TIFF '15 - Desierto

TIFF '15 - Desierto

Dodano:   /  Zmieniono: 
Desierto (2015)
Desierto (2015) Źródło: Canana Films
„Desierto” Jonasa Cuarona, to obraz o zabójczo prostym koncepcie.

Historia przedstawiona w filmie Cuarona da się bowiem streścić w tym krótkim zdaniu: mężczyzna na pustyni amerykańsko-meksykańskiej zabija imigrantów, nielegalnie przekraczających granicę. Ta prostota stanowi zarówno największą siłę, jak i największą bolączkę filmu. Siłę, gdyż pierwsze strzały naprawdę przerażają. Bolączkę, gdyż cały koncept opiera się w zasadzie tylko i wyłącznie na tej krwawej grze w kotka i myszkę. Oprawca wciąż gania z pistoletem i wiernym, acz żądnym krwi psem u boku, a ofiary uciekają, gdzie tylko mogą. Pustynia nie daje jednak zbyt wiele miejsce do schronienia się.

Z początku rzeczywiście jest szokująco, krwawo i dosadnie. Kiedy jednak strzelec mówi: „nienawidzę tego piekła na Ziemi”, widz zastanawia się dlaczego w takim razie mężczyzna zwyczajnie nie zmieni lokalizacji zamieszkania. Brakuje w tym wszystkim uzasadnienia dla jego czynów. Z drugiej strony - brak uzasadnienia dla aktów przemocy powinien uczynić ją jeszcze bardziej przerażającą. W przypadku tego filmu nic takiego niestety nie ma miejsca. Schemat  szybko staje się powtarzalny. Na ekranie następuje pewna monotonia pokazywania tego karygodnego czynu. Ciągle w ten sam sposób, przy użyciu tych samych środków wyrazu. Pierwszy szok i niedowierzanie ustępują miejsca pewnego rodzaju znieczulicy, gdyż zabójstwa pokazane są w ten sam mechaniczny, bezemocjonalny sposób. Dało się tego uniknąć, nawet pozostając przy takim samym ukazywaniu kolejnych morderstw, gdyby odpowiednio zarysować postacie dramatu. W obecnej formie, widz w zasadzie nic nie wie o bohaterach. To zaś sprawia, że, jakkolwiek okropnie to nie zabrzmi, trudno jest w pełni wczuć się w ich sytuację, odczuć ich lęk i bolączkę.

Atutem filmu na pewno są zdjęcia Damiana Garcii, ukazujące opustoszałe połacie terenu. Szczególnie dobrze wygląda to w sekwencji tytułowej. Na uwagę zasługuje też muzyka, skomponowana przez Woodkida (pseudonim artystyczny Yoanna Lemoina, francuskiego muzyka). Jest niezła.Chwilami przypomina dokonania Jóhanna Jóhannsona ze ścieżki dźwiękowej do  "Sicario" (najwyraźniej historie graniczne muszą tak brzmieć), by w innych artysta mógł wykorzystać swój stały zestaw artystycznych środków, z organami i trąbami na czele. Chwilami muzyka wysuwa się na pierwszy plan, niejako popychając akcję do przodu. W innych jest zupełnie niewyczuwalna. Meandruje między typową muzyką ilustracyjną, a epickimi dźwiękami z katalogu możliwości Woodkida.

„Desierto” jest filmem z potencjałem, który nie został w pełni wykorzystany. Z takiego tematu dało się wycisnąć nieco więcej emocjonalnego zaangażowania; sprawić, aby widz naprawdę odczuł stratę po utracie kolejnych bohaterów. W obecnym kształcie, film szokuje tylko na początku.

Ocena: 6,5/10

PS. Być może część moich krytycznych uwag bierze się stąd, że „Desierto” oglądałem tuż po wyśmienitej „Colonii”, która koncepcję Człowiek Człowiekowi Wilkiem pokazała w dużo ciekawszy, bardziej zróżnicowany sposób. Emocjonalna tortura uderza chyba bardziej niż fizyczna.