnych organizacji (m.in. spółek publicznych) oraz na mierniki ich sukcesu. Ten wielki kryzys zdewaluował takie mierniki, jak ekonomiczna wartość dodana i wartość rynkowa, jako jedyne słuszne. Po drugie, będziemy patrzeć bardziej krytycznie na pewne zasady funkcjonowania gospodarki rynkowej oraz globalizacji działania firm, które dotychczas były traktowane bezdyskusyjnie. Po trzecie, wróci jako pierwszoplanowy problem etyki i społecznej odpowiedzialności menedżerów, dotychczas traktowany jako ciekawy dodatek do studiów, a dzisiaj już wiemy, że jest to poważny i głęboki problem nowoczesnej organizacji.

Jakie wymagania stawiają uczelnie kandydatom na studia MBA?

Wysokie. Przykładowo, kandydaci na nasze studia muszą mieć dobrą przeciętną ze studiów, co najmniej trzy lata stażu pracy na stanowisku kierowniczym i duże doświadczenie funkcjonalne. Generalnie wysokie wymagania są dobrym wskaźnikiem jakości programu – im wyższe, tym lepszy program. A powód jest bardzo prosty. Im lepsi słuchacze, tym lepszy program. Nawet najlepsi wykładowcy nie uratują programu, który ma słabych studentów.

Czego studenci uczą się na studiach MBA?

Słuchacze studiów MBA zdobywają dwojakiego rodzaju umiejętności. Po pierwsze, uczą się systemowego spojrzenia na firmę przez pryzmat głównych obszarów funkcjonalnych – od zarządzania ludźmi przez finanse, marketing, rachunkowość aż po zagadnienia prawne. Dzięki temu specjaliści z konkretnych dziedzin – a tacy są typowymi słuchaczami programów – zaczynają lepiej rozumieć, jak działa cała firma i stają się potencjalnymi kandydatami na członków najwyższego kierownictwa. Po drugie, uczą się praktycznych zastosowań nowej wiedzy, realizując w trakcie studiów projekty doradcze, które wymagają takiej systemowej wiedzy – np. budowy strategii firmy, restrukturyzacji, umiędzynarodowienia działalności.

Czy poleciłby Pan studia MBA w Polsce?

Są dwie podstawowe wartości programów MBA. Po pierwsze jest to konkretna, nowa wiedza w zakresie teorii i metod zarządzania. Po drugie jest to budowa sieci kontaktów, które owocują przez całe życie. Jeśli menedżer realizuje taki program poza granicami kraju, w którym głównie działa, to czerpie korzyści głównie w obszarze nowej wiedzy, bowiem sieć kontaktów ma charakter bardziej towarzyski i prywatny niż biznesowy. Dlatego większości menedżerów rekomenduję studia w Polsce – zwłaszcza, że poziom kilku najlepszych programów jest już porównywalny z bardzo dobrymi programami światowymi. Ciągle nie jest to poziom Harvardu czy też London Business School, ale też nasze programy nie kosztują 100 tys. dolarów tylko 20 tys. dolarów, co czyni pewną różnicę.

Jak zmienia się sposób myślenia polskiego menedżera?

Polscy menedżerowie bardzo się sprofesjonalizowali, są naprawdę dobrzy. Mają także wyniesioną z naszego systemu zdolność do improwizacji, której często brakuje ich kolegom z krajów zachodnich. Stanowią dobrą mieszankę wiedzy, doświadczenia i kreatywności. Brakuje im natomiast często tego, czego brakuje wszystkim menedżerom operującym w mniejszej skali – doświadczenia międzynarodowego. Ale i to się zmienia – kilkudziesięciu z prawie tysiąca absolwentów naszego programu pracuje w tej chwili za granicą, na eksponowanych stanowiskach w firmach międzynarodowych.

Czy wielu studentów z zagranicy wybiera studia w Polsce?

Niewielu. Ale mamy coraz więcej studentów, którzy są obcokrajowcami zakotwiczonymi w Polsce – albo z powodów rodzinnych, albo są ex-patami, czyli pracują w korporacjach zagranicznych w Polsce. I tacy studenci tworzą prawdziwą wartość dla grupy – wnoszą inne spojrzenie, inne normy i wartości, często zaskakują swoim spojrzeniem na rzeczywistość polskich uczestników programu.

Jak "idealny" menedżer powinien zarządzać kryzysem w firmie?

Brutalna odpowiedź jest taka, że "idealny" menedżer to taki, który nie dopuszcza do powstania kryzysów w firmie. Ale w sytuacji gdy otoczenie zmienia się tak dramatycznie jak obecnie, nawet najlepsi menedżerowie nie zapobiegną powstawaniu kryzysów. A zarządzanie w kryzysie to pewien standard o dwóch elementach. Pierwszym jest redukcja i kontrola kosztów – często bezwzględna, brutalna i szybka. I to właśnie robią firmy na całym świecie, np. Caterpillar właśnie ogłosił zwolnienie 20 tys. osób i redukcję portfela produktów. Drugim jest jednoczesne budowanie przyszłości firmy, koncepcji strategicznej na czas ‘po kryzysie’.

Kto może zostać wykładowcą MBA?

Na wszystkich uczelniach biznesowych świata jest to elita wykładowców – bo i słuchacze są najbardziej wymagający. Muszą mieć dużą i aktualną wiedzę teoretyczną, być świetnymi dydaktykami oraz mieć doświadczenie praktyczne – albo dzięki praktyce biznesowej, doradczej albo uczestnictwu w radach nadzorczych. I to są umiejętności, które rzadko występują łącznie. Bardzo dobrzy teoretycy się nie sprawdzają. Podobnie jest z praktykami – mają często ogromne doświadczenie i sukcesy menedżerskie, ale najczęściej są miernymi dydaktykami. Z moich wieloletnich doświadczeń wynika niestety, że z tych czystych teoretyków i praktyków lepiej korzystać okazjonalnie, ale nie do prowadzenia kursowych zajęć.

W jakich branżach studia MBA są niezbędne lub oczekiwane przez pracodawców?

W każdej. W tej chwili trzeba sprawnie zarządzać każdą organizacją – zarówno przedsiębiorstwem komunalnym, zakładem pogrzebowym, arcybiskupstwem, jak i firmą lokalną i międzynarodową. I dlatego MBA i Executive MBA stało się standardem światowym wykształcenia w zakresie zarządzania.

Rozmawiała: Anna Buczek