Magia zaklęta w formie – recenzja „Czarodziejskiej góry”

Magia zaklęta w formie – recenzja „Czarodziejskiej góry”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kadr z filmu „Czarodziejska góra” / „The Magic Mountain" (2015)
Kadr z filmu „Czarodziejska góra” / „The Magic Mountain" (2015) Źródło: Solopan
Jacek Winkler marzył w dzieciństwie, by zostać rycerzem na koniu, pogromcą smoków. W pewnym sensie zrealizował swoje fantastyczne ambicje jako dorosły mężczyzna. Bestia, z którą walczył, dzierżyła sierp i młot.

Kadr z filmu „Czarodziejska góra” / „The Magic Mountain" (2015)

„Droga na drugą stronę” – najgłośniejszy do tej pory film Rumunki Anki Damian – porusza kwestię bohaterstwa nieświadomego. W „Czarodziejskiej górze” reżyserka kontynuuje refleksje o heroizmie, lecz tym razem w centrum uwagi stawia współczesnego Don Kichota. Jacek Winkler figuruje w naszej świadomości jako sławny alpinista, który w okresie stanu wojennego zatknął na szczycie Mont Blanc flagę z napisem „Solidarność” (zdjęcie upamiętniające wyprawę wydrukował nawet „New York Times”). Mało kto pamięta, że flagi były dwie. Na mniejszej widniało hasło „Solidarność z walką ludu afgańskiego”.

Ta pokojowa akcja stanowiła tylko przedsmak prawdziwej walki z komunizmem, jaką Winkler podjął w połowie lat 80. Przymusowa emigracja (kara za przemyt zachodniej prasy) sprawiła, że swój sprzeciw wobec systemu musiał okazywać poza granicami Polski. Wybrał front w Afganistanie, gdzie wraz z oddziałem mudżahedinów przeciwstawił się radzieckiemu najeźdźcy. Właśnie te wydarzenia – starcia z wojskami ZSRR w górach Panczsziru – stanowią główny temat filmu Anki Damian. Reżyserka kreuje poetycką opowieść o bohaterstwie z wyboru, lecz nie uderza w patetyczne tony. Przedstawia Winklera jako romantyka kierowanego chęcią przygody, który z powagi sytuacji zdaje sobie dopiero wtedy, gdy staje się naocznym świadkiem przemocy na niesłychaną skalę. Choć bohater porównuje sam siebie do Koziołka Matołka, najbliżej mu do Don Kichota.

W „Czarodziejskiej górze” liczy się perspektywa jednostkowa – spustoszenie, jakie w człowieku czyni wojna oraz ciągły stan zagrożenia. Anca Damian uznała, że wyrażenie „niewyrażalnego” nie uda się za pomocą filmu aktorskiego. I tak, podobnie jak w przypadku „Drogi na drugą stronę”, twórczyni sięgnęła po zróżnicowane metody animacji i kolażu. „Dziecięcy”, nieco uproszczony rysunek z produkcji o strajku głodowym Claudiu Crulica zastąpiła obrazami nawiązującymi do prac Jana Lenicy, Marca Chagalla oraz sztuki afgańskiej. Dzięki dodatkowemu zastosowaniu autentycznych zdjęć i nagrań wideo historia Winklera nie zatraciła swojego realizmu; „Czarodziejska góra” opowiada o człowieku z krwi i kości, nie o dwuwymiarowej, barwnej plamie.

Finezyjna animacja powinna być jednak dopełnieniem, nie sensem „Czarodziejskiej góry”. Anca Damian wydobyła z historii PRL wyjątkową postać, lecz nie wykorzystała w pełni jej potencjału. Film cierpi na bolączkę wielu biografii – przedstawia historię bohatera „po bożemu”, od A do Z, gubiąc gdzieś po drodze meritum sprawy. Opowieści nie towarzyszy żadna wyrazista myśl przewodnia, która spinałaby wszystkie wydarzenia i nadała im jeden kierunek. Winkler wyjeżdża, Winkler walczy, Winkler wraca. Ot tak, po prostu. Daleko „Czarodziejskiej górze” do siły rażenia „Drogi na drugą stronę”. 

Nie zawodzi za to Jerzy Radziwiłowicz, którego słyszmy w polskiej wersji językowej filmu. Tyle zostanie nam w pamięci po sensie: melancholijny głos aktora oraz kunsztowna animacja. Magia „Czarodziejskiej góry” zaklęta jest bowiem w formie. 

Ocena: 6/10